[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cieniutkich kabelków podłączonych do sżklanych kul, dokładnie tej samej wielkości
i kształtu co plastikowe przyciski przy czujnikach dymu w Akademii Gallagher.
- Bex! - zawołałam. - Nie możemy im założyć kamer w sypialni.
- Ale zdjęcia są więcej warte niż tysiące słów - wyjaśniła tonem niewiniątka.
- Tylko pluskwy - zastrzegłam, bo choć jestem niezwykle dociekliwą przyszłą
pracownicą wywiadu, nie chciałam posuwać się aż tak daleko. Jeszcze nie.
159
- Dobra. - Westchnęła, schowała z powrotem kamerki i wyciągnęła maciupeńkie
mikrofoniki, za które dostałam pięć z minusem na egzaminach końcowych w
pierwszej licealnej. (Obecnie używa ich Departament Bezpieczeństwa
Narodowego).
Zakładanie pluskiew to naprawdę wielka sztuka. Niestety pan Solomon jeszcze z
nami tego nie omawiał, ale zadbałyśmy o najbardziej oczywiste sprawy, takie jak
chipy tropiące w butach i zbieranie śladów. No wiecie - podstawy. Nie pominęłyśmy
nawet pokoju - i butów - doktora Steve'a. (Zapamiętać: przenigdy nie zgłaszać się na
ochotnika do przeszukania szuflady z bielizną doktora Steve'a!) Dziesięć minut
pózniej wydawało mi się, że prawie skończyłyśmy; weszłam w tajne przejście, a
Bex podawała mi w tym czasie kable przez gniazdka elektryczne.
Zaczęłam wracać długim brudnym korytarzem, ciągnąc za sobą kable do naszego
nowego punktu obserwacyjnego (tajne pomieszczenie, które odkryłam podczas ferii
wiosennych w pierwszej klasie). Kiedy tylko pomyślałam, że chyba uda nam się je
przeciągnąć niepostrzeżenie, nagle... coś usłyszałam.
- Och, panno McHenry, to doskonały pomysł, wprost doskonały!
Doktor Steve. Przez kanały grzewcze słyszałam głos doktora Steve'a, co oznaczało,
że był tuż obok w korytarzu. W korytarzu prowadzącym do pokojów chłopców! W
których ciągle znajdowały się Bex i Liz!
- Dziewczyny, musimy spadać - powiedziałam. - Odwrót! - Nagle przypomniałam
sobie potężne zagłuszenia, które blokowały wszelkie fale i sygnały na terenie
Akademii Gallagher. Przypomniałam sobie, że nie miałyśmy na sobie słuchawek, a
Bex i Liz nie mogły mnie słyszeć. Nie będą miały pojęcia, co się święci, jeśli nie
usłyszą rozmowy doktora Steve'a i Macey w korytarzu.
165
- Ale doktorze Steve - niemal krzyczała Macey. -Chciałam zamienić z panem parę
słów.
- Nie teraz, panno McHenry - odparł mężczyzna. -Obawiam się, że mam tylko
chwilkę, żeby zajrzeć do pokoju, i zaraz wracam do chłopców.
Przecisnęłam się obok regału, który służył jako jedno z wejść do tunelu, i
zobaczyłam, jak doktor Steve kieruje się do drzwi, podczas gdy Macey stara się
zablokować mu drogę.
- Niech mi pan poświęci minutkę - jęczała jak rozpuszczona smarkula, którą niby
miała być.
- Może porozmawiamy jutro, panno McHenry - zaproponował doktor Steve, klepiąc
ją po ramieniu.
Podchodził już do drzwi. Był coraz bliżej.
Nie mogłam do tego dopuścić, więc odpięłam pas z narzędziami tam, gdzie stałam,
przecisnęłam się obok regału i wyszłam na korytarz za plecami nauczyciela.
- Dzień dobry, doktorze Steve - powiedziałam. Kiedy się odwrócił, Macey w jednej
chwili przestała jęczeć i rzuciła mi spojrzenie, jakby pytała:  Teren czysty?", ale
oczywiście teren nie był czysty.
- O, jak dobrze - zwróciłam się do Macey. - Znalazłaś
goTo przykuło na chwilę uwagę doktora Steve'a.
Szukałyście mnie, dziewczęta?
- Właściwie to ja pana szukałam.
- Tak - podchwyciła Macey. - Cammie naprawdę musi z panem porozmawiać.
- A więc to coś pilnego? - Doktor Steve pokiwał głową, jakby to utwierdzało go w
przekonaniu o mojej mrocznej naturze, którą dostrzegł we mnie już wcześniej.
(Zapamiętać: sprawdzić, czy mam mroczną naturę). - Rozumiem - powiedział
tonem człowieka, który nic nie rozumie.
161
Agentka zdołała zminimalizować bezpośrednie zagrożenie misji, pozorując poważne
problemy psychiczne - co było znacznie łatwiejsze, niż przypuszczała, bo czuła, że
ma zarówno problemy, jak i skomplikowaną psychikę.
Niestety jedno z podstawowych praw fizyki (jak również szpiegostwa) mówi, że
każda akcja wywołuje równą sobie, ale przeciwstawną reakcję, a ja poniewczasie
zorientowałam się, że doktor Steve oczekiwał jakichś pilnych problemów. A ja
musiałam mu ich dostarczyć.
- No więc. - Spróbowałam przybrać jak najbardziej dramatyczny ton, coś w stylu
Bex. - Pewnie pan wie, że mam złamane serce.
Naprawdę - tak powiedziałam. Zrzućcie to na karb zdenerwowania albo
niedostatecznego przygotowania, ale z bliżej nieznanych mi przyczyn właśnie ten
fragment swojej duszy postanowiłam obnażyć przed człowiekiem, który nalega,
żeby zwracać się do niego per  doktorze Steve".
- Cóż, złamane serce to typowa przypadłość w pani wieku, panno Morgan. Jestem
pewien, że nie ma się czym martwić. - Zrobił kolejny ruch w stronę drzwi, a ja
przerzuciłam w myślach wszystkie możliwe sposoby na to, żeby go powstrzymać
(dziewiętnaście), kiedy nagle Macey złapała mnie za rękę.
- Mówiłam jej dokładnie to samo, doktorze Steve. -Macey wykonała ruch, jakby
chciała odejść od drzwi. -Dziękujemy.
Zaczęłam protestować i grać na zwłokę, żeby zyskać choć kilka sekund więcej, ale
Macey złapała mnie za ramię i odwróciła, a wtedy zobaczyłam Bex. I Liz. Obie z
uśmiechem na twarzy.
Rozdział 20
Podsumowanie obserwacji Agentki: Cameron Morgan, Elizabeth Sutton, Rebecca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •