[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak myślę.
Co, że gdzieś ze mną pójdziesz, czy że ludzie, którzy mają dzieci, też czasem
wychodzą?
Uśmiechnął się i mrugnął okiem w kolorze brunatnego cukru.
No to co, chcesz się ze mną umówić czy nie?
Umówić, ale gdzie?
Wzruszył ramionami.
Do kina albo na tańce. Pograć w bilard. Na co. masz ochotę.
Kiedy zajechali na miejsce, Novalee zobaczyła na ganku Forneya z Americus.
A co byś powiedziała na sobotę? zapytał.
Nie wiem.
Zgoda. I tak jutro się widzimy, jak przyjdziesz po samochód. Może wtedy
będziesz wiedziała.
Dzięki za podwiezienie.
Kiedy tylko Novalee wysiadła, Troy wycofał się na podjazd i zapalił reflektory.
Ujęta w dwa silne snopy światła, oślepiona ich blaskiem, zatrzymała się, niepewna,
dokąd idzie.
Rozdział 14
Pan Whitecotton?
Mężczyzna odwrócił się i przez przymknięte powieki wpatrywał się w oczy
Novalee.
Czy pan mnie pamięta? zapytała, nagle przestraszona, że mógłby
zapomnieć. Pan mi dał...
Książeczkę dziecka dokończył. A ty zrobiłaś mi zdjęcie. Wziął ją za
rękę. Pamiętam cię bardzo dobrze. Lubisz bujawki ogrodowe i Ostatnie deski
ratunku .
Wiedziałam, że któregoś dnia na pewno pana spotkam. Novalee się
zdziwiła, że w gardle poczuła skurcz taki sam jak wtedy, kiedy usiłowała
powstrzymać płacz.
Kiedy puścił jej rękę, przez chwilę jeszcze pozostawiła ją zawieszoną w
powietrzu, jakby nie chciała przerwać kontaktu.
Wiele razy o tobie myślałem powiedział Moses Whitecotton.
Tak?
Tak. Wiele razy.
Tamtego dnia... O tym wszystkim, co mi pan mówił tamtego dnia... ja o tym
myślę. I pamiętam dokładnie wszystko, co mi pan powiedział...
Och, może czasem za dużo mówię. Rozłożył ręce w bezradnym geście
człowieka, przyznającego się do własnych słabości.
Nie. Miał pan rację. To, co pan wtedy mówił o czasie, o imionach i...
Tak, rzeczywiście, dużo mówiliśmy o imionach. Ale wiesz co, nie zdradziłaś
mi swojego imienia.
Novalee. Novalee Nation. Odsłoniła sweter, żeby mógł zobaczyć plakietkę z
imieniem i nazwiskiem. Ja teraz tutaj pracuję.
No to cóż, Novalee Nation, kolej na ciebie, żebyś wreszcie ty coś
powiedziała. %7łebyś mi coś powiedziała o swoim dziecku.
A nie słyszał pan o mnie?
Nie. Nie słyszałem.
Widać było, że pan Whitecotton nie jest człowiekiem, który by udawał. Nie, z
pewnością nie udawał.
Urodziłam dziewczynkę.
Dziewczynkę. Skinął głową. Tak się zastanawiałem...
Ona jest... jest po prostu... Novalee się roześmiała, sięgając do języka słów
niewypowiedzianych.
O, nie ma nic słodszego, jak takie maleńkie dziewczynki. Mężczyzna
poruszył się w sposób sygnalizujący oczekiwanie jakby chciał coś usłyszeć, nie
zadając pytań.
Ma silne imię powiedziała Novalee.
Cieszę się bardzo.
To jest imię, które wytrzyma różne przeciwności losu.
A one przyjdą powiedział pan Whitecotton, kiwając głową nad ich
nieuchronnością.
Ma na imię Americus.
Moses wpatrywał się w Novalee nieruchomymi oczyma.
Americus powtórzył. Odwrócił się, dając czas słowu, by wybrzmiało, by
zyskało niezbędny dystans, a następnie znów spojrzał na Novalee. Americus
Nation. To wystarczy. To z pewnością wystarczy.
Przez chwilę milczeli, ale było to milczenie wygodne, niekrępujące, przerwane
wreszcie przez komunikat z głośnika wzywający dodatkowych kasjerów.
To do mnie wyjaśniła Novalee.
Jutro tu pracuję. Będę robił zdjęcia powiedział Moses Whitecotton.
Novalee się uśmiechnęła.
Wiem.
A ty też tu będziesz jutro?
To jest mój wolny dzień, ale będę.
Z Americus?
Obie będziemy.
Do stanowiska obsługi klienta podeszła kierowniczka, młoda blondynka Reggie
Lewis.
Cześć, Mose. Miło cię widzieć.
Moses sięgnął po stojącą za nim na kontuarze teczkę.
Moses powiedział silnym, stanowczym głosem. Moses Whitecotton.
Wieczorem Novalee przebierała Americus we wszystko, co tylko miała. W
[ Pobierz całość w formacie PDF ]