[ Pobierz całość w formacie PDF ]
myślenia&
Jane& Jane& Jane&
Pragnął jej& Jane&
Nigdy już jej nie zobaczy&
Teraz stracił wszystko& wszystko&
Te dni, miesiące, lata w Rosji& Stracone lata&
Głupiec żyć obok niej, trzymać jej ciało w ramionach i cały czas
bać się& Bać się własnej namiętności, namiętności do niej&
Ten dawny paniczny strach przed Bestią&
I nagle, kiedy pomyślał o Bestii, zrozumiał&
Zrozumiał, że w końcu wszedł w posiadanie własnego dziedzictwa&
5
To było tak jak tamtego dnia, kiedy wrócił z koncertu, z tamtego
koncertu. To była ta sama Wizja, jaką miał wówczas. Nazwał ją Wizją,
ponieważ zdawała się czymś więcej niż dzwiękiem. Widzenie i słyszenie
stopiło się w jedno: w łuki i spirale dzwięku: wznoszące się,
opadające, powracające.
A teraz wiedział, teraz zrozumiał, że ma w sobie potrzebną wiedzę.
Schwycił kartkę papieru i zaczął pośpiesznie kreślić na niej
jakieś znaczki, coś w rodzaju szaleńczego zapisu stenograficznego. I
choć były przed nim lata pracy, śpieszył się, aby niczego nie uronić
z pierwszej i niepowtarzalnej świeżości i czystości swojej Wizji.
To na pewno jest tak& i tak& cały ten ciężar metalu& mosiądz& cały
mosiądz świata.
A teraz pojawia się dzwięk szkła, czysty jak dzwoneczek&
Był szczęśliwy&
Minęła godzina& minęły dwie&
Na chwilę opuściło go szaleństwo: o czym to przedtem myślał? Ach
tak, o Jane. O Jane!
Poczuł mdłości& mdłości i wstyd& Czy nie mógłby jej opłakiwać
przynajmniej przez jeden wieczór?
W tym, jak zamieniał w dzwięki swoje smutki, swoje pragnienia,
było coś nikczemnego, coś okrutnego.
Bezwzględność, chęć wykorzystania wszystkiego oto, co znaczy być
twórcą&
A ludzie pokroju Jane zawsze są ofiarami& Jane&
Poczuł się rozdarty: tu śmiertelna udręka, tam szalone uniesienie
radości.
Możliwe, że kobiety czują to sarno, kiedy mają dziecko, pomyślał.
Niebawem znów pochylił się nad kartkami papieru. Zapisywał je,
jedną po drugiej, w obłędnym tempie i jedną po drugiej rzucał na
podłogę.
Nie słyszał, kiedy otworzyły się drzwi. Był głuchy na szelest
sukni. Dopiero kiedy przestraszony głosik powiedział Vernonie ,
uniósł wzrok.
Roztargnienie, malujące się na jego twarzy, nijak nie chciało
ustąpić miejsca należnemu zainteresowaniu niespodziewanym gościem.
Halo, Nell powiedział wreszcie. Stała przed nim z pobladłą,
mizerną twarzą, nerwowo splatając dłonie.
Vernonie zaczęła, z trudem łapiąc oddech dowiedziałam się,
gdzie się zatrzymałeś& no i przyszłam&
Kiwnął głową.
Aha powiedział nieprzytomnie przyszłaś? Oboje, nie, nie
oboje& zbyt łagodne& to musi być ostry, przerazliwy ton, to musi być
mosiądz. No i harfy, tak, potrzebował płynności ich dzwięku& harfy
płyną jak woda, potrzeba ci, Vernonie, wody jako zródła siły. A niech
to, ona znów coś mówi i on powinien jej słuchać.
Vernonie, teraz, po tej potwornej ucieczce od śmierci& ja wiem&
wiem, Vernonie, jedyne, co się liczy, to miłość. Zawsze cię kochałam
i tym razem przychodzę do ciebie już na zawsze.
Och! wyrwało mu się całkiem niedorzecznie.
Nell podeszła bliżej, z wyciągniętą ku niemu ręką.
Patrzył na nią jak z najdalszej dali. Doprawdy, Nell jest
niezwykle piękna. To zrozumiałe, dlaczego niegdyś ją kochał, choć
także dziwne, że teraz nie kocha jej ani trochę. Jakie to wszystko
było kłopotliwe. Najlepiej by było, gdyby już sobie poszła, bo on
wtedy mógłby dalej robić swoje. A co z puzonami? Można by to
wzbogacić puzonami&
Vernonie głos Nell stał się ostry, jakby się nagle czegoś
przestraszyła. Czyżbyś już mnie nie kochał?
Najlepiej być w zgodzie z prawdą.
Strasznie mi przykro powiedział dziwnie oficjalnie. Obawiam
się, że nie. Widzisz, ja kocham Jane.
Jesteś na mnie zły& na pewno& z powodu tamtego kłamstwa o
dziecku&
Jakiego kłamstwa? O jakim dziecku?
Nawet nie pamiętasz? Powiedziałam, że spodziewam się dziecka,
lecz to nie była prawda& Och, Vernonie, wybacz mi, wybacz&
W porządku, Nell. Nie przejmuj się. Wszystko obróci się na
dobre. George to niesamowicie równy gość i wierz mi, przy nim zawsze
będziesz szczęśliwa. A teraz, na litość boską, odejdz już. Nie chcę
być niegrzeczny, lecz jestem potwornie zajęty. Stracę całą rzecz,
jeśli natychmiast nie wezmę się do roboty&
Popatrzyła na niego, a potem wolno ruszyła ku drzwiom. Zatrzymała
się jeszcze i wyciągnęła ku niemu ramiona wymownym gestem.
Vernonie&
To było ostatnie rozpaczliwe błaganie.
Nawet na nią nie spojrzał, tylko potrząsnął niecierpliwie głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]