[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jakiejkolwiek naprawy, dzwoń.  Ruszył spod świateł.
Kiedy jechaliśmy do warsztatu po explorera, z radia
rozbrzmiewała piosenka, która była mi aż za dobrze znajoma.
Luke wyciągnął rękę i pogłośnił radio. Odwróciłam wzrok. To była
jedna z piosenek taty.
 Uwielbiam tę piosenkę  powiedział Luke.  Znasz ją?
 Słyszałam parę razy  mruknęłam, spoglądając w dół na
telefon.
Kiedy w końcu dotarliśmy do warsztatu, Luke zatrzymał
dżipa i oboje wysiedliśmy.
 Cześć, Huey  powiedział Luke, przybijając piątkę.
 Cześć, Luke. Musimy kiedyś wyskoczyć razem do baru,
stary.
 Fakt, dawno nie byliśmy  przyznał Luke.  To jest Lily,
Lily, to Huey.
 Miło cię poznać, Huey  powiedziałam, podając mu rękę.
 Nawzajem, Lily. Auto jest naprawione, gotowe do jazdy.
Zapłaciłam Hueyowi i podziękowałam, a on zaprowadził
mnie do miejsca, gdzie stał explorer. Luke szedł za nami.
Wsiadłam i przekręciłam kluczyk. Luke podszedł, a ja opuściłam
szybę.
 Pojadę za tobą do domu, na wypadek, gdyby znowu
wysiadł.
 Dziękuję, bardzo miło z twojej strony.
Luke się odwrócił, a ja nie mogłam się powstrzymać, żeby
nie gapić się na jego zgrabny tyłek, kiedy szedł z powrotem do
dżipa. Bez względu na to, z której strony na niego patrzyłam, od
przodu czy z tyłu, był niezmiennie cholernie seksowny.
Jechałam do domu, a Luke za mną. Zaparkowaliśmy obok
siebie i weszliśmy do klatki.
 O której mam być gotowa wieczorem?  spytałam.
 Charley będzie u mnie około siódmej. Wejdziemy po
ciebie.
 Zwietnie, i wielkie dzięki za pomoc.  Wsunęłam klucz do
zamka.
 Nie ma sprawy. Do zobaczenia za parę godzin 
powiedział, wszedł do mieszkania i zamknął drzwi.
Rzuciłam torby na kuchenny blat i poszłam do łazienki wziąć
szybki prysznic. Weszłam do sypialni. Nie miałam pojęcia, w co
się ubrać. Stałam w pokoju w ręczniku, aż usłyszałam pukanie do
drzwi.
Cholera, pomyślałam. Wyjrzałam przez wizjer i zobaczyłam
Giselle. Otworzyłam drzwi, kryjąc się za nimi. Giselle weszła i
spojrzała na mnie.
 Na pewno wolałabyś, żeby stał tu teraz Luke  uśmiechnęła
się.
 Bardzo zabawne  powiedziałam.  Co cię sprowadza?
Giselle poszła za mną do łazienki.
 Mam spotkanie niedaleko stąd, pomyślałam, że wpadnę. A
tak przy okazji, co jest między tobą a Lukiem?
 Nic, jesteśmy przyjaciółmi. Dlaczego uważasz, że coś
między nami jest?
 Nie wiem. Chyba podświadomie ci tego życzę 
uśmiechnęła się.  On ci się w ogóle podoba?
Wyjęłam dżinsowe krótkie spodenki z szafy i włożyłam je.
 Oczywiście, że mi się podoba. Widziałaś jego tyłek? Trzeba
byłoby być ślepym, żeby nie zwrócić na niego uwagi.
 No, przynajmniej przyznajesz, że jest seksowny, to już coś.
 Usiadła na łóżku.
 Znasz moją przeszłość i wiesz, że nigdy się już w to nie
wpakuję. Jestem szczęśliwa tak jak jest.
 Lily, przestań sobie wmawiać. Masz dwadzieścia sześć lat i
poprzysięgłaś sobie, że będziesz sama i do końca życia nie
umówisz się z facetem. Przykro mi, kochana, ale to jest możliwe
tylko wtedy, jeżeli pójdziesz do zakonu.
 Bardzo zabawne, Giselle  powiedziałam, wkładając
czarny top bez ramiączek. Wyjęłam z szafy szczotkę i zaczęłam
czesać włosy.  Związać je?  spytałam, zerkając w lustro.
 A jakie to ma znaczenie? Przecież nie chcesz robić na
nikim wrażenia.
Zgromiłam ją wzrokiem i poszłam do łazienki umyć zęby.
Giselle weszła za mną.
 Wiesz, że cię kocham, prawda? Chcę tylko, żebyś była
szczęśliwa i nie kończyła jako zbzikowana stara panna siedząca w
domu z dwunastoma kotami.
Roześmiałam się, płucząc usta i wyplułam wodę do
umywalki.
 Nie mam nawet jednego kota.
 Jeszcze nie masz, ale myślałaś, żeby jakiegoś sobie
sprawić.
Uśmiechnęłam się i szturchnęłam ją w ramię, wychodząc z
łazienki. Wyjęłam z szafy czarne kowbojki i założyłam je.
Obróciłam się parę razy.
 Jak ci się podobam?  spytałam.
 Wyglądasz seksownie, Luke nie będzie wiedział, co mu się
stało, kiedy cię zobaczy.  Giselle się uśmiechnęła.  Dla faceta nie
ma nic seksowniejszego niż dżinsowe spodenki, top bez ramiączek
i kowbojki.
Przechyliłam głowę na bok.
 Skąd wiesz?
 Kiedyś spotykałam się z kowbojem.
 A, tak, z tym odrażającym gościem z Montany, który nie
pozwalał ci ściągać kozaków w czasie seksu i chciał, żebyś brała
udział w rodeo.
 Tak, z tym samym  roześmiała się.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. W tej samej sekundzie,
w której je otworzyłam, Luke zmierzył mnie wzrokiem z góry na
dół.
 A nie mówiłam?  wyszeptała mi do ucha Giselle,
przechodząc obok.  Bawcie się dobrze, Lily, zadzwoń do mnie
jutro.
 Cześć, Charley  powiedziałam i pogłaskałam ją po głowie.
 Cześć, Luke.
 Jesteś gotowa do wyjścia?  spytał.
 Jasne. Wezmę tylko torebkę i aparat.
Odwróciłam się i pobiegłam do sypialni. Czułam na sobie
jego wzrok, kiedy się oddalałam. Znacie to uczucie, kiedy wiecie,
że ktoś na was patrzy? To właśnie czułam. Wzięłam torebkę,
przewiesiłam sobie aparat na szyi i wyszłam do salonu.
 Bardzo ładnie pani wygląda, pani Gilmore  powiedziała
Charley.  Wujku Luke, prawda, że pani wygląda ładnie?  spytała,
ciągnąc go za nogawkę spodni.
 Tak, Charley, pani Gilmore wygląda bardzo ładnie 
przytaknął zmieszany Luke.
Charley spojrzała na mnie i puściła do mnie oko. Musiałam
uważać na tę małą. Wsiedliśmy do dżipa Luke a i ruszyliśmy na
karnawał.
 Fajny aparat. Domyślam się, że lubisz robić zdjęcia 
powiedział.
 Zgadłeś. Uwielbiam robić zdjęcia. Fotografia zawsze była
moją pasją. Chciałabym kiedyś pracować dla ważnego czasopisma.
 Jak  National Geographic czy czegoś w tym stylu? 
Uśmiechnął się i obejrzał na mnie.
Skinęłam głową.
 Tak, czegoś w tym stylu.  Odwzajemniłam uśmiech.
Oczy Charley rozbłysły, jak tylko zobaczyła światła.
 Nie mogę się doczekać, aż wejdziemy!  krzyknęła
przejęta, chwytając nas za ręce i ciągnąc przez parking. Luke
spojrzał na mnie z uśmiechem. Dotarliśmy do furtki i wyjęłam
portfel, żeby zapłacić za bilet.
 Ja kupię bilety  powiedział Luke.
 Zapłacę za swój.
 Zaprosiła cię Charley, więc kupię ci bilet.
Podeszliśmy do okienka i zapłaciliśmy za trzy bransoletki.
Próbowałam oddać mu pieniądze, ale nie chciał ich przyjąć.
 Jeżeli pozwolę, żebyś kupił mi bilet, to będzie wtedy
randka, a ja nie chodzę na randki  oświadczyłam.
Przyglądał mi się przez chwilę.
 Zapewniam cię, że to nie jest randka. Ja też nie chodzę na
randki.
 Możecie przestać? Pospieszcie się  rzuciła stanowczo
Charley.
 Pójdziemy na układ  zaproponował Luke.  Ty możesz
kupić jedzenie.
 Zgoda.  Wyciągnęłam rękę, a on ją uścisnął.
Złapaliśmy Charley za ręce i zaczęliśmy spacerować po
parku rozrywki. Zwiatła były jasne, muzyka dobiegająca z miejsc
zabawy ogłuszała z głośników. Charley zobaczyła karuzelę, na
której miała ochotę się przejechać, więc ustawiliśmy się w kolejce.
 Często opiekujesz się Charley?  spytałam, spoglądając na
Luke a.
 Tak, często. Staram się pomagać Maddie tyle, ile mogę.
Ciężko być samotnym rodzicem.
 Na pewno. Mogę sobie tylko wyobrażać  powiedziałam. 
A twoi rodzice?
 Bardzo pomagają. Teraz są na miesięcznym rejsie.
 Są właścicielami mieszkań?  spytałam.
 Tak. Ten blok należy do nich od dwudziestu lat. Pamiętam,
jak go kupowali, kiedy miałem siedem lat. To tu ja i Maddie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •