[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się ów dwór zdobyć, z tym że Agnieszka miała większe prawa.
Jej zwycięstwo było już właściwie pewne, chociaż niosło ze sobą pewne nie-
bezpieczeństwo. Jako osoba pełnoletnia, miała podpisać zobowiązanie doprowa-
dzenia budynku do stanu pierwotnej świetności, zamierzała to podpisać, fajnie,
a potem co. . . ? Tomasz doskonale wiedział, że pieniędzy na ów remont Agniesz-
ka kompletnie nie ma.
Doskonałe rozwiązanie pochwalił wynurzenia pana Pukielnika, nie ba-
225
cząc, w którym miejscu mu przerywa. Ale co będzie, jeśli to nie zostanie do-
trzymane? Jest jakiś termin?
Jest odparł pan Pukielnik w rozpędzie. Dwa tygodnie. Jeśli po dwóch
tygodniach remont się nie rozpocznie. . .
Załóżmy, że się nie rozpocznie. Co wtedy? Pan Pukielnik uśmiechnął się
pobłażliwie.
Były właściciel traci wszelkie prawa. Nie może w ogóle wejść na teren
posesji bez materiałów budowlanych i ekipy remontowej. Przejmujemy to i za
symboliczną złotówkę sami tworzymy muzeum.
Według jakiego paragrafu?
Nie ma jeszcze ustaleń kodeksowych. Według zarządzenia konserwacji za-
bytków.
A konserwacja zabytków i wydział kultury mają prawo wejść?
Oczywiście. Natychmiast po utracie praw właściciela. Mogę pana zapew-
nić, że nazajutrz rozpocznie się inwentaryzacja obiektu. Ponadto pojawi się moż-
liwość kupna przez osobę postronną, która dotrzyma zobowiązań, takich samych
albo może nawet bardziej rygorystycznych. . .
Ma pan na myśli, że nowy nabywca wjeżdża na teren wywrotkami z cegłą
i tak dalej?
Zgadza się. Kto pierwszy, ten lepszy. Proszę pana, nie zamierzam ukrywać,
to jest coś do oglądania, rzadka rzecz, oglądający płaci i z tego ciągnie się zyski.
Jeśli nabywca zdoła się zareklamować, inwestycja szybko mu się zwróci. A dwór
odzyska stan pierwotny i to będzie sukces kultury. . .
A meble?
Co meble. . . ?
Są tam i meble? Autentyki? Też do renowacji? Pan Pukielnik uśmiechnął
się zwycięsko.
A otóż są, ocalały w ogromnym stopniu, przez dawną służbę zostały ukryte
i wrócą na swoje miejsce w chwili ustabilizowania sytuacji prawnej. . .
Przez całą drogę powrotną Tomasz myślał intensywnie na tematy odmienne,
nie damsko-męskie i nie uczuciowe. Gdzież te meble i dlaczego córka Poldzia
słowem o nich nie napomknęła. . . ? Pan Pukielnik prawdy nie mówił. . .
Analizując wszystkie jego wypowiedzi wnikliwie i po kolei, doszedł do ja-
kichś wniosków. Wyprzedził dwa TIR-y, wspominając informację podstawową,
nikogo się tam nie wpuści bez tych wywrotek z cegłą. Skąd, u diabła, Agnieszka
ma wziąć wywrotki z cegłą. . . ?
Właściciela też się nie wpuści, o ile w ciągu dwóch tygodni nie sprowadzi
ekipy remontowej. Wyprzedzając z kolei dwa małe fiaty, jedną skodę i trzy cię-
żarówki, przeanalizował możliwość zaangażowania owej ekipy remontowej. Bez
pieniędzy odpada. Zatem wniosek ostateczny prosty, nie da się wejść do budyn-
ku, i o to właśnie chodzi. Możliwe, że córce Poldzia odebrano już klucze, chociaż,
226
jak wspomnieć tę upartą babę, nie wydaje się to możliwe. Ale niechby. Zasadni-
czym celem tej całej pseudokulturalnej działalności wydaje się niedopuszczenie
Agnieszki do wnętrza domu.
Zatem we wnętrzu domu musi znajdować się coś, na co czyha ten cały Pukiel-
nik i co chce odzyskać Agnieszka. Odzyskać, bo w końcu wszystko tam kiedyś
należało do jej rodziny. Co też to może być takiego?
Worek złotych talarów. Nie, nie te czasy, powiedzmy złotych rubli. Obraz
Rembrandta, ukryty przed grabieżcami w którąś tam wojnę. Diament z korony
carów. Pamiętniki adiutanta Napoleona, dlaczego, u diabła, adiutant Napoleona
miałby zostawiać pamiętniki akurat w Błędowie. . . ? W Jabłonnie, to jeszcze. . .
Coś w ogóle cennego, co każdemu się przyda, bo spraw ściśle rodzinnych to do-
tyczyć nie może, Pukielnik nie jest krewnym Agnieszki. I trzeba w tym domu
posiedzieć, żeby to znalezć, stąd owo niedopuszczanie. . .
Wszystko świetnie, tak być musi. Ale dlaczego Agnieszka to przed nim ukry-
wa?
Tu go bolało najwięcej, a rodzaju owej upragnionej rzeczy nie umiał odgad-
nąć. Postanowił określić ją sobie mianem skarb i na tym poprzestać, symulując
przed Agnieszką pełnię wiedzy, bo niech ona sobie nie myśli. . . Panu Pukielniko-
wi wyrwało się jeszcze jakieś drobne zdanko, świadczące, że zna budowlę z okre-
su jej dawnej świetności, co było oczywiście niemożliwe, bo nie mógł urodzić
się wcześniej niż pod koniec drugiej wojny światowej. Ale chyba ją rzeczywi-
ście znał. . . Skąd. . . ? Z tego samego zródła zapewne co i Agnieszka, z opowieści
przodków. Zatem jego przodkowie też się tam pchali. . .
Dojechał do Warszawy, zwrócił kumplowi motor i od razu udał się do dziew-
czyny.
Agnieszka z Felą zdążyły już odpracować cały ogromny przedpokój i prze-
nieść się dalej, Fela do komórki przy kuchni, Agnieszka zaś do dawnego gabine-
tu. Dotychczasowy plon stanowiło jedenaście rozmaitych kluczy, z których żadne
trzy nie wisiały na jednym kółku. Agnieszkę intrygował wygląd owego kółka, ale
tu Fela nie mogła służyć pomocą, bo nawet jeśli je kiedyś widziała, nie zwróci-
ła uwagi i nie zdołała zapamiętać, a ona sama wspomnienia miała nader mętne.
Przestała bawić się kluczami w piątym roku życia, było to zatem szesnaście lat
temu. . .
Wpuszczony przez Felę do mieszkania, Tomasz ujrzał swoją hipotetyczną
narzeczoną rozczochraną imponująco, mocno przykurzoną, trochę przygnębioną
i wyraznie zaciętą, siedzącą na podłodze wśród stosu najrozmaitszych śmieci, po-
chodzących z wybebeszonych szuflad biurka, komody i szaf. Przechodząc obok
kuchni, zdołał dostrzec kawałek podobnego widoku, zawartość komórki wysypy-
wała się za próg. Doznał olśnienia.
Niech mi kaktus na tyłku wyrośnie, jeśli nie szukasz kluczy zaryzyko-
wał. A ten cały Pukielnik rok życia by oddał, żeby cię w tym zastąpić.
227
Agnieszkę poderwało z podłogi.
Skąd wiesz?
Takie odniosłem wrażenie.
Widziałeś go. . . ?
Na własne oczka. Odbyłem z nim długą i wysoce przyjacielską rozmowę.
Agnieszka zdenerwowała się okropnie. Przelazła przez śmieci, potknęła się
o marmurowy przycisk do papieru i wpadła wprost w objęcia chłopaka. Pozwa-
lając się całować, w szalonym pośpiechu porządkowała uczucia. Pukielnik, oczy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]