[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oddziale ogólnym. Można by powiedzieć, że niewiele to zmieniało, bo otaczały
ją te same twarze i ten sam pies leżał na jej łóżku, gdyby nie kroplówki,
zastrzyki... po prostu wielka afera. Tego wokół siebie nie lubiła.
 Tylko nie mów moim rodzicom  prosiła Sama raz po raz, aż wywiesił nad
jej łóżkiem sporych rozmiarów kartkę z napisem:  Nie informować mamy i
taty .
Był to żart, ale ona całkiem serio nie życzyła sobie, by rodzice dowiedzieli się
o jej chorobie, tym bardziej że Sam skakał koło niej za ich dwoje.
 Dlaczego mi nie powiedziałaś, że zle się czujesz?
 Nikomu o tym nie mówię  żachnęła się.  Nienawidzę, jak mi się matkuje.
Chcę być traktowana jak normalny człowiek.
 To normalne powiedzieć, że jest się chorym.
 Ale chorowanie nie jest normalne. Sam, daj spokój. To nic poważnego.
 To bardzo poważne  upierał się.  Nie powinienem był ci pozwolić...
 Na co? Na reanimację tego faceta?  Trzeciego dnia odżyła na tyle, że miała
siłę się sprzeczać. Wiedziała, że ten człowiek ma grypę, ale stanęła wobec wy-
boru: czekać na maskę, ryzykując, że pacjent zejdzie, albo ratować go metodą
usta-usta, by zaczął oddychać.
Co innego mogła zrobić? Uciskać klatkę piersiową, podczas gdy Sam robiłby
wydechy? To nie miałoby sensu, ponieważ Sam jest o wiele od niej silniejszy.
 Mogłem robić jedno i drugie  powtórzył po raz dziesiąty, a ona czuła, że
jej cierpliwość jest na wyczerpaniu.
Nie tylko z powodu samooskarżeń Sama. Była zła, że znowu znalazła się w
szpitalu w roli pacjenta oraz ze sposobu, w jaki Sam ją traktuje. Kurczę, to tylko
grypa, nie dżuma.
 Jak wyzdrowiejesz, włączymy cię do harmonogramu dyżurów chirurgii 
orzekł Sam.  Nie możesz być narażona na wirusy.
 Kontakt z wirusami to składowa pracy pielęgniarki  broniła się.
 Mogłaś umrzeć.
 Ty też byś mógł, gdybyś dostał zapalenia płuc.
 Ja bym nie umarł.
 Dobrze wiesz, że to możliwe  prychnęła.  Złapałam grypę, a potem wdało
się zapalenie płuc. Miałam niefart. Jeśli myślisz, że to z powodu przeszczepionej
nerki, a po twojej minie widzę, że właśnie tak myślisz, to lepiej przemyśl to
sobie drugi raz. Biedna mała Zoe. Już to ćwiczyłam i to się więcej nie powtórzy.
 Rozumiem  odparł  ale musisz na siebie uważać.
 Co innego uważanie, a co innego idiotyzmy. Rodzice nie pozwolili mi
jezdzić miejskim transportem, więc nie mogłam odwiedzać koleżanek. Mango
jako zakazany owoc to tylko jedno z absurdalnych ograniczeń, jakie mi
narzucili. A Dean posunął się do tego, że nosił przy sobie bakteriobójcze
chusteczki, którymi wycierał w restauracji moje sztućce, zanim zaczęłam jeść.
Kiedy z tego powodu zrobiłam mu awanturę, robił to podstępem. Dzwonił tam
wcześniej, żeby je wytarli, zanim się zjawię. Mleko się rozlało, kiedy któregoś
dnia, zanim dotknęłam łyżki, przybiegł kelner z przeprosinami, bo o tym
zapomniał. Gdyby Dean wiedział, jak mało brakowało, żebym mu tę zupę
wylała na głowę...
Sam się uśmiechnął. Blado.
 Rozumiem, że bardzo się o ciebie martwił.
 Rozumiesz? I usprawiedliwiasz antybakteryjne chusteczki?
 Nie, tego nie usprawiedliwiam. Ale rozumiem, dlaczego tak się niepokoił.
 Chcę polecieć do Nepalu  rzekła, a on spojrzał na nią tak, jakby oznajmiła,
że zamierza lądować na Marsie.
 Słucham?
 Do Nepalu.  Przyglądała się, jak Sam zareaguje. I wcale się jej to nie
spodobało.  Już ci mówiłam... Nepal jest na mojej liście. Do bazy u stóp
Annapurny można dojść bez żadnego specjalistycznego przygotowania. Jeszcze
nie teraz.  Złagodniała.  Zaoszczędzenie takich pieniędzy zajmie mi parę lat,
ale tam dojdę.
 Proszę bardzo.
