[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Lepiej sam go spytaj. Może uzna za stosowne zaspokoić twoją ciekawość. Ja
nieodwołalnie skreśliłem go ze swego życia  dodał z zaciętą miną.  Sami znajdziemy drogę
do wyjścia.
* * *
Podmiejski wahadłowiec wzbił się w noc rozjaśnioną miriadami miejskich świateł.
Wagonik poruszał się z zawrotną prędkością. Enid zamknęła oczy i żałowała, że zanim
wsiadła, nie połknęła tabletki przeciwwymiotnej. Niezbyt lubiła latać.
 Stosik kredytów za twoje myśli  odezwał się jej mąż.
 Nie myślałam o niczym szczególnym, Bruce.
Po chwili ciszy Ainson podjął:
 O czym rozmawiałaś z Mihalym, gdy poszedłem po twój szal?
 Nie pamiętam. Pewnie wymienialiśmy uprzejmości. Dlaczego pytasz?
 Jak często się z nim widywałaś podczas mojej nieobecności?
Westchnęła, lecz cichy dzwięk utonął w hałasie przepływającego obok wagonika
powietrza.
 Stale mnie o to pytasz, Bruce... po każdej wyprawie. Przestań być zazdrosny albo sama
się zacznę nad tym wszystkim zastanawiać. Mihaly jest bardzo słodki, lecz nic dla mnie nie
znaczy.
Wysoko ponad zewnętrznym Londynem podmiejski wahadłowiec pędził ku punktowi
przesiadkowemu na granicy właściwego miasta. W wagoniku tej nowo skonstruowanej linii
panował tak wielki tłok, że małżonkowie zrezygnowali z rozmowy, czekając, aż znajdą się na
bezpośrednim pasie, którym pomkną wprost do domu. Jednakże, gdy w końcu znalezli się w
monobusie, nadal milczeli, choć obojgu ta cisza ciążyła, gdyż każde ze strachem zastanawiało
się, o czym myśli drugie.
 No cóż  w końcu powiedziała Enid  cieszę się, że nareszcie odniosłeś sukces, Bruce.
Musimy wydać przyjęcie. Jestem z ciebie ogromnie dumna!
Poklepał ją po dłoni i uśmiechnął się do niej wyrozumiale, niczym do dziecka.
 Obawiam się, że nie będzie czasu na przyjęcia. Teraz zacznie się prawdziwa praca.
Będę musiał codziennie wpadać do zoo, by doradzać zespołom badawczym. Niewiele mogą
zrobić beze mnie, sama rozumiesz.
Zagapiła się przed siebie. Tak naprawdę nie była rozczarowana; powinna się była
spodziewać takiej odpowiedzi. Postanowiła nie okazywać gniewu, ale spróbować potraktować
go przyjaznie, zadała więc jedno ze swoich głupich ciekawskich pytań:
 Masz zapewne wielką nadzieję, że zdołamy się nauczyć porozumiewać z tymi
stworzeniami?
 Rząd wydaje się nimi interesować znacznie mniej niż sądziłem. Wiem oczywiście, że
toczy się ta nieszczęsna wojna... i że mogą się pojawić sprawy o wiele ważniejsze niż bariera
językowa.
Dostrzegła wymijający charakter jego wypowiedzi. Podobnej frazeologii używał zawsze,
gdy nie był czegoś do końca pewien.
 Jakiego rodzaju sprawy?
Zagapił się w pędzącą noc.
 Ranny poob dzielnie walczył ze śmiercią. Gdy umierał, zrobili mu na żywca sekcję na
 Mariestopes . Wcięli się bardzo głęboko, zanim umarł. Te stworzenia posiadają
fenomenalną wręcz wytrzymałość, jeśli chodzi o ból. Nie odczuwają go! Pomyśl o tym... nie
odczuwają bólu. Wszystko jest w raportach, opisane w sposób precyzyjny... Nie mam ochoty
zagłębiać się w szczegóły... Któregoś dnia wszakże ktoś dostrzeże militarne znaczenie tych
faktów.
Znowu wyczuła, że za chwilę zapadnie trudne do przełamania milczenie. Ainson zagapił
się w okno.
 Obserwowałeś sekcję tego stworzenia?
 Tak, jasne, widziałem.
Pomyślała o rozmaitych rzeczach, które robią mężczyzni, znosząc je z jawną beztroską.
 Możesz to sobie wyobrazić?  ciągnął Bruce.  Nigdy nie czuć żadnego bólu ani
fizycznego, ani psychicznego...
Opadali ku centrum miasta. Melancholijne spojrzenie Odkrywcy spoczęło na
ciemnościach, które skrywały dom Ainsonów.
 Cóż to byłoby za dobrodziejstwo dla rodzaju ludzkiego!  wykrzyknął.
* * *
Po wyjściu małżonków Mihaly Pasztor pozostał przed klatką obcych, pogrążając się w
zadumie, choć w zasadzie nie myślał o niczym konkretnym. Lubił od czasu do czasu zatopić
się w stanie bezmyślności, to go naprawdę odprężało. Po chwili zaczął kroczyć w tę i z
powrotem przed klatką; dwie istoty za szybą bacznie mu się przypatrywały. Pod wpływem ich
spojrzenia w pewnym momencie zwolnił, aż w końcu stanął, balansując, nieznacznie się
kołysząc i przypatrując się poobom z założonymi ramionami. W końcu zwrócił się do nich:
 Moje drogie okazy, rozumiem wasze położenie i mimo iż nie spotkałem was wcześniej,
domyślam się, co czujecie. Po pierwsze zdaje sobie sprawę z tego, że aż do tej pory miałyście
do czynienia jedynie z ludzmi o nieco ograniczonej umysłowości. Znam astronautów, moi
ogromni przyjaciele, ponieważ sam byłem astronautą i wiem, jak długie mroczne lata w
przestrzeni kosmicznej hartują i kształtują niezłomny umysł. Dotąd stawiałyście czoło
ludziom pozbawionym subtelnych uczuć; ludziom o mało wnikliwych umysłach; ludziom bez
daru empatii, którzy łatwo nie wybaczają i nie wszystko rozumieją, ponieważ nie posiadają
rozeznania w kwestii różnorodności ludzkich obyczajów, ludziom, którzy nie mają w sobie
intuicji, a zatem nie potrafią odpowiednio ocenić innych. W skrócie, moje drogie, uwalane
własnymi odchodami okazy, jeśli jesteście cywilizowane, tedy trzeba wam przydzielić
przyzwoitego cywilizowanego człowieka. Jeśli jesteście czymś więcej niż zwierzętami, nie
wątpię, że już niedługo powinniśmy się ze sobą jakoś porozumieć. Potem będzie czas na
słowa.
Jeden z poobów wysunął kończyny, postawił je, podniósł się i podszedł do szyby. Mihaly
Pasztor uznał jego zachowanie za dobry omen.
Obszedł ogrodzenie i wszedł do małego przedpokoju przed klatką. Tu nacisnął guzik,
aktywując część podłogi, na której stał. Fragment wjechał do klatki. Stojący przed niską
barierkę dyrektor wyglądał raczej jak więzień wjeżdżający do sądu w wysokiej po kolana
ławie oskarżonych. Mechanizm zatrzymał się; Mihaly Pasztor i pooby stali teraz twarzą w
twarz, chociaż przycisk przy prawej ręce Pasztora gwarantował, że mężczyzna w razie
zagrożenia może się natychmiast wycofać.
Pooby wydały wysokie gwizdy i skuliły się obok siebie. Ich zapach, chociaż nie tak
odrażający, jak można by oczekiwać, był ostry i intensywny. Mihaly zmarszczył nos.
 Oto nasz sposób myślenia  oznajmił  cywilizacja traktowana jako odległość, jaką [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •