[ Pobierz całość w formacie PDF ]

po jego brodzie, oczach, aż zaczęły całować jego ucho.
Czuła jego oddech na swojej szyi.
- Czy nie czujesz podÅ›wiadomie, że po to ciÄ™ tu przywio­
złem? - spytał głosem szorstkim od pożądania.
- Nie wiem - odpowiedziaÅ‚a zamroczona jego blisko­
ścią. - Czy to ważne? Istotniejsze jest to, że jesteśmy teraz
tutaj pod tym pięknym niebem, obok cudownego oceanu, na
piasku, który Bóg stworzył dla ludzi, którzy zapomnieli
o kocu - spojrzała na niego oszołomiona - i tuż obok
autostrady, na której nikt się nie zatrzyma, aby na nas
patrzeć, nawet policyjny patrol.
Jake podniósł się na kolana i odruchowo rozejrzał wokół
siebie. Spojrzał na wydmy obok autostrady, które dawały im
schronienie. Potem stanął na stopach,, patrząc wciąż na
twarz Jill i wyciągając dłoń w jej kierunku.
61
Chwyciła jego rękę, usiadła a potem wstała. Spacerowali
razem po wydmie, trzymając się za ręce. Jake zdjął koszulę
i rzucił ją na piasek. Jego twarz przybrała dziwny wyraz,
kiedy powiedział:
- Czy nie sądzisz, że w każdym trzeba się zakochać dwa
razy, Jill?
Usiadła na piasku, wciąż ściskając jego dłoń.
- Nie wiem, dlaczego pytasz? - rzuciła okiem na jego
długie, silne, pięknie ukształtowane ramiona.
- Ponieważ dwa wspomnienia sÄ… lepsze niż jedno - wy­
szeptał łagodnie, siadając obok niej.
Przymknęła oczy i starała się poczuć świat, który ją
otaczał. Docierał do niej śpiewny szum morza, jasne błyski
ognia tańczyły pod jej powiekami. To było takie doskonałe
uczucie. Naraz spojrzała w jego oczy i zobaczyła, że są
ciemniejsze i bardziej błękitne niż były kiedykolwiek, kiedy
się w nią wpatrywał. Wtedy on schylił się i delikatnie
pocałował płatek jej ucha. Wiedziała, że od tej chwili będzie
go pożądać nie mniej niż on jej. Zauroczył ją po prostu
bardziej niż uważała, że to kiedykolwiek będzie możliwe.
Poczuła nagły strach i starała się powrócić do przytomności.
- Tak bardzo cię pożądam, Jill - pocałował ją w usta.
- Tak bardzo ciÄ™ pragnÄ™.
Na próżno starał się opanować swoje zmysły. Patrzyła,
jak on pozbywa się swojego ubrania, a jego ciało połyskuje
w świetle księżyca, odbijającym się od wody.
I nagle Jake zaczął się szybko ubierać, założył koszulę
i zapiął spodnie. Była pewna, że stało się coś strasznego, ale
nie wiedziała co.
- Jake! - rozejrzała się wokół. - Co się stało?
- Nie mogę tego zrobić, Jill i nawet nie mogę wyjaśnić
dlaczego. Może czas na to jest nieodpowiedni, nie wiem
- nadal poruszał ustami, ale nie słyszała już innych jego słów.
Kopnął nogą piasek i poszedł w stronę wody.
Niczego nie rozumiaÅ‚a, targana pożądaniem i namiÄ™tnoÅ›­
cią we własnym wnętrzu a potem zaczęło się jej wydawać, że
62
pojmuje. Była tak rozpłomieniona jego pieszczotami, że nie
znalazła chwili czasu, żeby pomyśleć o konsekwencjach
wszystkiego, czyli o locie. Jake był w stanie odejść od niej, był
w stanie powstrzymać się i wziąć pod uwagę to, co mogło się
wydarzyć pózniej. Był tak bardzo silny. W jednej chwili
pokochała tę jego siłę i zaczęła jej nienawidzieć.
Podszedł do niej i zrozumiał jej rozdrażnienie. Wolno
pokiwał głową z lewa na prawo a potem przyklęknął i wziął
jej twarz w swoje dłonie. Z półuśmiechem rzekł:
- Czy wiesz, że dotąd nie zalecaliśmy się do siebie?
- chwycił jej dłoń. - Czekałem cały rok, żeby poznać Jill
Danbury. Teraz mam zamiar to zrobić. Chcę cię poznać, Jill.
Kiedy wrócimy na ziemiÄ™, bÄ™dziemy o sobie wiedzieć wszyst­
ko, co najważniejsze. Obiecuję.
