[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poznał jednak prawdę, i to było najważniejsze.
Po kolacji Diego i Matthew rozciągnęli się na dywanie przed telewizorem. Diego był
w samych skarpetkach, w rozpiętej koszuli, z włosami w nieładzie i oczami śmiejącymi się do
syna. Spojrzał w górę, ciągle uśmiechnięty i zobaczył, że Melissa obserwuje go uważnie.
Matthew rzucił się na niego i czar chwili prysnął. Pozostawił Melissę rozbitą i nie
zaspokojoną. Diego zaakceptował Matta, i to powinno jej wystarczyć. Ale nie wystarczało.
Chciała, aby Diego ją kochał. Czy kiedykolwiek, pomyślała z goryczą, pragnęła czegoś
innego? Jednak ciągle to pragnienie wydawało się niemożliwe do spełnienia, teraz tak jak i
wtedy. Pożądał jej, ale być może nie miał już jej niczego do ofiarowania.
Diego był pochłonięty pracą przez następne kilka tygodni. Atmosfera w domu nieco
zelżała. Matt bawił się z Diegiem i z czasem stali się prawie nierozłączni. Diego spoglądał na
Melissę z leniwym pobłażaniem i raz czy drugi drażnił się z nią łagodnie. Tym niemniej
napięcie stale rosło, a nerwowość, z jaką Melissa odnosiła się do niego, jeszcze pogarszała
sprawę. Nie mogła zrozumieć, czemu zawdzięcza zmianę w traktowaniu Matta i jej samej. A
ponieważ nie domyślała się racjonalnej przyczyny tej odmiany, nie wierzyła w jej trwałość.
Kiedy przyszedł czas na ostatnie badanie kontrolne, Diego zwolnił się z pracy i
zawiózł ją do lekarza.
Uznano, że jest już zdrowa. Doktor prosił, aby uważała na nogę, która zagoiła się tak
szybko, ale orzekł, że może wrócić do pracy.
Kiedy zaczęła wspominać, że najwyższa pora rozejrzeć się za pracą, Diego poczuł się
nieswojo. Co będzie, jeśli skorzysta z pierwszej okazji i ucieknie? Nie potrafił dłużej skrywać
rosnącego przywiązania do chłopca. A jeśli się dowie, że Diego odkrył już prawdę o chłopcu?
Czy zabierze Matta i zniknie razem z nim, obawiając się, że mógłby ukraść jej syna?
Wzdrygał się na samą myśl, ale nie ufał Melissie na tyle, by zadać to pytanie. Musiał działać
ostrożnie, aby nie pogorszyć sytuacji. Rzecz sprowadzała się do jednego: jak zatrzymać
Melissę?
Bił się z myślami przez całą drogę powrotną do domu, zamknięty w sobie i nieobecny.
Odprowadziwszy ją do pokoju, wrócił do pracy. Wyszedł bez słowa. Jego zachowanie
zaniepokoiło Melissę.
- Potrzeba pani trochę rozrywki - radziła pani Albright, przyrządzając lunch. - Za dużo
pani przebywa w czterech ścianach, to niezdrowo.
- Z pewnością ma pani rację - westchnęła Melissa. - Chyba zadzwonię do Joyce i
umówię się z nią jutro na lunch. Może nawet znajdę pracę.
- Mężowi to się nie będzie podobało. Niech pani nie ma za złe moich słów - mruknęła
pani Albright sponad tartej marchewki.
- Obawiam się, że nie - powiedziała Melissa. - Ale to mnie nie powstrzyma.
Ucałowała w przelocie ciemną główkę Matthew, zajętego programem oświatowym w
telewizji, i poszła zatelefonować z pokoju Diega.
Na nieszczęście zapomniała telefonu do biura Apolla. Diego musiał mieć to gdzieś
zapisane. Nie chciała szukać w jego biurku, ale sprawa była zbyt ważna. Otworzyła środkową
szufladę i znalazła czarny notes z telefonami. Pod nim leżała otwarta koperta, która przykuła
jej uwagę.
Szybko spojrzała w stronę drzwi, a potem z bijącym sercem wyciągnęła ją i obejrzała.
Adres zwrotny wskazywał na Biuro Ewidencji Ludności w Arizonie. Otworzyła kopertę
drżącymi rękami i znalazła w środku to, czego się obawiała - odpis aktu urodzenia Matthew.
W rubryce ojciec" starannie wypisano na maszynie imię, nazwisko i adres Diega.
A więc wiedział. I nic nie powiedział. Dręczył ją pytaniami, zagroził, że nie zbliży się
do niej, póki się nie dowie prawdy o Matthew. Dlaczego? Czy tego wymagało poczucie
dumy? Czy raczej grał na zwłokę, aby zdobyć sympatię Matthew, a pózniej siłą usunąć
Melissę z ich życia? Może nie mówił prawdy, może chciał wrócić do Gwatemali tylko z
synem, a ją zostawić tutaj? Jego ciepły stosunek do Matta, od kiedy poszli razem do zoo, i
brak zainteresowania nią, pogłębiały uczucie niepewności. Albo dzisiejsza obojętność, kiedy
lekarz uznał, że Melissa może powrócić do pracy. Czy myślał, że pora ją porzucić, bo już nie
potrzebuje pomocy?
Bała się, w pierwszym odruchu chciała spakować walizkę i zabrać Matthew jak
najdalej i tak szybko, jak to możliwe. Ale to nie byłoby rozsądne. Musi spokojnie pomyśleć.
Musi działać logicznie, nie podejmować decyzji na łapu capu, by ich potem nie żałować.
Włożyła dokument z powrotem do koperty, przykryła ją starannie czarnym notesem i
zamknęła szufladę. Nie odważyła się szukać numeru telefonu, by Diego nie zorientował się,
że zaglądała do szuflady.
Przypomniała sobie, że pani Albright musi znać ten numer. Wróciła do kuchni i
spytała ją o to.
- Ależ oczywiście, pani Laremos - uśmiechnęła się. - Znajdzie go pani w książce
telefonicznej pod Blain Security Consultants, Inc. - Przyjrzała się uważnie Melissie. -
Wszystko w porządku? Jest pani bardzo blada.
- Czuję się dobrze. - Melissa zdobyła się na uśmiech. - Tylko trudno mi się pozbierać.
Rany zablizniły się, ale noga ciągle jeszcze sztywnieje. Chcieli mnie skierować na
fizykoterapię, ale wolałam ćwiczenia w domu. Kiedy je zacznę, noga na pewno się rozrusza.
- Moja siostra miała bóle w krzyżu i lekarz przepisał ćwiczenia - zauważyła pani
Albright. - Bardzo jej pomogły. Pani również pomogą.
- Tak, na pewno. Dziękuję.
Poszła do salonu, drżącymi rękami odnalazła i nakręciła numer.
Po drugim dzwonku w słuchawce odezwał się melodyjny głos Joyce.
- Blain Security Consultants. Słucham.
- Możesz jutro pójść ze mną na lunch i pomóc mi uchronić moje władze umysłowe -
powiedziała sucho Melissa. - Mówi Melissa, żona Diega.
- Tak, poznałam cię po głosie, Melisso - powiedziała ze śmiechem Joyce. - To
cudowny pomysł. Czy mogę wpaść po ciebie koło wpół do dwunastej? Jeśli mój szef
pozwoli...
Głęboki głos Apolla zabrzmiał w tle.
- Od kiedy to zabraniam pani wychodzić na lunch, panno Latham? Oczywiście, idzcie
razem. Niech pani przestanie robić ze mnie potwora.
- Nigdy tego nie robię, panie Blain - zapewniła go skwapliwie Joyce. - Obrażałabym w
ten sposób potwory.
Z oddali doszło przekleństwo, a pózniej trzask drzwi. Joyce westchnęła niewinnie.
- Do zobaczenia jutro - szepnęła. - Muszę się zabrać do pracy, bo wylecę na zbitą
twarz.
- Wszystko na to wskazuje. Przyjemnego dnia.
- Wzajemnie.
Tego wieczora Diego wrócił pózno. Akurat w samą porę, żeby pocałować Matthew na
dobranoc. Melissa, obserwując ich od progu, widziała na twarzy Diega oddanie i dumę, z jaką
spoglądał na syna. Od jak dawna wiedział? Być może domyślał się tego od samego początku.
Pewnie nawet wiedział, jak bardzo go kocha. Zastanawiała się, czy znajdzie w sobie dość siły,
aby go opuścić. Jeśli planuje odebranie jej Matta, nie będzie miała innego wyjścia. Nigdy nie
krył, co sądzi o miłości. Nie wierzył w nią. Nie miała powodu uważać, że po latach zmienił
zdanie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]