[ Pobierz całość w formacie PDF ]
* Dokładnie tak samo to wygląda w moim przypadku * zaśmiała się krótko. * W ostatnich
latach prowadziłam znany park turystyczny Xel*Ha, ale moją prawdziwą pasją jest starożytna
historia tego kraju. Wiele faktów pozostaje wciąż ukrytych i nieznanych. Pan zaś, aby
doświadczyć atmosfery wspaniałości Jukatanu, przybył tu aż ze Szwecji, mister Drum?
* Z Norwegii. * Ponownie odchrząknął.
* Sorry, z Norwegii. Z pewnością znalezlibyśmy wiele wspólnych tematów. Posiadam
wiele... cóż... wyjątkowych przedmiotów. Jeśli chciałby je pan obejrzeć, serdecznie do siebie
zapraszam. * Sięgnęła do torebki i po chwili podała Fredricowi wizytówkę. * Będzie mi
bardzo miło, jeśli się pan ze mną skontaktuje.
Fredric nie wiedział do końca, co ma odpowiedzieć, we wzroku tej kobiety czaiło się coś, co
go niepokoiło, nie musiał na szczęście dobierać słów, dama bowiem odwróciła się
gwałtownie i ruszyła w stroną kilkorga gości, którzy właśnie wyszli na patio; czy teraz będą
jeść? Na to wyglądało, sądząc po poruszeniu wokół grilla, Fredric w ogóle nie czuł się głodny
po sutym posiłku, który nie tak dawno spożył w Cantina Esperanza; był niespokojny, cały
czas rozmyślał o torbie z notatkami, rysunki, które wykonał w ruinach majskiego miasta,
leżały w jego pokoju hotelowym, nie mógł się doczekać, by przekonać się, czy te ruiny
faktycznie były kiedyś zagadkowym Ixantomatl! Zamiast tego siedział w charakterze gościa
na fieście, gdzie mógł się teraz podziewać profesor Iscario?
Nie musiał długo nad tym się zastanawiać.
Profesor właśnie zbliżał się do niego szybkim krokiem.
* Tu pan się ukrył, mój gościu z odległych stron. * Jego oczy błyszczały bystro za szkłami
oprawionymi w stalowe ramki.
Uczony, pan już w słusznym wieku, trzymał się nad wyraz dobrze, miał półdługie srebrzyste
włosy, potężny orli nos i wąskie, zdawałoby się pozbawione warg usta; jego twarz miała w
sobie coś z ptasiej czujności.
* Do podania posiłku została nam jeszcze jakaś godzina * powiedział i chwycił łokieć
Fredrica. * Chodzmy do biblioteki, będziemy tam mogli spokojnie porozmawiać.
* Dziękuję * odparł Fredric i ruszył za profesorem do wnętrza domu.
Przeszli przez kilka większych pokojów, wspięli się po schodach, Iscario otworzył drzwi i
wprowadził Fredrica do ciemnego pomieszczenia, zapalił światło, w pokoju unosił się słaby
zapach dymu z cygara, profesor zaś przeprosił gościa, mówiąc, że musi poinformować żonę o
tym, że obaj na godzinę znikną z jej fiesty; Fredric rozejrzał się po wspaniale zaopatrzonej
bibliotece, książki wypełniały całą przestrzeń od podłogi po sufit, poza tym pod jedną ze
ścian był kominek i ustawione wokół niego wygodne sofy, ta rodzina musi być bardzo
zamożna!, pomyślał i ostrożnie odstawił torbę na jedno z krzeseł. Zerknął na książkę, która
leżała otwarta na stoliku, było to ekskluzywne wydanie znanej pracy Maudslaya Biologia
Centrali*Americana; usłyszał, jak zamykają się drzwi do biblioteki, profesor obrócił klucz w
zamku i stanął przed Fredrikiem, jego oczy błyszczały złowrogo zza szkieł okularów,
wydawało się, że jego swobodny i serdeczny stosunek do gościa uległ nagle gwałtownej
zmianie.
* Jest pan kłamcą, seńor Drum!
* Como? * Zrobiło mu się zimno, o co może chodzić? Profesor podszedł do komody,
wysunął jedną z szuflad i rzucił na
stoi gazetę, lokalne pismo, Fredric wpatrywał się w niewielką wzmiankę o nim samym, którą
przeczytał na komisariacie poprzedniego dnia; artykuł informujący, że miejscowa policja
wzmocniła grupę zajmującą się poszukiwaniem seryjnego mordercy, włączając do drużyny
osławionego detektywa z Norwegii, który był jednocześnie doktorem psychologii, niejakiego
Fredrica Drum; Fredric zamrugał gwałtownie, dobrze wiedział, że niektóre kwestie wymagają
natychmiastowego wyjaśnienia, ile jednak może powiedzieć? Czy ma wyjawić profesorowi
całą prawdę? Aącznie z informacją o wizycie w dopiero co odkrytym majskim miasteczku?
Dostał na to pozwolenie jako pracownik policji, nie zaś jako tłumacz tekstów i ekspert od
spraw kultury Majów! Myśli kłębiły się w jego głowie, gdy rozpaczliwie próbował stworzyć
naprędce wiarygodne wytłumaczenie; mógł tylko powiedzieć prawdę; czy profesor zdoła ją
zaakceptować? Czuł się jak uczniak, którego przyłapano na ściąganiu podczas klasówki i
odesłano do gabinetu dyrektora.
* Mój wuj jest detektywem pracującym dla norweskiej Policji Kryminalnej * zaczął. * Mój
znajomy, także badacz majskiej kultury, zaginął jakiś' miesiąc temu. Wszystkie ślady
prowadzą na Jukatan. Człowiek ten jest podejrzany o przywłaszczenie, o kradzież, ważnych
dokumentów z Muzeo de America w Madrycie. Niestety znajdował się na terenie
spustoszonym przez huragan i tam zginął. Jego poszukiwania zostały odwołane. * Przerwał
na chwilę.
Profesor wpatrywał się w niego twardym spojrzeniem, które łagodniało jednak w miarę, jak
Fredric opowiadał ; wyjaśnił, jak jego działający czasem niekonwencjonalnie wuj
uwierzytelnił jego działania za pośrednictwem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, jak
przypisał mu tytuł zarówno detektywa policji, jak i doktora, co doprowadziło do tego, że szef
policji wTulum całkiem spontanicznie zaryzykował i włączył go jako eksperta od tworzenia
portretów psychologicznych przestępców w śledztwo, które utknęło w miejscu, a mianowicie
poszukiwania seryjnego mordercy, on zaś, w przypływie czegoś, co można byłoby porównać
z hybris, legendarną pychą starożytnych herosów, bez zastanowienia przyjął to zadanie, czego
teraz zresztą bardzo żałuje; najchętniej wycofałby się z tej okropnej sprawy tak szybko, jak
tylko to możliwe, zauważył, że wyraz twarzy Ruiza Iscario zaczyna zdradzać rozbawienie,
pominął w swoim opowiadaniu wycieczkę do majskich ruin, profesor wskazał mu skórzany
fotel stojący przed kominkiem, obaj usiedli; naukowiec wybuchnął nagle serdecznym
śmiechem.
* Z zawodu jest pan więc kucharzem? * Profesor wciąż się śmiał.
* Si, claro, prowadzę restaurację w Oslo. *Twarz Fredrica rozciągnęła się w niepewnym
uśmiechu, mógł się na powrót rozluznić.
* Niezła byłaby afera, gdyby wyszło na jaw, że sam Casaroja * notabene mój przyjaciel *
zatrudnił do pomocy w rozwiązaniu sprawy seryjnych morderstw kucharza!
* Chyba tak * odpowiedział Fredric cicho.
* Niech pan poczeka chwilę. * Profesor zamyślił się. * Mówi pan, że osoba, którą miał pan
odnalezć, zabrała coś z muzeum w Madrycie i uważana jest w pana kraju za jednego z
największych ekspertów zajmujących się kulturą Majów ? Czy mógłby pan powiedzieć, jak
nazywał się ten człowiek?
* Alvin Engedal.
Profesor wyprostował się w wyrazie najwyższego zdumienia i podniósł się z fotela.
* Engedal? Seńor Engedal? Matko Najświętsza, rozmawiałem z tym człowiekiem
wielokrotnie w ciągu ostatnich kilku lat, wymieniliśmy wiele cennych uwag przez telefon. A
więc mówi pan, że zginął?
* Wszystko na to wskazuje * odpowiedział Fredric. * Jego torba została odnaleziona przez
brygadę ratunkową w miejscu spustoszonym przez huragan.
* Jego torba? Z dokumentami z muzeum? Znaleziona w pobliżu nowo odkrytych majskich
ruin? W Punta Allen? * Profesor zaczął niespokojnie spacerować po pokoju.
* Torba niestety była pusta * powiedział Fredric cicho.
* Pusta? Ma pan na myśli... * Uczony przystanął gwałtownie.
Spojrzał na Fredrica, w jego oczach kryło się coś pomiędzy absolutnym zaskoczeniem a
zamyśleniem, Norweg dostrzegł w nich także coś w rodzaju niepewności; profesor stał tak
długo, jego gość zaś nie rozumiał procesów zachodzących w jego głowie, starszy pan odezwał
się wreszcie, kładąc nacisk na każdą sylabę, robiąc przerwy między poszczególnymi słowami:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]