[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odkąd tylko poproszona o pomoc Anne przyleciała z Bostonu, nie
poznawał jej. Cicha i spokojna, zawsze zrównoważona i w każdym calu
profesjonalna, tu sprawiała wrażenie zagubionej, czasami nawet
wystraszonej. Bliskość wiekowych eksponatów, z jakimi przyszło jej
obcować, najwyrazniej onieśmielała ją do tego stopnia, że czasami zdawała
się niemal paraliżować.
Cóż, właściwie nie mógł jej mieć tego za złe. Warunki, w jakich
przyzwyczaiła się pracować, znacznie odbiegały od tego, co zastała w
podziemiach zamku. Szkło i aluminium ich bostońskiego biura,
wentylacja, windy i inne udogodnienia musiały znaczyć dla niej więcej, niż
mógł przypuszczać. Anne Jones wyraznie nie czuła się tu najlepiej i
barbarzyństwem byłoby zmuszanie jej do pozostania w San Rimini dłużej,
niż to było absolutnie konieczne.
- Anne - zwrócił się w stronę swej sekretarki. - Spędziła tu pani ze
mną cztery godziny. Wystarczy, jak na pierwszy raz. Mam propozycję.
Czy mogłaby pani poszukać dla mnie czegoś w zbiorach biblioteki?
- Tak? - Anne z zainteresowaniem uniosła wzrok. - O co chodzi?
- O pewne podanie... - zamilkł na chwilę. - Mowa w nim o
średniowiecznym rycerzu i o klątwie, którą rzuciła na niego czarownica.
Według legendy rycerz do tej pory błąka się po świecie, nie mogąc zrzucić
z siebie jej zaklęcia. Chcę zobaczyć wszystko, co uda ci się znalezć na ten
temat.
W spojrzeniu Anne pojawiło się coś dziwnego, jednak zanim zdążył
powiedzieć cokolwiek więcej, z jej twarzy nie dało się już odczytać
żadnych uczuć.
101
R S
- O klątwie rzuconej na rycerza - upewniła się tylko po chwili
milczenia.
- Tak - potwierdził. - Słyszała pani może kiedyś tę historię?
- Nie. Sądziłam jednak, że zajmuje się pan głównie eksponatami. Nie
przypuszczałam, że będzie pan ode mnie oczekiwał również badania
historii literatury.
- Rzeczywiście. To nowy pomysł. - Wzruszył ramionami. - Chcę
dowiedzieć się jak najwięcej.
Anne odruchowo otworzyła usta, najwyrazniej zamierzając coś
powiedzieć. Widocznie uznała jednak, że nie do niej należy ocena
metodyki jego pracy, bo posłusznie zebrała swe notatki i podniosła się z
miejsca.
- Zrobię, o co pan prosił - usłyszał jej głos.
- Będę pani wdzięczny.
Włożywszy pod pachę opasły notatnik i szybkim ruchem
poprawiwszy gładko zaczesane, siwiejące już włosy, skierowała się do
wyjścia. Na twarzy Nicka odmalowała się wyrazna ulga, kiedy wreszcie
zamknęła za sobą drzwi. Nie niepokojony już przez nikogo mógł wrócić do
swego zajęcia. Kto wie, może tym razem będzie miał więcej szczęścia?
Energicznie otworzył jedną z nienaruszonych dotychczas skrzyń.
Włożył rękę do środka i, ku swej radości, namacał spory,
prostopadłościenny przedmiot. Pochwycił go w obie ręce i wyciągnął do
góry.
- No chodzcie, bajeczki& - podekscytowany wyszeptał do siebie.
Rzeczywiście, była to książka. Szybko obrócił ją grzbietem do góry.
- Procesy czarownic" - przeczytał półgłosem. Z podniecenia zrobiło
mu się zupełnie ciemno przed oczami; przez moment miał nawet wrażenie,
102
R S
że w pomieszczeniu zgasło światło. Dopiero po chwili odzyskał trzezwość
umysłu.
Układając sobie księgę na kolanach, zdmuchnął z niej wielowiekowe
pokłady kurzu i po chwili ostrożnie ją otworzył. Z przejęciem kartkował
uważnie strona po stronie, aby nie przeoczyć niczego, co mogłoby go
naprowadzić na najmniejszy choćby ślad. Czuł, jak zaczyna brakować mu
tchu, litery skakały przed oczyma jak oszalałe, palce drżały. Był jednak
zbyt blisko rozwiązania, by teraz przerywać poszukiwania.
Opisywane sceny, jedna po drugiej, zaczynały rysować w jego
głowie krwawe obrazy. Wielomiesięczne więzienie, wyszukane tortury,
spalenie na stosie... A wszystko po to, by zmusić pochwycone kobiety do
wyrzeczenia się złych mocy, o stosowanie których były podejrzane. Wszy-
stko opisane z pełną dokładnością - daty, nazwiska, miejsca okrutnych
zdarzeń.
Księga, którą trzymał w ręku, zarówno mogła nic nie znaczyć dla
jego własnej sprawy, jak też mogła wyjaśnić wszystko.
Ze ściśniętym sercem przeczytał o procesach czarownic, jakie
odbywały się kolejno w Niemczech, Włoszech i Hiszpanii. Następny
fragment dotyczył dokładnie tego, czego szukał: opisywał proces
siedemnastu kobiet w San Rimini w pierwszej połowie tysiąc sto
dziewięćdziesiątego dziewiątego roku, czyli zaledwie dziewięć lat po jego
spotkaniu z Rufiną...
Nick pochylił się nad książką, nie chcąc uronić ani słowa z opisu
tamtych wydarzeń. Z uwagą napiętą do granic możliwości prześledził opis
procesu, zachowanie poszczególnych kobiet, ich wygląd, ostatnie słowa.
Przeczuwał, że za chwilę znajdzie to, czego szukał.
103
R S
- Proszę pana? - Głos Anne nieoczekiwanie rozbrzmiał tuż za jego
plecami. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale znalazłam to, o co pan
prosił.
- Doprawdy? Tak szybko? - Zanim odwrócił się w jej kierunku,
starannie zamknął księgę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]