[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdział XI
Royston Spode po raz ostatni pchnął swoim ciałem i ciężko zwalił się na leżącą pod nim Indiankę. Rozluznił mięśnie, dając się
opanować przyjemnemu zmęczeniu. To było dobre, bardzo, bardzo dobre. Potrzebował tego, by przygotować się do
nadchodzącej nocy i ogromnego ryzyka, które musiał podjąć, by osiągnąć najwyższą potęgę.
Leżał tak w objęciach dziewczyny przez około dwadzieścia minut. Alison, dziewczyna, którą odebrał jej mistrzowi w Port de
Prince doskonale nadawała się do takich zabaw. W zależności od jego woli potrafiła być uległa bądz agresywna, bez słowa
wypełniała każde jego polecenie. Czegóż więcej mógłby pragnąć mężczyzna?
Uklęknął i spojrzał na nią. Jej twarz nie wyrażała niczego, oczy miała zamknięte, gdyż po akcie spełnienia nie wolno jej było
patrzeć na ciało mistrza, dopóki on na to nie zezwolił. Jedynym pragnieniem dziewczyny było zaspokoić go, gdyż on był władcą
jej ciała i duszy. W razie konieczności umarłaby za niego, przynajmniej tak być powinno. Zastanawiał się... gdy żąda od niej
miłości, ona daje mu ją, lecz nawet on nie umiał przeniknąć jej najskrytszych myśli. Martwiła go jedna rzecz - wyraz jej twarzy
tego ranka, gdy mówiła mu, że w salonie jest Sabat. Wyczytał wtedy z jej wielkich oczu .. coś, coś, czego nie widział u niej
nigdy przedtem i co go zaniepokoiło. Owszem, zgodnie z poleceniem dała Sabatowi kawę ze środkiem usypiającym, ale gdy
Spode przyjrzał jej się
149
wcześniej, dostrzegł coś dziwnego w sposobie w jaki szła, w jaki niosła filiżankę. Robiła to z jakąś niechęcią, jakby wolała nie
serwować gościowi tej zatrutej kawy. Lecz mogło mu się tylko tak wydawać. Royston próbował się w ten sposób pocieszać,
lecz od kiedy przywiózł Alison do Anglii, czuł wciąż nieokreślony niepokój. Wiedział bowiem, że na Haiti sprawował nad nią
opiekę uczeń Dam-ballacha, największego z bogów Rada. Bóg ten nie był dobry, lecz z pewnością nie był też zły. Jego religia
kształtowała dusze Indian od niemowlęcia, czy więc on, Royston Spode, był wystarczająco silny, by oderwać ją od dawnych
wierzeń i przekonań do służby bogom Rozkładu?
- Ubierz się.
Na dzwięk tego polecenia dziewczyna wstała i sięgnęła po długą, wielobarwną suknię. Ubranie było w wielu miejscach podarte,
gdyż Royston pożądał jej ciała zbyt niecierpliwie, by długo czekać, a ona nigdy przeciw temu nie protestowała.
- Jest pózniej niż sądziłem, kochaliśmy się zbyt długo, ceremonia powinna była się już rozpocząć. Gdy przyjdziemy, zapewne
niektórzy ze zgromadzenia będą już w kościele czekać nadejścia mowy i rozpoczęcia obrzędów.
Przytaknęła ruchem głowy. Royston przyglądał się uważnie jak nakładała suknię. Jej delikatne ciało trzęsło się i palce z trudem
zawiązywały szarfę na smukłej talii. Znowu działo się coś, co nie powinno mieć miejsca - dziewczyna, która przeżyła cztery
orgazmy pod rząd, nie powinna tak drżeć zaraz potem.
Wychodząc z pokoju przypomniał sobie zdradę Mi-randy. Lecz teraz, w wigilię największego wydarzenia w jego życiu, inne
sprawy zaprzątały go i podczas krótkiego
150
spaceru z plebanii do kościoła wątpliwości rozwiały się. Alison należała do niego, była jego niewolnikiem i nigdy nie będzie
inaczej. Mógł jej ufać.
Obawy Andy'ego Drewa rosły z każdą godziną, i gdy w południe dowiedział się, że jego przyjaciel Jon Barth został znaleziony
martwy na drodze kilka mil przed wsią, powiedział szefowi małej fabryki ubrań, w której pracował, że jest chory i pojechał do
domu. Straszliwy wypadek był z pewnością jakimś znakiem. Wychodząc słyszał, jak niektórzy z jego kolegów szczegółowo
komentują zdarzenie. Hieny! Andy pobiegł do toalety, gdzie zwymiotował, aż wreszcie uczucie nudności ustąpiło i żołądek
wrócił na właściwe miejsce. Gdy potem przechodził jeszcze koło szefa, ten spojrzał na niego i powiedział:
- Chłopcze, spierdalaj do domu, zanim te twoje smu-ty przejdą na całą załogę.
W wieku dwudziestu dwóch lat Andy odkrył w sobie dziwną rzecz. Stwierdził, że przedstawiciele tej samej co on płci są dlań
dużo bardziej atrakcyjni niż kobiety. Musiało to być widoczne, gdyż te pracujące z nim gnoje zaczęły nazywać go "pędzlem".
Zaczął chodzić do kościoła, głównie po to, by zadowolić tradycyjnie nastawionych do życia rodziców, ale to tylko pogorszyło
sprawę. Ten pastor nie był wcale pastorem. Andy stwierdził to, gdy pewnego niedzielnego poranka Spode poprosił go, aby
został po nabożeństwie. Zaszły wówczas w zakrystii pewne wydarzenia, tyleż przyjemne, co bezwstydne. Spode miał odtąd na
niego haczyk, który uniemożliwiał Andy'emu opuszczenie Zgromadzenia. Pastor zresztą nigdy więcej nie zgodził się zadowolić
chłopaka.
151
Ostatnia noc była prawdziwym koszmarem. Zabawa z tym starym szkieletem była już dostatecznie oburzająca ale, na Boga,
Andy nigdy nie przypuszczał, że będą robić coś takiego, jak z tą dziewczyną. Nie było już jednak powrotu. Tej nocy miał
przystąpić do szczególnego rodzaju komunii. Royston Spode obiecał członkom Zgromadzenia, że będzie to szczyt ich
oddania, w zamian za kto-. re każdy z nich otrzyma moc większą niż w najśmielszych snach. Kurwa! To straszne - wszyscy są
wspólnikami w tym morderstwie. Magia służyła za usprawiedliwienie ich odrażających czynów. Zaszły wprawdzie pewne
niewytłumaczalne zjawiska, ale były to z pewnością tylko zręczne sztuczki. Niemniej jednak Andy czuł, że nie ma wyjścia,
musiał o wpół do ósmej być w kościele, a następnie udać się do krypty.
- Wyglądasz na chorego - na twarzy jego matki widoczna była troska - lepiej, jeśli zostaniesz dzisiaj w łóżku.
- Nie jestem chory. - Przymusowe pozostanie w domu było ostatnią rzeczą, jakiej Andy sobie życzył. Nie ośmieliłby się
odmówić wykonania rozkazu Spode'a. - Zwolnili mnie z pracy i to było dla mnie szokiem.
Było to głupie, wymyślone na poczekaniu kłamstwo. Jak jutro wytłumaczy, dlaczego idzie do pracy? Zresztą nieważne, liczy się
tylko dzisiejsza noc.
- Mimo wszystko byłoby lepiej, gdybyś się na chwilę położył - odparła. - Wieczorem jedziemy z ojcem do Stratford, więc sam
będziesz się musiał sobą zająć.
Andy odetchnął z ulgą. Nikt nie będzie go pytał, dokąd wychodzi. Poszedł na górę do swojego pokoju i wyciągnął się na łóżku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]