[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Cześć, Sten! - powiedział Simon, który właśnie wyszedł z cukierni. - Widzę, że
gawędzisz sobie z Mayą. Ostrzegam cię, trzymaj się od niej z daleka, to chodząca
niewinność.
Doktor Modin uśmiechnął się tylko krzywo. Oni dwaj byli naprawdę bardzo dobrymi
przyjaciółmi.
- Jak dobrze, że cię spotykam - zwrócił się Sten do Simona. - Mam akurat przy sobie
jeden z dokumentów, którego zapomniałeś podpisać, kiedy byłeś u mnie ostatnio. Chodzi
o twoje oświadczenie, że bierzesz na siebie całą odpowiedzialność za niepoddanie się
leczeniu.
- Oczywiście.
Sten Modin rozłożył papier na dachu samochodu i sięgnął do kieszeni po długopis, ale
Simon go uprzedził.
- Niemożliwe, widzę, że masz mój długopis, którego przez tyle dni wszędzie szukałem! -
rozpromienił się lekarz. - Gdzie go znalazłeś?
Simon wyciągnął do niego rękę z długopisem.
- W zakrystii opuszczonego kościółka - wyjaśnił sucho.
Biedny doktor zrobił się purpurowy na twarzy.
Również Maya nie potrafiła ukryć zdziwienia. Rzeczy, które widzieli razem z Simonem w
zakrystii, były rzeczywiście najlepszej jakości, ale żeby lekarz...? Przecież mógł chyba
skorzystać z własnego mieszkania albo gabinetu czy czegokolwiek innego, zamiast
urządzać sobie groteskowe miejsce schadzek w kościele!
Sten Modin czuł wyraznie, że powinien przedstawić jakieś wyjaśnienie.
- Ona nie należy do kobiet, z którymi należałoby się pokazywać - wymamrotał pod
nosem niczym zawstydzony, ale jednocześnie rozbawiony uczniak.
93
Maya przypomniała sobie swoją pierwszą wizytę w kościele, podczas której słyszała
jakieś szepty i głosy. Zaraz potem Sten Modin wyrósł przed nią na drodze, szukając jej
domu.
No jasne, przecież mógł ukryć samochód od północnej strony, w lesie tuż przy plaży, a
potem pójść dłuższą drogą naokoło. Co prawda była to bardzo kiepska, nierówna droga,
wyłożona pniami drzew, ale czego nie robi się dla miłości?
Czyżby w grę wchodziła jakaś dziewczyna z Kyrkudden?
Mieszkała tam jedna taka, niebrzydka i nietrudna do zdobycia. Ale żeby doktor Modin...?
No cóż, każdy ma swoje upodobania.
Schowawszy długopis do kieszeni, lekarz, wyraznie zmieszany, pożegnał się
pospiesznie.
Maya podzieliła się z Simonem swymi myślami.
- Sten nigdy nie wyróżniał się wyszukanym gustem, jeśli chodzi o kobiety - wyjaśnił
rozbawiony. - Nie przywiązuje też szczególnej wagi do religii, mimo to uważam, że tym
razem trochę już przesadził.
Maya cieszyła się, że znowu może być sama z Simonem. Czuła, jak bardzo zbliżyli się
do siebie w ostatnim czasie.
Dopóki nie rozmawiali o Gitte.
Kiedy tylko zaczynała o niej myśleć, od razu popadała w przygnębienie. Czyżby była
zazdrosna? Chyba tak. Ale w tym przypadku chodziło też o ogólną niechęć, jaką budziła
w niej ta kobieta. Przecież Maya nigdy jej nie lubiła.
- No i co, zdobyłeś adres? - spytała, podczas gdy Simon skierował swe kroki ku drzwiom
kierowcy.
- Owszem, ale dziś nie zdążymy już tam pojechać. Zrobimy to jutro. O Boże, idzie Ulla,
najbliższa przyjaciółka Gitte. To prawdziwa żmija! Szybko do samochodu, słyszysz!
Ale już było za pózno.
- Simon! Kopę lat! A czy to nie jest przypadkiem Maren Grandseter? Muszę przyznać, że
nie brak ci tupetu, Simon! Czy to nie wy macie ze sobą małego dzidziusia? Gdzie go
ukryliście, co?
Simon aż pobladł z wściekłości.
94
- To wszystko ktoś wyssał sobie z palca. Ale żałuję, że to nie była prawda!
Po czym oboje wsiedli do auta, a Simon, zatrzasnąwszy drzwi, ruszył z furią, zostawiając
na chodniku osłupiałą Ullę.
Maya czuła się nie mniej oszołomiona. Siedziała cicho przez całą drogę aż do
Kyrkudden. Simon też się nie odzywał. Prowadził nerwowo i nieuważnie.
Wreszcie Maya odważyła się spytać:
- Mówiłeś poważnie?
- Co takiego?
- Ze żałujesz, że to nieprawda?
- %7łe ty i ja nie mamy dziecka? Ten pomysł nie jest chyba tak całkiem niedorzeczny, co?
Maya dodała: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •