[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Byle tylko ludzie na Ziemi nie uprzedzili ich, w negatywnym rozumieniu tego słowa. Czy oni
zdają sobie sprawę, \e zmierzają ku zagładzie?
Marco westchnął w duchu. Wybuchy atomowe na powierzchni Ziemi dawały się
odczuć tak\e w centralnym punkcie globu. Ich skutki rozprzestrzeniały się a\ tutaj.
Dotychczas wybuchy nie miały miejsca tu\ nad Królestwem Zwiatła, większość odbywała się
ponad Czarnymi Górami, Górami Umarłych.
Pewnego dnia jednak jakiś kochający władzę prezydent czy premier wpadnie na
pomysł dokonania próby jądrowej tu\ ponad fantastyczną krainą jak ze snu, a wówczas
zniszczenia mogą być dotkliwe.
Marco podniósł się i wyjrzał przez okno. Ta część miasta nieprzystosowanych wydała
mu się szczególnie nieprzyjemna. Owszem, tu i ówdzie znajdowały się oazy spokoju,
zwłaszcza w starszych dzielnicach miasta, tutaj jednak dominowały cię\kie szare bloki z
betonu, czworokątne, pozbawione wszelkiej fantazji, świadectwo ludzkiej chciwości i \ądzy
władzy. Pieniądze i pozycja oraz towarzysząca im zazdrość przejęły władanie tym obszarem.
Nikomu nie mogło to dać szczęścia.
Niepokoił się o Elenę. Słyszał teorię, \e jest ona jakby prototypem ofiar mordercy.
Tą sprawą jednak zajmował się Dolgo, natomiast Móri - zaginięciem Misy. Ciekaw
był, czy przyjaciele poczynili jakiś postęp w poszukiwaniach, czy te\ podobnie jak on czuli
się bezradni.
Dookoła ludzie wszędzie szukali dziewczynki, dotychczas jednak nie natrafiono na
\aden ślad. Nikt ju\ nie wierzył, \e dziecko znajduje się w mieście nieprzystosowanych.
Marco jednak wolał podejmować próby nawiązania z nią kontaktu właśnie stąd.
Czy\by mieli do czynienia z czarami? Skoro \adnemu z trzech obdarzonych
paranormalnymi zdolnościami mę\czyzn, Marcowi, Móriemu i Dolgowi, się nie powiodło,
czy\by przeszkadzała im jakaś niezwykła moc? W takim razie będą musieli uciec się do
bardziej radykalnych metod. Na razie jednak wcią\ chciał postępować w miarę łagodnie.
Z okna widział zaledwie fragment rzeki płynącej w dole, nie wyglądała ładnie, brudna
i dzika. Biedaczysko, ten, który do niej wpadł, szkoda go, szkoda te\ Eleny, która zdą\yła się
do niego tak przywiązać, nie bardzo powa\nie, lecz dostatecznie, by po nim płakać. Miał
nadzieję, \e dziewczyna przyjmie to jako słodko-gorzką historię, miłość, która nigdy nie
rozkwitła, bo przerwała ją śmierć. Młode dziewczęta o usposobieniu romantyczek długo
potrafią się czymś takim karmić, a Elena, jak sądził, jest romantyczką.
Widział, \e wcią\ poszukują zwłok w rzece, to znaczy, \e jeszcze ich nie znalezli, zły
znak! Prawdopodobnie ciało przepłynęło przez śluzy i wpadło do któregoś z kanałów.
Niektóre z nich bowiem przechodziły pod korytem rzeki. Dlaczego tak było, nie wiedział, ale
te\ nie interesowały go rozwiązania techniczne. Jego moc miała zupełnie inny charakter.
Mo\na tylko \ywić nadzieję, \e ten człowiek zginął zastrzelony i nie spotkała go
śmierć przez utopienie, to byłoby zbyt brutalne.
Jak to mo\liwe, by takie straszne rzeczy działy się w spokojnym Królestwie Zwiatła?
Marco siedział sobie akurat w domu u Móriego, grali w szachy, partia zapowiadała się
naprawdę ciekawie, Tiril dyskretnie przygotowała dla nich obu drinki, wydawało się bowiem,
\e będą grali dość długo, i wtedy właśnie podniesiono alarm.
Bez paniki wprawdzie, to Ram zatelefonował z prośbą, by przybyli do miasta
nieprzystosowanych, sytuacja bowiem wymknęła się spod kontroli.
Było to przed trzema dniami Od tamtej pory wypadki tylko narastały. śaden z nich
niczemu nie zdołał zapobiec i ta świadomość działała jeszcze bardziej deprymująco. Marco
tęsknił za powrotem do interesującej partii szachów, za atmosferą \yczliwości i spokoju
panującą w domu Móriego.
Dolgo twierdził, \e mają do czynienia z dwoma ró\nymi przestępstwami, zapewne
miał rację, wszystko na to wskazywało. śaden z nich nie wierzył, by zabójca kobiet porwał
jedenastoletnią Weronikę, a ju\ na pewno nie Madraga Misę.
Dlaczego Misa? Dlaczego właśnie Misa? Ram powiedział, \e Najwy\sza Rada
Obcych wystąpiła z ostrze\eniem, ogromnie się niepokoili, sytuacja zaczęła wymykać się
spod kontroli Stra\ników. Nie odnaleziono rewolweru, z którego strzelano do Johna i do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]