 Piękna protekcjonalna odzywka. Tak mówiła moja mama, kiedy byłam
chora i mówiłam, że jak wyzdrowieję, to pojadę pociągiem do Melbourne na
koncert Kylie Minogue. Kiedy czułam się lepiej, wręczała mi najnowsze DVD z
Kylie i zapraszała trzy sympatyczne dziewczynki, żeby je za mną obejrzały. Ale
nie tę czwartą, Robin, moją najlepszą przyjaciółkę, bo ona często się
przeziębiała. W końcu Robin się obraziła i przestałyśmy się przyjaznić.
 To przykre.
 Nie zależy mi na twojej litości.  Niemal to wykrzyczała.
Co ty robisz? Co ty wygadujesz? Ryzykujesz bardzo dużo. Ale czuła, że już
nic jej nie powstrzyma, że musi wszystko z siebie wyrzucić i że nie ma od tego
odwrotu.
 Uważasz, że złapałam grypę, bo mam przeszczepioną nerkę. I nie chcesz,
żebym pracowała z dziećmi, które mogą mnie czymś zarazić. Za jaką
pielęgniarkę ty mnie masz?
 To nie ma żadnego związku z tym, jaką jesteś pielęgniarką  tłumaczył
wyraznie zdesperowany.  Zoe, zdaję sobie sprawę, że to irracjonalne, ale jak
mam przestać się martwić?
 Po prostu... przestań.
 Martwienie się wynika z troski. Wcale nie życzyłem sobie takich trosk, ale
wyszło inaczej.
 Nie musisz.
 Aatwo powiedzieć.  Przegarnął włosy palcami.  Zoe, straciłem Emily, bo
za mało się o nią troszczyłem. Powinienem był wejść za nią do wody i na siłę
wywlec ją na brzeg. Wykazała się bezgraniczną głupotą. Tego wieczoru coś ją
opętało, a ja byłem na nią zły, odwróciłem się na pięcie i postanowiłem się nie
przejmować.
 Mimo to przejmowałeś się i troszczyłeś  zauważyła półgłosem.  Ale to
było jej życie, jej decyzje i miała prawo zrobić to, co zrobiła. Tak jak ja mam
prawo opiekować się dzieckiem chorym na grypę. Sam, nie jestem głupia, wiem
o dodatkowym ryzyku związanym z przeszczepem, ale zarażenie grypą do niego
nie należy.
 Po grypie masz zapalenie płuc!...
 Każdy wie, że nawet u zdrowych osobników zapalenie płuc należy do
komplikacji pogrypowych.
 Zemdlałaś.
 Popełniłam błąd. Czułam się zle  przyznała  ale chciałam pójść na to
wesele, chciałam z tobą tańczyć.
 Byłabyś taka uparta, gdyby nie przeszczep?  Okrutne pytanie, wręcz
zarzut.
Opadła na poduszki, piorunując go wzrokiem. Ciągle była słaba, ciągle miała
ochotę popłakać. W tej chwili chciałaby, by Sam ją obejmował, chronił,
kochał...
Troszczył się o nią? Nie, nie chcę, żeby ktokolwiek się o mnie troszczył.
 Możliwe, że nie  przyznała w końcu.  Czułam się zle przez pół życia.
Przez ten czas przyjaciele i rodzina nie przestawali mi mówić, czego mam nie
robić, ale mimo to o tym marzyłam. Tak, zle się czułam, ale za nic w świecie nie
chciałam przegapić okazji, żeby z tobą tańczyć.
Zdobył się na uśmiech, po czym pogładził ją po policzku, a ją przeszył
znamienny dreszcz. Przyszedł do niej między pacjentami. Taki przystojny...
 Wiesz co, Zoe? Chyba cię kocham  wyszeptał.  Nie myślałem, że jeszcze
kiedykolwiek zdobędę się na takie wyznanie. Ale jesteś śliczna, dzielna,
zabawna, Bonnie cię uwielbia. I podoba mi się twoje podejście do życia...
Ale z powodu jednego słowa jej wątpliwości stały się jeszcze bardziej
poważne. Dzielna.
 Podoba ci się, że jestem dzielna?  Nie należało zadawać tego pytania.
Powiedziała już wystarczająco dużo. Za dużo. I za dużo zaryzykowała.
Ale obudziły się jej demony z przeszłości. Jednym z nich jest Dean. Chodzili
razem do podstawówki, był jej przyjacielem i towarzyszem. Kochał chorą
dziewczynkę.
Zdała sobie sprawę, że identyfikował się z nią jako chłopak chorego dziecka.
Uwielbiał się nią opiekować, uwielbiał, kiedy leżała w szpitalu, a on mógł
wybierać filmy, które razem oglądali, uwielbiał godzinami się o nią martwić,
chronić ją przed koleżankami, pouczać je, by za długo u niej nie siedziały.
Dean opiekun... Myślała, że też go kocha, mimo że czasami przychodziło jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •