[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jak ona.
A jaka ona jest?
Ona jest statkiem kosmicznym. Chce, żebym była
z nią, żebym też była statkiem. %7łebyśmy śpiewały i
razem mknęły w przestrzeni przez tysiące lat.
Elaine, to tylko sen. Nie masz się czego bać.
Obcięli jej ręce i nogi, i włożyli ją do maszyny.
Przecież nikt ciebie nie włoży do maszyny.
Chcę stąd wyjść powiedziała Elaine.
To niemożliwe. Przecież pada.
Cholerny deszcz.
Ja też za nim nie przepadam.
Ja nie żartuję! Ona przez cały czas mnie ciągnie,
teraz już nawet wtedy, gdy nie śpię. Osacza mnie i
sprawia, że zapadam w sen. Zpiewa mi, a ja czuję, że
pogrążam się w niej coraz bardziej. Gdybym tylko
mogła wyjść na dwór. Wtedy potrafiłabym się jej
oprzeć. Wiem, że potrafiłabym, gdybym tylko mogła...
Ejże, uspokój się. Dam ci...
Nie! Nie chcę spać!
Posłuchaj, Elaine. To jest tylko sen. Nie przejmuj
się nim tak bardzo. Nie możesz wyjść na dwór, bo
ciągle pada. Jesteś senna i śnisz ten sen. Ale nie walcz
z nim. Ten sen ma swój urok. Dlaczego nie miałabyś
mu ulec?
Spojrzała na mnie z przerażeniem.
Chyba nie mówisz tego serio? Nie chcesz, żebym
odeszła?
Nie. Pewnie, że nie chcę, żebyś dokądś sobie
poszła. Ale nigdzie nie pójdziesz, nie rozumiesz? To
sen, to unoszenie się pośród gwiazd...
Ona nie unosi się pośród gwiazd. Ona mknie przez
kosmos tak szybko, że aż kręci mi się w głowie, gdy mi
to pokazuje.
No to niech ci się kręci w głowie. Wyobraz sobie,
że twój umysł wytycza ci drogę.
Nic nie rozumiesz, panie terapeuto. A ja myślałam,
że zrozumiesz.
Staram się zrozumieć.
Jeśli pójdę do niej, będę martwa.
Kto jej ostatnio czyta? zapytałem pielęgniarkę.
My wszyscy i ochotnicy z miasta. Lubią ją.
Zawsze ma kogoś, kto jej poczyta.
Niech pani staranniej sprawdza tych ludzi. Ktoś
wkłada jej dziwne pomysły do głowy. Mówi coś o
statkach kosmicznych, o gwiezdnym pyle i śpiewie
pośród gwiazd. Jest porządnie wystraszona.
Sprawdzamy wszystko, co dajemy jej do czytania
obruszyła się pielęgniarka. Od lat to są te same
rzeczy. Nigdy jej to nie zaszkodziło. Dlaczego teraz
miałoby zaszkodzić?
To chyba z powodu deszczu. Siedzi w zamknięciu
i traci kontakt z rzeczywistością.
Pielęgniarka pokiwała głową ze zrozumieniem i
powiedziała:
Dziwnie się teraz zachowuje, kiedy śpi.
Co takiego robi?
Zpiewa takie straszne piosenki.
Co śpiewa?
Te piosenki nie mają słów. Elaine nuci. Ale te
melodie są przerażające. Nawet nie przypominają
muzyki. A jej głos robi się dziwny i chrapliwy. Ona
wtedy głęboko śpi. Ostatnio dużo sypia. Może to i
dobrze. Zawsze traci cierpliwość, gdy nie wychodzi na
dwór.
Najwyrazniej siostra lubiła Elaine. Trudno było
dziewczynie nie współczuć, jednak Elaine zamiast
współczucia wolała ludzką sympatię. I rzeczywiście
wszyscy ją lubili, w każdym razie wszyscy ci, którym
nie przeszkadzał widok jej okaleczonego korpusu pod
kołdrą i pustka tam, gdzie powinny być ręce i nogi.
Czy nie moglibyśmy dobrze jej owinąć albo co? I
wyprowadzić na dwór mimo deszczu? spytałem.
Pielęgniarka potrząsnęła głową.
Nie chodzi tylko o deszcz. Na dworze jest zimno.
Wybuch, który oberwał jej ręce i nogi, uszkodził jeszcze
coś wewnątrz niej. Jej organizm nie funkcjonuje
prawidłowo. Elaine nie ma żadnej odporności, żeby
walczyć z chorobami. Wie pan... jest bardzo
prawdopodobne, że chłód zabiłby Elaine. Nie chcę
ryzykować.
W takim razie będę ją teraz częściej odwiedzał
powiedziałem. Tak często, jak tylko mi się uda. Jakaś
ponura myśl chodzi temu dziecku po głowie i jest
śmiertelnie przerażone. Elaine myśli, że umrze.
Och, biedactwo westchnęła siostra. Dlaczego
tak myśli?
Któryś z jej wyimaginowanych przyjaciół robi się
chyba niesympatyczny.
Ale przecież mówił pan, że oni są nieszkodliwi.
Dotąd byli.
Zanim opuściłem dom opieki, wstąpiłem do pokoju
Elaine. Dziewczynka spała. Wtedy usłyszałem jej
śpiew, niesamowity i straszny zarazem. Od czasu do
czasu wyławiałem kawałki Coplanda, którego ostatnio
słuchała. Jednak fragmenty te były zniekształcone i w
większości trudno rozpoznawalne. To, co Elaine
śpiewała, nie było nawet muzyką. Jej głos, cienki i
dziwny, nagle zmieniał się przechodząc w gruby i
chrapliwy. Chwilami wyraznie słyszałem w nim dzwięk
silnika pojazdu kosmicznego dobiegający zza
metalowych ścian i przenoszony w kosmos przez
metalowe anteny; potężny warkot pochłaniany przez
nicość. Przed oczami stanął mi obraz ciała Elaine: z
otworów na ręce i nogi wychodziły kłęby kabli, na
głowie miała metalowy hełm. We śnie, z zamkniętymi
oczami, jak jej fikcyjna przyjaciółka Anansa, pilotowała
statek kosmiczny, który stanowił przedłużenie jej ciała.
Coś takiego mogło być dość pociągające dla Elaine. W
końcu nie urodziła się kaleką. Pamiętała, że kiedyś
biegała i bawiła się, że sama jadła i ubierała się, może
nawet uczyła się czytać i pamiętała, jak głośno czytała
słowa, podczas gdy palcem dotykała liter na kartce
książki. Tę wielką pustkę, jaką musiała odczuwać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]