Objął ją mocno, przyciągnął do siebie i pocałował, ale nie
był to namiętny, a raczej przyjacielski pocałunek. Po chwili
wypuścił ją z objęć, wziął za rękę i poprowadził w stronę
samochodu.
- Wiesz, nigdy nie przypuszczałem, że potrafię się tak
kontrolować - przyznaÅ‚ niespodziewanie nieÅ›miaÅ‚ym gÅ‚o­
sem. - Zaskoczyłem dzisiaj sam siebie. Naprawdę - pokiwał
głową.
Jill nie była w stanie odpowiedzieć, chociaż nikły uśmiech
zaigrał na jej wargach. Kochała go i wiedziała, że będzie go
kochać zawsze i, prawdę mówiąc, ją także zaskoczył.
Wziął głęboki oddech i westchnął.
- Zapomniałem o ognisku. Muszę wrócić i wygasić je.
Wrócę za chwilę.
Serce dudniące w jej piersi uspokoiło się w końcu
i przestała czuć ucisk w żołądku. Wiedziała jednak, że inny
ogień, który rozpalił się na tej plaży nigdy nie zgaśnie. Będzie
trwał przez całe jej życie.
Rozdział VI
Nadeszła chwila odliczania. Oboje astronauci ubrani
w jednakowe skafandry, lekkie i wygodne, byli przygotowa­
ni do startu. Wahadłowiec  Wenus" połyskiwał złotymi
kolorami. Jake zjadł solidne śniadanie o piątej rano. Jill
wypiła tylko szklankę soku pomarańczowego, a i do tego
musiała się zmusić. Była pierwszą Amerykanką wylatującą
w przestrzeń kosmiczną i nie była w stanie przełknąć niczego,
nawet najmniejszego kęsa. Jej uczucia niepokoiły ją. Chciała
na tyle uspokoić zgiełk, który panował w jej głowie, żeby
chociaż nie przeszkadzał jej w działaniu. Wszystko szło
dosyć łatwo.
Wczesnym rankiem do ich piersi przymocowano przewo­
dy, żeby lekarz wojskowy mógł śledzić pracę ich serc. Jill
zastanawiała się, co się stanie, jeżeli wykres na monitorach
w centrum kontrolnym będzie wykrzywiał się w rytm
skurczów jej żoÅ‚Ä…dka. Cokolwiek jednak pokazywaÅ‚ bio­
medyczny telemetr, musiało to być możliwe do przyjęcia,
bowiem lekarz nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń.
Praca Jill podczas startu była o wiele łatwiejsza niż
Jake'a, który siedziaÅ‚ wÅ‚aÅ›nie zajÄ™ty ostatnimi przygotowa­
niami. Oblizując usta, rzuciła na niego krótkie spojrzenie.
Znalazł chwilę czasu, żeby spojrzeć i mrugnąć do niej
okiem. Pewność siebie, jaka z niego emanowała, odegnała
nudnoÅ›ci pojawiajÄ…ce siÄ™ w ostatnich minutach przed star­
tem.
Czternaście pakunków składających się na wyposażenie
radaru meteorologicznego razem z różnymi innymi urzÄ…dze­
niami zostało ulokowanych w tylnej części wahadłowca.
64
Nagle zaczęło się odliczanie. Do startu została jedna
minuta. Jill spojrzała szeroko otwartymi oczami na Jake'a,
który siedziaÅ‚ za stoÅ‚em sterowniczym z rÄ™kami spoczywajÄ…­
cymi bez ruchu i oczami wpatrzonymi prosto w światła
kontrolne, które migotały jak szalone.
Minęło pięćdziesiąt sekund i nadeszła ostatnia chwila.
Wydawało się, że te ostatnie sekundy mijają najwolniej.
Dziesięć. Wszystkie miesiÄ…ce ćwiczeÅ„ w Houston, No­
wym Meksyku, Kalifornii, tutaj w Cape, wszystkie te
wypełnione zajęciami godziny, tygodnie, miesiące i lata
skupiły się w tej jednej chwili. Jill przypomniała sobie, jak po
raz pierwszy znalazÅ‚a siÄ™ wÅ›ród tych wszystkich skom­
plikowanych urządzeń i myślała wtedy, że nigdy się w nich
nie rozezna ani nie nauczy się nimi posługiwać. Jednak
zrobiła to.
Dziewięć. Kiedy to wszystko się zaczęło? To pragnienie,
aby wejść do programu badania przestrzeni kosmicznej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •