[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zgryzoty i należy sądzić, że woleliby raczej oddać życie, niż żeby była popełniona tak
wielka niesprawiedliwość, zwłaszcza że stała się ona przeszkodą do tego, żeby te dusze
zechciały kiedykolwiek słuchać Słowa Bożego i uwierzyć w nie. Zakonnicy uspokoili ich
jednak, jak tylko potrafili, i powiedzieli, że pierwszym okrętem, który będzie tamtędy
przechodził, poślą list na Hispaniolę i wpłyną na powrót władcy i wszystkich, którzy z nim
byli. Pań Bóg zesłał tam pózniej jakiś okręt, aby potwierdzić bardziej dobitnie potępienie
rządców hiszpańskich. Ojcowie napisali zatem do zakonników na Hispanioli, odwołując
się i protestując wielokrotnie. Nigdy jednak sędziowie nie chcieli w tej sprawie wymierzyć
sprawiedliwości, bo część Indian tak niesprawiedliwie i podle pojmanych przez
tyranów była im przydzielona. Dwaj zakonnicy, którzy przyrzekli Indianom, że za
cztery miesiące powróci ich władca Donalonso wraz z innymi, widząc, że ani po czte-
rech, ani po ośmiu miesiącach nie wrócili, przygotowali się
na śmierć i oddanie życia Temu, któremu je ofiarowali jeszcze przed wyjazdem. Indianie
zemścili się na nich, zabi-lając ich zgodnie ze sprawiedliwością, choć byli niewinni _-
widząc bowiem, że w ciągu czterech miesięcy nie spełniły się dane im obietnice, a nadto
60
nie wiedząc, jak i do dziś nie wiedzą na całej tamtej ziemi, że jest różnica między
zakonnikami a łotrami i rozbójnikami hiszpańskimi sądzili, że to zakonnicy byli
przyczyną zdrady. Zwiątobliwi zakonnicy cierpieli niesłusznie i z powodu tej niesprawie-
dliwości, według naszej świętej wiary są bez wątpienia prawdziwymi męczennikami i
królują dziś z Bogiem w niebie jako błogosławieni, gdyż zostali wysłani do Indii z nakazu
przełożonych zakonnych i mieli zamiar głosić i rozpowszechniać wiarę świętą, zbawić
wszystkie te dusze i ponieść wszelkie, jakie tylko mogłyby się nadarzyć trudy, a nawet
śmierć dla Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego.
Innym razem z powodu wielkich okrucieństw i niegodnych czynów popełnionych przez
dwóch chrześcijan Indianie zabili innych dwóch dominikanów i jednego franciszkanina,
czego jestem świadkiem, gdyż cudem boskim uniknąłem takiejże śmiercis5. Byłoby dużo
do opowiadania o tym i przeraziliby się ludzie grozą i okropnością tego wypadku. Ale
ponieważ to długa historia, nie chcę jej opowiedzieć aż do czasu, gdy w dzień Sądu
stanie się ona jawna, zwłaszcza, gdy Bóg pomści straszliwe i wstrętne zbrodnie
popełniane w Indiach przez ludzi nazywających się chrześcijanami.
W tych krajach, na przylądku zwanym Codera86 był lud, którego pań nazywał się
Higoroto było to imię własne, a może pospolita nazwa władców tej ziemi. Był on tak
dobry, a lud jego tak cnotliwy, że wszyscy Hiszpanie, którzy przybywali tam na okrętach,
znajdowali u niego pomoc, jedzenie, odpoczynek, wszelką pociechę i ochlo-
^ Indianie zamordowali ich na skutek tego, że awanturnik hiszpański Ojeda porwał (w r.
1520) trzydziestu Indian i sprzedał ich jako niewolników. W celu ukarania Indian za
zamordowanie misjonarzy gubernator San Domingo wysłał ekspedycję karną pod
dowództwem Gonzalesa de Ocampo, który wymordował sporą ilość mężczyzn, kobiet i
dzieci, a część Indian sprzedał w niewolę. ^ Na wschód od stolicy Caracas.
92
93
de. a takich, którzy uciekali z innych krajów, gdzie byli sprawcami wielu napadów i
zbrodni, i przybywali umierając z głodu, ocalił od śmierci dając pomoc i wysyłając oca-
lonych na Wyspę Perłową^7, gdzie było osiedle chrześcijan, których przecież mógłby
pozabijać i nikt by o tym nie wiedział, a Jednak nie zrobił tego. Wszyscy Hiszpanie w
końcu nazywali państwo Higorota gospodą i domem dla wszystkich. Pewien przeklęty
tyran postanowił urządzić tam napaść, ponieważ lud miejscowy czuł się zupełnie bez-
pieczny. Pojechał okrętem i zaprosił dużo ludzi, żeby wsiedli nań, jak zwykli wsiadać z
zaufaniem na inne. Skoro wsiadło dużo mężczyzn, kobiet i dzieci, rozwinął żagle i
pojechał na wyspę San Juan, gdzie zaprzedał wszystkich w niewolę. Przybyłem
wówczas na tę wyspę, widziałem tego tyrana i dowiedziałem się, co zrobił. Zniszczył
całkowicie tę krainę, co odczuli wszyscy hiszpańscy okrut-nicy, którzy napadali i rabowali
na tym wybrzeżu. Przeklinali oni tę okropną zbrodnię, bo stracili gospodę i przytułek,
który tam znajdowali jakby we własnym domu.
Zaznaczam, że pomijam niezliczone podłości i przerażające rzeczy tego rodzaju, które
na tamtych ziemiach popełniano i do dziś dnia się popełnia.
61
Przywiezli na wyspę Hispaniolę i na wyspę San Juan przeszło dwa miliony ludzi
niezależnie od mnóstwa innych, którzy tam byli zagarniętych w czasie napadów z
całego bardzo ludnego wybrzeża. Spowodowali ich śmierć na tych wyspach wysyłając
ich do kopalń i skazując na inne trudy. Wielka żałość bierze i serce się kraje na widok tak
szczęśliwego wybrzeża całkowicie opustoszałego i wyludnionego.
Jest prawdą dowiedzioną, że nigdy okręt napełniony Indianami porwanymi i
zagrabionymi w sposób, o jakim mówiłem, nie przejedzie, żeby nie wrzucić do morza
wiele trupów, tak że ogółem ilość Indian zamęczonych i zabitych przy pojmaniu i w
drodze stanowiła jedną trzecią ogólnej
^ Wyspy Perłowe leża na Morzu Karaibskim w pobliżu Nikaragui. Z wysp tych Hiszpanie
mogli łatwo się przedostawać do kraju zajętego już przez swych ziomków.
liczby pojmanych. Dzieje się tak dlatego, że do osiągnięcia celu Hiszpanom potrzeba
dużo ludzi, aby móc dostać więcej pieniędzy za większą ilość niewolników. Biorą zaś ze
sobą niewiele żywności i wody, bo tyrani, zwani armatorami, ni^ chcą wydawać za dużo,
starcza jej zaledwie dla Hiszpanów, którzy jadą okrętem na rozbój, a brakuje dla
nieszczęsnych Indian i przez to ci umierają z głodu i pragnienia i trzeba ich wrzucać do
morza. Prawdziwie powiedział mi jeden z ich ludzi, że od Wysp Lukajskich, gdzie
popełniono wiele mordów, do wyspy Hispanioli, co wynosi sześćdziesiąt czy
siedemdziesiąt mil, okręt trafiłby bez busoli i mapy nawigacyjnej kierując się jedynie
śladami trupów indiańskich wyrzucanych ze statków i unoszących się na powierzchni.
Serce się kraje każdemu, kto miałby choć odrobinę współczucia i widziałby ich nagich i
głodnych po przywiezieniu na wyspę, gdzie mają być sprzedani, jak padają mdlejąc z
głodu: dzieci i starcy, mężczyzni i kobiety. Potem zachowujących się jak baranki
oddzielają rodziców od dzieci, żony od mężów tworząc z nich stada po dziesięć i po
dwadzieścia osób i losując je, żeby wydzielić część dla pożałowania godnych armatorów,
to znaczy tych, którzy składają pieniądze na utworzenie floty z dwóch czy trzech okrętów,
a drugą część dla okrutnych zbójów, którzy napadają i chwytają po domach Indian. A jeśli
los padnie na stado, w którym jest ktoś stary albo chory, tyran, któremu przypada w
udziale, powiada: Do diabła z tym starym, po co mi go dajecie? %7łebym go grzebał? Po
cóż mam brać tego chorego? %7łeby go leczyć?" Proszę osądzić na tym przykładzie, jak
cenią Hiszpanie Indian i czy spełniają przykazanie boskie miłości blizniego, na których to
przykazaniach Prawo zawisło i Prorocy.
Okrucieństwo, jakie Hiszpanie popełniają względem Indian przy wydobywaniu, czyli
połowie pereł, jest jedną z najokrutniej szych i najbardziej przeklętych zbrodni, Jakie
mogą zdarzyć się na świecie. Nie ma żadnego tak piekielnego i rozpaczliwego sposobu
życia na tym świecie, który można by z tamtym porównać, choć wydobywanie złota z
kopalni jest w swoim rodzaju rzeczą najcięższą
94
95
[ Pobierz całość w formacie PDF ]