[ Pobierz całość w formacie PDF ]

soby i pociągnął dalej. Do wiosny starczą, ale co po-
tem? Handel ustał, gospodarstwa leżą przeważnie od-
łogiem. Bolko jeszcze mógłby opanować wzrastające
rozprzężenie, z nim Witosza musiałby się liczyć. Gdy-
by go nie stało, państwo Piastów rozpadnie się na
łup sąsiadom. Licho zbrojne gromady potrafią palić
dworce możnowładców i chrześcijańskie świątynie,
ale żadnego oporu nie stawią najazdowi. Jednak
najbliższym niebezpieczeństwem był zagrażający
Kłód. Tego Bolko, nawet gdyby wrócił, opanować nie
potrafi.
Biegan rozgoryczony był. Od wyrostka w drużynie,
nawyki do ładu i posłuchu oraz niemal nabożnej czci
dla władcy. Oni stanowią prawa i wolno im więcej
niż innym. I Chrobry rozwiązły był, ale ugiął się pod
klątwą Radzima. Bolkowi już Bożęta klątwą groził,
ale wówczas palatyn Michał zażegnał niebezpieczeń-
stwo. Teraz usunął się, a metropolita Stefan bez wąt-
pienia sięgnie do tej broni. Wówczas po stronie księcia
pozostaną tylko niekarne pogańskie gromady. %7łe Bolko
się nie ugnie, tego Biegan był pewny.
Trosk mu nie brakło, ale najbliższą była niepe-
wność, co stało się z Bolkiem. Jeżeli się nie odnajdzie,
trzeba samemu coś postanowić.
Gryzła go też sprawa Sulisaki. Nie ważył się przy-
garnąć księciu, zresztą znając go wiedział, że byłoby
to daremne, ale dotknięty się czuł, że Bolko synom
jego zlecił jej porwanie. Nie tak służyć drużynnicy po-
winni, baraśnikami * być nierządu. Obelgi, jakie ich
spotkały, dotknęły i jego.
Biegan wahał się jeszcze, czekając na powrót wy-
słanych na poszukiwania ludzi. Jeśli nie znajdą księcia,
na nic siedzieć bezczynnie w Poznaniu. Sam niewiele
zdziała, by jakiś ład zaprowadzić. Albo w ślad za in-
nymi uchodzić na Mazowsze, gdzie Mojsław chętnie
1
baraśnikami  pośrednikami
197
by go przyjął, al'bo połączyć się z Awdańcami. Palaiyn
Michał, wzmocniony kilkuset dobrze uzbrojonymi ludz-
mi, może jeszcze coś zdziałać. Awdańce nie cieszyli
się wprawdzie mirem u zawistnych możnowładców,
ałe lubiani byli przez prosty lud.
Biegan tracił już nadzieję, by wysłani na poszu-
kiwania odnalezli księcia, lecz jednego wieczora, gdy
gotował się już do wypoczynku, wpadł Przebąd i rzucił
podniecony:
 Książę wrócili. Koń zmarniony ze wszystkim
i sam nie lepszy.
Chciał mówić dalej, ale Biegan już nie słuchał.
Zbierał się co prędzej, sam dowie się, co zaszło.
Mimo spóznionej pory w starym dworcu widać
było ruch. Przez serca okiennic wypadały w ciemność
i mgłę snopy światła. Nie pytając i nie opowiadając
się Biegan skierował się do świetlicy.
Gdy ujrzał Bolka siedzącego za stołem, pomyślał,
że Przebąd nie przesadził. Wychudły był, zarośnięty
i jakby postarzały. Obojętnie spojrzał na Biegana prze-
krwionymi oczyma, pod którymi leżały cienie, i sięgnął
po dzban z piwem. Nalał w kubek i wypił chciwie,
musiał pić już dawno, bo spojrzenie miał błędne, a na
czole świeciły kropelki potu.
Biegan zrozumiał, że nie pora mówić o sprawach,
ale paliła go ciekawość. Milczał jednak, wiedząc, że
Bolko nie huba, by go wypytywać, ale gdy milczenie
się przedłużało, zaczął:
 Szukaliśmy wszędy waszej miłości. I macierz
wasza nispokojna, co się z waimi stało. Słać do niej
trzeba, uwiadomić, iżeście wrócili.
Bolko drgnął, jakby się obudził i rzekł ze zło-
ścią:
 - Kto ci kazał? Bez cały żywot czekać obykła...
Nie skończył i znowu pogrążył się w milczeniu. Bie-
gan zrozumiał, że niczego się nie dowie. Wstał i rzekł:
 Wywczasujcie się, miłościwy panie. O sprawach
pogadamy sposobniejszą porą, bo pilnie coś postano-
wić trzeba.
Wstał i wyszedł, ale nie był dobrej myśli. Księcia
chyba ktoś zauroczył.
Biegan splunął przez ramię; przez cały żywot na-
wykł tylko słuchać i wykonywać rozkazy. Teraz oko-
liczności się zmieniły, zmuszając go do myślenia za
księcia. Ale cokolwiek by wymyślił, skoro Bolko się
odnalazł, do niego należy postanowienie, samowolnie
niczego nie może poczynać. Pchnął tylko gońca do Do-
broszki, bo nie wiedział, czy Bolko pomyśli o tym, by
zawiadomić matkę o swym powrocie, i siedział bez-
czynnie w swym dworcu, czekając na wezwanie. Stan
Bolka niepokoił go i codizieninjie dowiadywał się o nie-
go. Wyczerpany był niewątpliwie, bo przez pierwsze
trzy dni na przemian spał i pił, ale nie zdało się, by
się rozwijała jakaś choroba. Istotnie doniesiono Bie-
ganowi, że książę wyparzył się w łazni, ogolił zaro-
śnięte policzki i jakby przyszedł do siebie. Biegan nie
czekał już na wezwanie, zebrał się i pojechał na gród.
Postanowił rozmówić się z Bolkiem, czy ten zechce,
czy nie.
Zastał go przy wieczerzy. Wychudły był jeszcze, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •