[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uśmieszki. Uwaga Sylwii była jasna dla każdego. Twarz Catherine
płonęła intensywną czerwienią. Miles nie wątpił, że dziewczyna jest
wÅ›ciekÅ‚a i zakÅ‚opotana, zwÅ‚aszcza wiedzÄ…c, że Sylwia trafiÅ‚a w sed­
no. Miles wzruszyÅ‚ ramionami. Nie miaÅ‚ zamiaru wyjawiać pra­
wdziwego celu ich pobytu w lesie i byÅ‚ pewien, że Catherine po­
dziela jego zdanie. Była wystarczająco bystra, aby zdawać sobie
sprawę, że gdyby wyszło to na jaw, cała rodzina wzięłaby stronę
Byrne'a. Poza tym musiałaby zaprzestać działalności jako Anioł
Ziemi, a Miles sądził, że nie była jeszcze na to przygotowana.
Jednakże z drugiej strony, ktoś musi powstrzymać Byrne'a.
- No to wspaniale - powiedziaÅ‚ Gerald. - Moja córka naresz­
cie wykazuje trochę rozsądku w wyborze mężczyzny.
Te pozbawione czułości słowa zabrzmiały jak policzek. Miles
zacisnął zęby, aby się pohamować. Mimo wszystko Gerald był
jej ojcem, więc Miles nie powinien czuć się tak dotknięty.
Nic dziwnego, że Catherine zamknęła siÄ™ w sobie pod wzglÄ™­
dem emocjonalnym. Spojrzał prosto w jej oczy i uśmiechnął się,
chcąc złagodzić ból, jaki musiał sprawić jej ojciec.
- Jedyną osobą wykazującą rozsądek jestem ja. Uważam się za
szczęśliwca, bo Catherine nie uciekła ze wzgórza - powiedział.
Catherine zamrugała, jakby zakłopotana jego słowami. Za-
111
bawne, ale on naprawdÄ™ tak myÅ›laÅ‚. PrzypomniaÅ‚ sobie o spako­
wanej torbie, pozostawionej w domu. Nie może pozwolić odejść
Catherine, nie po tym, jak się kochali, nie po tym, jak go posiadła.
Wciąż jeszcze czuł ją... czuł rytm, w którym poruszali się
oboje... czuł dreszcz spełnienia przebiegający jego ciało, szybki
i szalony...
- Moi drodzy - powiedziała Catherine - zachowujecie się,
jakby to byÅ‚o coÅ› trwaÅ‚ego, powtarzajÄ…cego siÄ™. Miles i ja po pro­
stu... spotkaliśmy się, aby złapać Anioła. Ja też miałam poufną
wiadomość.
- DobraliÅ›cie siÄ™ jak w korcu maku - rzekÅ‚a Sylwia, nie zwa­
żając na słowa swojej bratanicy. - Zawsze byłam tego zdania.
- Czy możemy przestać odgrywać Hello, Dolly i powrócić do
istoty zebrania? - spytał głośno Byrne. - Chciałbym wiedzieć,
dlaczego Miles i Catherine nie uważali za stosowne powiedzieć
komukolwiek, na przykÅ‚ad strażnikom czy policji, o tym, że do­
stali takÄ… informacjÄ™.
- Nno cóż... - Miles miaÅ‚ uczucie, że odgrywa Ronalda Re­
agana.
- Nie było na to czasu - wtrąciła Catherine, zanim zdołał
skoÅ„czyć zdanie. - DostaliÅ›my wiadomość bardzo pózno. A po­
za tym to mógł być żart i wtedy wyszlibyśmy na głupków.
Reszta przytaknęła. Miles stwierdziÅ‚, że z maÅ‚Ä… pomocÄ… Cat­
herine mogÅ‚aby doskonale sterować swojÄ… rodzinÄ…. To podsunÄ™­
ło mu pomysł, błyskotliwy pomysł, jak pohamować Byrne'a
i jednocześnie zatrzymać przy sobie Catherine.
- Dla mnie to nie ma sensu - mruknÄ…Å‚ Byrne i pociÄ…gnÄ…Å‚ ze
szklaneczki. - JeÅ›li te dwie papużki-nierozlÄ…czki dostanÄ… nastÄ™­
pną informację, proponuję, aby przestały odgrywać Nicka i Norę
Charles i przekazały wieść komuś, kto wie, jak ją spożytkować.
- OczywiÅ›cie - zgodziÅ‚ siÄ™ Miles, szczerzÄ…c zÄ™by, rozbawio­
ny nagłym zwrotem wypadków.
- Poza rym - dodaÅ‚a Sylwia uszczypliwie - wy dwoje mogli­
byście znów zapomnieć się w świetle księżyca.
Catherine uśmiechnęła się słabo.
112
- Dziękuję, ciociu Sylwio. Naprawdę wierzę, że jesteśmy na
nadzwyczajnym zebraniu...
Wszyscy wyprostowali się i spoważnieli. Miles uniósł brwi.
Jego teoria sprawdzała się i dawała coraz więcej możliwości.
Zebranie trwaÅ‚o jeszcze piÄ™tnaÅ›cie minut i nie przyniosÅ‚o żad­
nego rozwiązania, poza akceptacją pomysłu podsuniętego przez
SylwiÄ™, aby wzmocnić staże i unowoczeÅ›nić system. Krewni po­
parli projekt, nie zważajÄ…c na protesty Byrne'a odnoÅ›nie wydat­
ków. Postanowili też zachowywać się otwarcie, przynajmniej
raz, i urządzić spotkanie z prasą i telewizją, tak szybko jak to
możliwe. Byrne prawie oberwał sobie szelki przy tej ostatniej
decyzji.
Kiedy zebranie dobiegÅ‚o koÅ„ca, Catherine wyszÅ‚a we wÅ‚aÅ›ci­
wy sobie sposób, ze spódnicÄ… dumnie powiewajÄ…cÄ… wokół jej cu­
downych nóg.  Cholera, ona robi to lepiej niż ktokolwiek inny"
- pomyślał uszczęśliwiony Miles.
Niestety, znaczyÅ‚o to również, że byÅ‚a wÅ›ciekÅ‚a. Miles wes­
tchnął i pospieszył za nią.
Catherine skierowała się w stronę windy, irytacja rosła w niej
z każdym krokiem.
Nie mogÅ‚a uwierzyć, że krewni tak Å‚atwo przyjÄ™li wytÅ‚uma­
czenie dotyczÄ…ce jej i Milesa. A on pozwoliÅ‚ na to! Twarz jÄ… za­
piekÅ‚a na wspomnienie zÅ‚oÅ›liwoÅ›ci i uÅ›mieszków przeznaczo­
nych dla niej, jakby była jakąś zakochaną oślicą.
- Catherine!
Usłyszała za sobą ten charakterystyczny głos. Słyszała go,
gdy szeptał jej imię w gorączce namiętności. I to było wszystko
- namiętność. Nie zatrzymując się szła dalej.
- Catherine! - Miles dobiegÅ‚ do niej w kilku szybkich sko­
kach.
- Odejdz. - Jej obłudna złość słabła, gdy był tak blisko.
Mogła znów poczuć go obok siebie... sposób, w jaki poruszali
się razem.... chwilę, w której drapała go, wykrzykując jego imię.
%7łałowała, że znów uległa fantazjom.
113
- Daj spokój, Catherine - powiedział z rozbawieniem. - To
był przecież tylko błąd.
Okręciła się na pięcie, aby spojrzeć mu w twarz.
- A ty pozwoliłeś im go popełnić!
- A co miałem zrobić? Powiedzieć prawdę?
- To byłaby miła odmiana.
- WiÄ™ksze wrażenie zrobiÅ‚oby na mnie, gdybyÅ› tu nie odgry­
wała Zpiącej Królewny.
Zacisnęła szczęki, wiedząc, że nie potrafi mu wytłumaczyć,
dlaczego nie wyjawiÅ‚a prawdy. To byÅ‚a pierwszorzÄ™dna sposob­
ność, aby upokorzyć rodzinę rewelacją o tym, że Anioł Ziemi
jest jednym z nich i teraz wydawaÅ‚o siÄ™, że jej obraza byÅ‚a dzie­
cinadą. W dodatku rosło niezadowolenie z Byrne'a i obawiała
się, że w momencie jej przyznania się, wszyscy znów wzięliby
jego stronę. Było to skomplikowane i w dalszym ciągu nie miała
zamiaru odpowiadać Milesowi.
- Znowu Zpiąca Królewna - powiedział.
- Nie musisz być taki zadowolony z siebie - mruknęła, gdy
doszli do szybkobieżnej windy pomiędzy salą konferencyjną
a holem.
Dzgnęła dolny przycisk.
- Mam do tego prawo - odparł. - Podobała mi się uwaga Byr-
ne'a dotycząca Nicka i Nory Charles. Jestem zaskoczony, że
w ogóle wiedział, kim byli.
- Tylko z kina - odrzekła. - Nie przypuszczasz chyba, że on
czytuje Hammetta?
- Trafne spostrzeżenie.
- Policjanci nie są jednak demonami szybkości - powiedział
Miles niedbale, gdy byli sami w windzie. - Nie usunęli jeszcze
tego raportu.
- Brak im dobrej koordynacji. - Catherine wzruszyÅ‚a ramio­
nami.
- ChciaÅ‚bym być pewny, że to tylko sÅ‚aba koordynacja. Cat­
herine, żadnych więcej błazeństw Anioła Ziemi. To zaczyna być
ryzykowne...
114
- Winda może być na podsłuchu - przypomniała mu.
- Nie dałbym złamanego grosza za Byme'a, lecz to byłoby
zbyt wyszukane, nawet dla niego. - Miles parsknÄ…Å‚. - Catherine,
obiecaj mi...
Spojrzała na niego i odwróciła wzrok na drzwi.
- Myślałam, że moja obietnica nie jest wiele warta.
- Catherine... - Zmienił ton. - A co powiedziałabyś, gdybym
wyjawił ci sposób na wyeliminowanie Byrne'a i wprowadzenie
w Wagner Oil tych wszystkich zmian, na których ci zależy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •