[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skiego towarzystwa.
 Dlaczego przyjęłaś tę ugodę?  zapytał.
 %7łeby być blisko ciebie bez tego twojego  nie  odpowiedziała natychmiast.
 Jakże inaczej mogłabym otoczyć twoje ciało moim, napinając je do granic możliwo-
ści na całe godziny?
Uścisnęła go w określonym miejscu, dając do zrozumienia, o czym myśli, znacznie
wyrazniej, niż chciałby to wiedzieć.
 Nie sądzę  odparował.  Twoim jedynym celem było wprawienie mnie w za-
kłopotanie albo wyeliminowanie mnie, żebym nie mógł być dobrym dowódcą przeciw-
ko demonom. Teraz, kiedy współpracujemy, moje towarzystwo nie może być dla ciebie
wielką przyjemnością. Musiałaś wiedzieć, że skazujesz się na długi, nudny dzień. Więc
dlaczego to zrobiłaś?
 Znowu stajesz się mądrzejszy  powiedziała.  Przypuszczam, że nie ma powo-
du, abym teraz nie mogła powiedzieć ci prawdy. My naprawdę chcemy pozbyć się tego
buczenia buczków. One są dla nas dokładnie tak samo szkodliwe, jak dla was rój świ-
drzaków. Za każdym razem, kiedy zbieramy się do odpoczynku w substancjalnej po-
staci, doprowadzają nas do szału swoim brzęczeniem. Próbowaliśmy wszystkiego, żeby
się ich pozbyć, ale pogorszyło to tylko sytuację. Kiedy zobaczyliśmy, jak zdeterminowa-
ni i sprytni jesteście w próbach pozbycia się nas, pomyśleliśmy, że moglibyście rozwią-
zać nasz problem z buczkami, jeżeli umiejętnie sprowokujemy was do tego. Taka jest
prawda. Jesteśmy zdesperowani i chcemy waszej pomocy. Bez niej i tak będziemy mu-
sieli opuścić Dolinę.
 Sugerujesz, że gdybyśmy nie robili niczego, wy, demony, i tak odeszlibyście, a pro-
blem polników byłby rozwiązany?  zapytał Esk, zmartwiony.
 Co za ironia, prawda?  zapytała zadowolona z siebie.
 Nie wiesz, jak ja się teraz czuję!
 Och, wiem  odparła.  Nawet, kiedy nie rozwiążesz naszego problemu, będę
czerpała przyjemność z przypominania sobie, ile frustracji spowodowałam, mówiąc ci
tylko prawdę.
Esk zaśmiał się gorzko.
 Przechytrzyłaś mnie. Gdybym jednak miał zrobić to jeszcze raz, prawdopodobnie
postąpiłbym tak samo, ponieważ...
 Z powodu tej metalowej dziewczyny? Wy, śmiertelnicy, przykładacie nadmierną
wagę do wzajemnych związków.
 Czy naprawdę jest waszą zakładniczką? Nie powiedziałaś tego tylko po to, żeby
250
spowodować większe zamieszanie?
 Mamy obydwoje. Przypomnij sobie, byłam z tobą, kiedy ich opuściłeś. Wiedzie-
liśmy dokładnie, gdzie są. Nie mogliśmy uprowadzić ciebie, ponieważ chcieliśmy two-
jej pomocy. Oni natomiast, kiedy ich zostawiłeś, stali się łatwą zdobyczą. W pierwszej
chwili myśleli, że ich ratujemy, ale gdy zrozumieli, kim jesteśmy, dziewczyna zaczęła
krzyczeć, wołała cię po imieniu. Było to całkiem zabawne.
 Do Demona z tobą!  powtórzył Esk.
 Przedyskutowaliśmy to wcześniej  przypomniała mu.
Esk zamilkł. Wciąż go zadręczała, gdy tylko miała okazję. Już zdecydował, że jej po-
może, ale nie chciał dawać jej dodatkowej satysfakcji.
Zapadła noc. Położył się i zasnął, starannie układając się twarzą w kierunku gniaz-
da świdrzaków. Demonica gładziła go po włosach w taki sam sposób, jak Bria, używając
poły osłony, ale nie chciało mu się przeklinać jej jeszcze raz. Jutro znowu będzie z Brią!
Ta myśl pozwoliła mu znosić to wszystko.
Do południa następnego dnia świdrzaki odeszły. Mógł bezpiecznie zwinąć zaklęcie.
Zrobił to, a Metria wywołała u niego ostatni raz gęsią skórkę i odłączyła się. Przegrał,
jak przepowiadała. Teraz miał przed sobą nową czarną robotę.
Dolina wyglądała jak jedna wielka jatka. Tamy zbudowane przez demony były zruj-
nowane, podziurawione tak gęsto, że zawaliły się. Drzewa były rozszarpane i wiele
z nich umrze. Woda, zalewając dziury i jamy, utworzyła ogromne błotniste grzęzawisko.
Nad całym tym obszarem zapanowała martwa cisza.
Esk, który już zabierał się do zwijania Void, nagle zamarł.
 Metria, czy coś zauważyłaś?  zapytał. Przyjęła swoją naturalną formę.
 Zauważyłam, że swoim głupawym wysiłkiem zrujnowałeś Dolinę polnikom i de-
monom. Odbudowa tych tam będzie prawdziwie czarną robotą.
 Dlaczego chcecie je odbudować?
 %7łeby pozbyć się buczków, oczywiście.
 Posłuchaj, Metria. Co słyszysz?
Nasłuchiwała.
 Absolutnie nic. To jest dziwne.
 A co z buczkami?
Była tak zdziwiona, że rozpuściła się w parę i potem wróciła do swojej postaci.
 Odeszły! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •