[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lekarz. Miał już wejść za ladę recepcji, gdy ktoś gwałtownie pchnął wahadłowe drzwi
wejściowe.
 Pomocy!  zawołał mężczyzna podtrzymujący zwisającą mu przez ramię kobietę.
Zdołał podejść kilka kroków w stronę punktu przyjęć, zachwiał się i prawie upadł.
Pitt był pierwszą osobą, która podtrzymała mężczyznę za ramię. Bez chwili namysłu
ulżył mu, przejmując kobietę. Trudno było ją utrzymać, ponieważ cały czas jej ciało ogarniały
silne spazmy bólu.
Podbiegła do nich Cheryl Watkins, kilka innych osób także pospieszyło z pomocą, nawet
doktor Sheila Miller wyszła ze swojego gabinetu, słysząc wołanie o pomoc.
 Na urazówkę  poleciła doktor Miller.
Nie czekając na łóżko na kółkach, Pitt zaniósł kobietę w drgawkach w głąb izby przyjęć.
Przy pomocy Sheili, która stanęła po drugiej stronie stołu badań, Pitt położył chorą. Gdy to
zrobił, po raz drugi tego dnia jego wzrok spotkał się ze wzrokiem Sheili. Nie padły żadne
słowa, lecz tym razem spojrzenie mówiło całkiem co innego.
Pitt wycofał się. Do gabinetu wbiegły pielęgniarki i lekarze. Recepcjonista stał jednak i
przyglądał się. Zawsze kiedy mógł, starał się dla treningu pozostawać w czasie udzielania
pomocy.
Zespół lekarski pod kierunkiem Sheili szybko poradził sobie z atakiem. Kiedy zaczęli się
zastanawiać nad diagnozą, pacjentka dostała następnego gwałtownego ataku.
 Co się z nią dzieje?  wymamrotał jej mąż. Wszyscy zapomnieli, że wszedł za
pozostałymi do sali. Jedna z pielęgniarek podeszła do niego i gestem ręki poprosiła o
opuszczenie gabinetu.  Ma cukrzycę, ale nigdy nie miała ataków. To się nie powinno było
stać. To znaczy, miała tylko kaszel. Jest przecież młodą kobietą. Coś jest nie tak, wiem to.
Kilka minut po wyjściu mężczyzny do poczekalni Sheila uniosła głowę i spojrzała na
monitor rejestrujący pracę serca. Jej uwagę przyciągnęła nagła zmiana dzwięku dochodzącego
z urządzenia.
 Uff. Coś się tu dzieje i nie podoba mi się to.
Regularne dotychczas bicie serca stało się nierówne. Zanim ktokolwiek zdążył
zareagować, włączył się alarm. Pacjentka miała migotanie komór.
 Czerwony kod!  rozległo się z głośników.
Do gabinetu wpadło kilku następnych lekarzy zaalarmowanych sygnałem o zatrzymaniu
akcji serca. Pitt wycofał się jeszcze głębiej, aby nie przeszkadzać. Zdarzenie uznał za
podniecające, ale i przerażające. Zastanawiał się, czy zdoła się kiedykolwiek nauczyć
wystarczająco dużo, żeby skutecznie zachować się w podobnej sytuacji.
Zespół pracował niezmordowanie, lecz bez skutku. Sheila wyprostowała się znowu i
przedramieniem otarła pot z czoła.
 Po wszystkim  powiedziała niechętnie.  Straciliśmy ją.
Już od trzydziestu minut na ekranie monitora widzieli wyłącznie prostą linię. Cały zespół
zwiesił głowę z przygnębienia.
Stara waga sprężynowa zaskrzypiała, kiedy doktor Curtis Lapree włożył wątrobę
Charliego Arnolda na szalę. Wskazówka podskoczyła na skali.
 Normalna  powiedział Curtis.
 Spodziewałeś się, że nie będzie normalna?  zapytał Jesse Kemper.
On i detektyw Vince Garbon zatrzymali się, żeby przyjrzeć się autopsji pracownika
administracji Uniwersyteckiego Centrum Medycznego. Obaj policjanci ubrani byli w
ochronne ubrania.
Ani Jesse, ani Vince nie należeli do osób, na których autopsja robiła silniejsze wrażenie.
Przez lata widzieli ich setkę lub więcej, szczególnie Jesse starszy od Vince a o jedenaście lat.
 Nie  odpowiedział Curtis.  Wątroba wygląda normalnie, więc sądziłem, że wagę też
ma w normie.
 Przychodzi ci do głowy, jak ten biedak mógł zginąć?  spytał Jesse.
 Nie. Wygląda jak kolejna tajemnicza ofiara.
 Tylko mi tego nie mów.  Jesse był rozdrażniony.  Liczę, że mi powiesz, czy to
zabójstwo, czy wypadek.
 Spokojnie, poruczniku  odparł Curtis ze śmiechem.  %7łartuję sobie. Powinieneś
przecież wiedzieć, że sekcja zwłok to dopiero początek autopsji. W tym przypadku
spodziewam się, że badania mikroskopowe okażą się szczególnie ważne. Najgorsze, że
zupełnie nie wiem, co myśleć o tej dziurze w ręce. Spójrzcie na to!
Curtis uniósł rękę Charliego Arnolda.
 Ta cholerna dziura jest idealnie okrągła.
 Czy to może być rana po kuli?  zastanowił się Jesse.
 Sam sobie odpowiedz na pytanie. Widziałeś wiele ran postrzałowych.
 Prawda, to nie wygląda na ranę postrzałową  przyznał Jesse.
 Jak jasna cholera, że nie wygląda  przytaknął Curtis.  To by musiała być kula pędząca
z prędkością światła, rozgrzana jak wnętrze Słońca. Spójrz, jak wszystko na krawędziach rany
jest spalone. A co się stało z kością i tkanką miękką? Mówiłeś, że nie znalezliście żadnych
odprysków kości ani fragmentów ciała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •