[ Pobierz całość w formacie PDF ]

krzesełko. Restauracja, którą wybrał, słynęła z kuchni francuskiej i
wysmakowanego, europejskiego stylu, na który składały się porcelanowa zastawa,
świe\e kwiaty na stolikach i dyskretna, klasyczna muzyka w tle.
 A ja cieszę się z zaproszenia  odparła. Rzeczywiście, miło było spędzać czas
z mę\czyzną, który nie wzbudzał owych dręczących fal po\ądania, mącących jej
myśli.
 Ten wasz nowy pracownik sprawia wra\enie, jakby \ywcem przeniesiono go
tu z dawnych, dobrych czasów  zagaił Grant.
 Ma znakomite referencje  zmuszona była zaznaczyć Nicole.
 O, nie wątpię, w przeciwnym razie przypadku nie zatrudniłabyś go.
 Jasne, \e nie.
 Na szczęście nie zniechęciła cię jego muszka  stwierdził.
 Właśnie. Ale wiesz, nie chciałabym spędzić całego wieczoru na rozmowie o
najnowszym nabytku biblioteki  dodała. W końcu przyszła tu po to, by zapomnieć
o detektywie Ellisie i jego drugim wcieleniu, niejakim Hoffstedderze.
 Przyrzekam, \e nie wspomnę ju\ o nim ani słówka  obiecał solennie Grant.
I dotrzymał słowa.
Byli zajęci zamawianiem potraw z bogatego menu, kiedy Nicole poczuła nagle,
zaskoczona, \e ktoś dotyka jej ramienia. Przez chwilę pomyślała z przera\eniem,
\e to Chase. Na szczęście był to tylko Leo.
 Nicole, jak miło znów cię widzieć  ucieszył się.
 Leo! Co za spotkanie!  wykrzyknęła zdumiona.
Restauracja była o wiele za droga jak na jego kieszeń.
Leo zdawał się odgadywać jej myśli.
 Wiem, wiem, to nie miejsce dla mnie. Ale zaprosił mnie tutaj Eddie, mą\
mojej kuzynki. O, właśnie idzie  wskazał na mę\czyznę wchodzącego na salę.
Nicole odruchowo odwróciła się w kierunku nowo przybyłego. Stanowił
kompletne przeciwieństwo swojego towarzysza  efektowny, elegancko ubrany
mę\czyzna. Razem musieli wyglądać jak dzień i noc.
 Có\, na mnie ju\ czas  stwierdził Leo.  Baw się dobrze.
 Z kim rozmawiałeś?  zapytał podejrzliwie Eddie, kiedy zrównali krok.
 Z Nicole. Ona jest kierowniczką biblioteki w ...
 Biblioteki?! Zwariowałeś?  syknął wściekle tamten.  Zabieraj się stąd! 
Pociągnął ogłupiałego Leo na zewnątrz, ku zaparkowanemu samochodowi.
 Czy ty w ogóle nie myślisz?
 O co ci chodzi?
 O co? O to, \e muszę pracować z takim bałwanem jak ty! O, Chryste.  Eddie
ze złością kopnął w oponę.
 Za jakie grzechy muszę wynajmować własną rodzinę!
 Ale\ ja chcę pracować  zapewnił go pokornie Leo.
 Fajnie, tylko przestań wobec tego głupio ryzykować i nie wdawaj się w
rozmowy z bibliotekarzami.
 Znam tę kobietę od lat i zawsze z nią rozmawiam.
Byłoby wręcz podejrzane, gdybym jej nie zagadnął.
 Sam jesteś podejrzanym typem  sarknął Eddie, wpychając pechowego
kuzyna do samochodu.
 Czy mam rozumieć, ze nie zjemy tu dzisiaj kolacji?  zapytał \ałosnym tonem
Leo.
 Masz rozumieć, \e nie \yczę sobie \adnych tego typu wpadek.
 Nie będzie ju\ problemów, Eddie.
 Oby nie było.
 Co za dziwny człowieczek  stwierdził Grant.
 Kto, Leo? On jest uroczy. I nadzwyczaj inteligentny. To wynalazca i jeden z
naszych najwierniejszych czytelników.
 Och, znów zaczynamy rozmawiać o bibliotece  nadąsał się.
 Słusznie. Ani słowa na temat pracy  przystała Nicole, z tym większym
przekonaniem, \e praca zbytnio kojarzyła jej się z Chase'em. Natomiast w
towarzystwie Granta miała szanse zapomnieć o tamtym choć na chwilę.
Kiedy jednak odwiózł ją do domu i z galanterią ucałował na po\egnanie,
zdro\ne myśli wróciły, a nieproszone porównania nasunęły się same. Zganiła się w
duchu i szybko odsunęła od Granta.
 Mo\e umówimy się kiedyś jeszcze?  zapytał z nadzieją w głosie.
 Mo\e  szepnęła w zadumie, łudząc się, \e doczeka momentu, w którym
zapomni o detektywie Ellisie na dłu\ej ni\ tylko na pięć godzin.
Kiedy otwierała drzwi i odwróciła się, by pomachać Grantowi, kątem oka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •