[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gestu? To oczywiste: starał się za wszelką cenę uniknąć kontaktu fizycznego.
Na chwilę ukryła twarz w dłoniach, ale gdy na progu stanęła Grace, Maisie
powitała ją z nieco nienaturalnym entuzjazmem. Jak się okazało, Grace miała do niej
olbrzymią prośbę - pragnęła pojechać na kilka godzin do mamy, która nie czuła się
dobrze.
- Oczywiście - zgodziła się Maisie i postanowiła zmienić plany.
81
S
R
Zatelefonowała do Soni i wyjaśniła jej, że chciałaby wcześniej położyć się spać,
więc wolałaby przełożyć spotkanie, ale zamiast zakończyć rozmowę, powiedziała
nieoczekiwanie:
- Idz do Liama i mu wyjaśnij, co czujesz.
- Nie, już za pózno - westchnęła Sonia. - Nie da się już nic zmienić.
- Przeciwnie, możesz jeszcze dużo zmienić. Uświadomiłaś sobie, że tkwisz za
emocjonalnym murem i że należy go zburzyć. Rozmowa z Liamem będzie bolesna, ale
dobrze ci zrobi, bo zachowasz się uczciwie.
- Nie chcę, żeby się nade mną litował!
- I słusznie, nie przyjmuj jego litości. %7łycie nie zawsze jest proste, ale jeżeli
będziesz naprawdę uczciwa w stosunku do siebie, to siłą rzeczy zachowasz się
uczciwie także wobec Liama. Na dłuższą metę będzie ci z tym lepiej... - Maisie nagle
umilkła.
- Maisie? - zaniepokoiła się Sonia. - Jesteś tam? Mówisz dziwnym tonem. Czy
chodzi o Tima?
- Nie. Rzecz jasna, to strasznie smutne zdarzenie, ale moje samopoczucie nie ma
z nim nic wspólnego. Dlaczego uważasz, że mój ton jest dziwny?
- Mam wrażenie, że dostrzegłaś coś, na co dotąd nie zwracałaś uwagi. Mówisz
zdecydowanym, pewnym siebie głosem. - Zachichotała. - Dobrze, że jest przy tobie
Grace. Nie wiem, czy poradzę sobie z wyzwaniem, które mi postawiłaś...
Maisie nie zamierzała jej informować, że jest sama.
- Dasz sobie radę, na pewno. Wiesz, Soniu, może tego nie okazuję, ale ogromnie
cię podziwiam - wyznała. - Jesteś fantastyczną przyjaciółką i bardzo ci dziękuję za
wszystko, co dla mnie robisz. Uwierz w siebie, tak jak ja w ciebie wierzę. Jak
najszybciej spotkaj się z Liamem.
- Zrobiłam to, co mi podpowiedziała - opowiadała Sonia, gdy następnego dnia
spotkała się z Rafe'em. - I postąpiłam słusznie, bo w najśmielszych marzeniach nie
sądziłam, że po szczerej rozmowie Liam od razu zmieni zdanie. Skąd mogłam
wiedzieć, że Maisie w ten sposób pożegnała się ze mną? Gdybym nabrała podejrzeń,
od razu przyjechałabym do niej. Potem się okazało, że Grace pojechała do chorej
mamy, a po powrocie zauważyła, że Wes jest niespokojny, jak zawsze pod nieobecność
Maisie. Grace zaczęła jej szukać i nie znalazła. Maisie zniknęła, razem z częścią ubrań,
swoich i dziecka.
Rafe zaklął. Jechali do domu z lotniska, gdzie się spotkali, i ze zwieszonymi
głowami patrzyli, jak obsługa wyładowuje trumnę z samolotu i przenosi ją do
82
S
R
karawanu.
- Zostawiła list?
- Nie. Och, Rafe, co teraz zrobimy?
- Musimy sprowadzić ją z powrotem - odparł zwięzle.
- Ale jak?
- Jest w ósmym miesiącu ciąży, nie mogła odejść daleko. - Zacisnął zęby i skręcił
na podjazd do domu przy zatoce Raby.
Z budynku wybiegła Grace.
- Maisie jest w szpitalu! Miała drobną stłuczkę, ale pogotowie zawiozło ją do
szpitala na wszelki wypadek. Lekarze zatrzymali ją na noc. Dzisiaj rano zaczęła rodzić.
Podobno nie chciała nikogo zawiadamiać, ale personel sprawdził, na kogo jest
zarejestrowany samochód, i w ten sposób wiadomo było, do kogo dzwonić. Okropnie
się czuję!
- Jak mogłam tak bardzo skupić się na swoich sprawach? - jęknęła Sonia.
- Dość - warknął Rafe. - Grace, który szpital?
Podała adres.
- Jedziesz? - Zerknął na Sonię.
- Pewnie!
Chociaż do terminu porodu brakowało jeszcze sześciu tygodni, Susan Wallis
przyszła na świat z zaskakującą determinacją, a lekarze natychmiast przewiezli ją w
inkubatorze na oddział neonatologiczny.
Fizycznie Maisie jakoś sobie poradziła dzięki środkom znieczulającym, ale
psychicznie czuła się koszmarnie. Gdyby nie jechała rozkojarzona i przejęta, z oczami
szklistymi od łez, zapewne udałoby się jej uniknąć wypadku.
Rafe i Sonia przyjechali godzinę po porodzie. Powiedziano im, że Maisie czuje
się dobrze, ale jest na lekach uspokajających, bo sprawiała wrażenie nieco
roztrzęsionej. Dziecku nic nie groziło, było silne i powinno poradzić sobie z
problemami wynikającymi z przedwczesnych narodzin.
- Czy przyczyną przedwczesnego porodu był wypadek? - zapytał Rafe.
Lekarz podrapał się po głowie.
- Trudno powiedzieć. Pani Sanderson wykazywała objawy wstrząsu i dlatego ją
zatrzymaliśmy, nie miała jednak innych obrażeń. Gdyby wypadek miał przyśpieszyć
poród, zapewne wszystko rozegrałoby się w krótszym czasie, ale trudno tutaj mówić o
ustalonej regule. Niektóre przedterminowe porody są spontaniczne. W co najmniej
połowie przypadków nieznany jest żaden konkretny bodziec wywołujący akcję po-
83
S
R
rodową.
- Czy takim bodzcem może być stres? - spytał Rafe, a Sonia wstrzymała oddech.
- Tak, jak najbardziej. Ale przed następną ciążą pani Sanderson powinna poddać
się badaniu.
- Rafe - odezwała się Sonia, kiedy czekali, aż Maisie odzyska świadomość. - Nie
obwiniaj się. Zrobiłeś dla niej wszystko, co mogłeś.
- Przeze mnie nie wróciła do Tima - westchnął zasępiony.
Sonia zrobiła wielkie oczy.
- Czy dlatego postanowiła uciec? Z żalu do ciebie? O ile dobrze zrozumiałam,
Tim jej nie chciał.
- To nie znaczy, że ona go nie chciała. - Rafe przygładził dłonią włosy. - Coś ją
skłoniło do ucieczki, i chyba na pewno wiadomość o śmierci Tima.
Wpatrywał się w pobladłą Maisie. Na szpitalnym łóżku wydawała się krucha i
delikatna. Do jej ręki podczepiono kroplówkę, a na drugim nadgarstku zawieszono
bransoletkę z imieniem i nazwiskiem. Rafe westchnął ciężko i pokręcił głową.
Dopiero po południu Maisie odzyskała pełną świadomość.
Już wcześniej zdawała sobie sprawę, że Rafe przy niej czuwa, ale środki
uspokajające nie pozwalały jej odezwać się ani wykonać najmniejszego gestu. Gdy w
końcu otrzezwiała, poruszyła się i nieco uniosła głowę.
- Maisie. - Rafe wziął ją za rękę. - Zdaniem lekarzy dziecko będzie zdrowe, ale
na pewien czas wolą je zatrzymać na oddziale dla wcześniaków.
Z ulgą zacisnęła palce na jego dłoni, jednak w następnej sekundzie zmarszczyła
brwi.
- Na pewno? - zapytała zdenerwowanym tonem. - A może chcesz mnie tylko
uspokoić?
Pokręcił głową.
- Susan odziedziczyła po tobie kolor włosów. To, co widziałem na jej głowie,
było zdecydowanie rudawe.
- Och, starałam się jej wytłumaczyć, żeby za wszelką cenę spróbowała się
urodzić z włosami w kolorze blond. - Uśmiechnęła się lekko i oblizała wyschnięte
wargi. - Rafe, na pewno jesteś zły... Miałam ci wysłać list...
- Nie jestem zły, ani trochę. Po prostu strasznie się o ciebie bałem. Musisz
odzyskać siły. Przez kilka najbliższych miesięcy Susan będzie potrzebowała wy-
jątkowo dużo twojej troski i opieki. Czy wrócisz nad zatokę Raby, przynajmniej
tymczasowo?
84
S
R
Odetchnęła głęboko i skinęła głową.
- Dziękuję - szepnęła.
Do pokoju weszła Sonia z dwoma papierowymi kubkami w dłoniach. Odstawiła
je i gdy tylko uzyskała pewność, że Maisie miewa się całkiem dobrze, natychmiast
rzuciła się jej w ramiona.
- Miałaś rację. Poszłam porozmawiać z Liamem i powiedziałam mu całą prawdę
o sobie. Wyznałam, że pod wpływem jego decyzji o rozwodzie zrozumiałam, jaka
jestem naprawdę. Dodałam, że nie musi się martwić ani mieć poczucia winy z mojego
powodu. - To wszystko są moje problemy. I wiesz, co powiedział?
Nieco oszołomiona Maisie pokręciła głową.
- Powiedział, że wystąpił o rozwód tylko dlatego, że separacja go wykańczała,
ale duma nie pozwalała mu przyznać się do tego!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]