[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak ojciec kocha własnego syna. Ale popełniłem błąd chcąc, aby był podobny do
mnie, aby polubił mój styl życia. No i tylko takie życie rozumiał. Kiedy został
sparaliżowany, uświadomił sobie, że takiego życia już nigdy nie będzie mógł pro-
wadzić, gdyż tylko od pasa w górę jest sprawny. To oczywiste, że mógłby prowa-
dzić pożyteczne życie. Tu na wyspie mieszka człowiek podobnie unieruchomiony
po wypadku samochodowym. Zdarzyło się to, kiedy był bardzo młody. Zbudował
143
sobie nowe życie. W ubiegłym roku uczestniczył w olimpiadzie dla niepełno-
sprawnych i zdobył brązowy medal. Michael znał go bardzo dobrze. I podziwiał.
Ale z powodu tego stylu życia, do jakiego przyuczyłem Michaela, nie widział sie-
bie w roli inwalidy. I w żadnej innej roli. Już w szpitalu w Bulawayo prosił, abym
mu pomógł umrzeć. Innymi słowy prosił, abym go zabił. Umówiliśmy się, że po-
czeka trzy miesiące. Jeśli po tym czasie nie zmieni zdania, to mu pomogę. Tak
powiedziałem. Obiecałem mu to. Ale on mi nie uwierzył.
Gloria Manners przez cały czas wpatrywała się w morze.
 Zrobiłby pan to?  spytała po chwili.
 Tak.
 Zdobyłby się pan na to?
 Tak.
Do portu zawijał prom pełen jednodniowych wycieczkowiczów. Zabrzmiała
syrena, pani Manners chciała zadać następnie pytanie i już otwierała usta, ale po-
jawił się kelner z tacką i szklanką pełną rubinowego płynu. Podał Creasy emu,
złożył zwyczajowe kondolencje szturchając go lekko w ramię, poklepaniem bo-
wiem nie można było tego nazwać, i odszedł. Creasy duszkiem wypił całą zawar-
tość szklanki.
 Przed mniej więcej dziesięciu laty byłem tu na ślubie w innym hotelu 
zaczął opowiadać Creasy.  Wypiłem za dużo szampana, a szampan nigdy nie
szedł mi na zdrowie. Następnego ranka maitre d hotel spreparował mi drinka,
który w pół godziny zlikwidował kaca. Ten maitre d hotel to obecny dyrektor pani
hotelu. Idąc tu na górę, poprosiłem go o to samo. Mam nadzieję, że poskutkuje
i tym razem.
 I naprawdę zabiłby pan Michaela po trzech miesiącach? Gdyby o to popro-
sił?
 Zrobiłbym to. Ale po trzech miesiącach nie poprosiłby. Popełniłem jeszcze
jeden wielki błąd. Tamtej nocy w Bulawayo powinienem był z nim zostać. I przez
kilka następnych nocy. Myślałem, że jest odporniejszy.
 No, a jego list?
Creasy westchnął głęboko.
 Już powiedziałem. To wymówka. Wobec samego siebie.  Wstał.  Dro-
ga pani Manners, argumenty zawarte w liście mogły zaważyć w jednym procen-
cie. Michael nie spodziewał się, że list może wpaść w pani ręce. . . Bardzo mi jest
przykro, że wpadł. Niech pani wraca spokojnie do Denver bez najmniejszych wy-
rzutów sumienia. Zabójcy pani córki zostali ukarani. Nie żyją. Przyczynił się do
tego i Michael, o którym proszę zachować dobre wspomnienie.  Odstawił pustą
szklankę, zbierając się do wyjścia.
Zatrzymała go słowami:  Bardzo proszę o jeszcze dziesięć minut, panie
Creasy. Potem rozejdziemy się każde w swoją stronę.
Widząc błagalne spojrzenie, usiadł z powrotem.
144
 Czy to, co pan przed chwilą powiedział, miało tylko na celu uspokojenie
mojego sumienia?
 Nie. To była prawda. Może pani przeszłość kryje inne powody do wyrzu-
tów sumienia, ale ten nie istnieje. Minionego wieczoru mieliśmy stypę. Zjawili
się nieoczekiwanie moi starzy przyjaciele. I Michaela też. Podczas stypy pogrze-
baliśmy duszę Michaela. Zamknęliśmy przeszłość.
 Tak łatwo?
 Wcale niełatwo. Za kilka dni lecę do Hongkongu, gdzie pochowam kilka
kolejnych dusz. I ciał, w których jeszcze mieszkają. Dopiero potem będę mógł
spać spokojnie.
Bacznie mu się przyglądała i pod maską spokoju dostrzegała wielki ból.
 Właśnie o Hongkongu chciałam z panem porozmawiać.
 O Hongkongu?
 Przez ostatnie dwa dni w Bulawayo nie miał pan oczywiście na to głowy
i czasu. Ale czy miał pan okazję przeczytać raport szefa policji Ndlovu na temat
Beckerów? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •