[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obrazu, malowanego przez jednego z prerafaelitów. [dziewiętnastowieczny nurt w
malarstwie, nawiązujący do wielkich wzorów włoskiego Renesansu  przyp. tłum.] Nosi tytuł  Płomienna
June" i przedstawia śpiącą dziewczynę, której koszulka zsunęła się z
ramion. Ma twój nos z arystokratycznym garbkiem, zmysłowe usta i
podobną karnację. A w dodatku jest spowita w pomarańczowe zawoje!
Jacinta. zaintrygowana, uniosła brwi.
 Bardzo ciekawe  powiedziała spokojnie. Paul z Meriam
przepychali się ku nim. Nie mogła nie dostrzec, \e tamta kobieta wspiera
się na jego ramieniu, jakby za chwilę miała zemdleć. Znów poczuła
ukłucie złości.  Koniecznie muszę zobaczyć ten obraz. Jestem pewna,
\e kiedy była młoda, nazywali ją Marchewką.
 A nazywali tak ciebie?
Zdziwiła się, słysząc własny chichot.
 Jasne, Marchewką, Rudzielcem, Wiewiórą i czym tam chcesz, byle
było płomiennorude.
 Ale chyba nie miałaś kompleksów? Zało\ę się, \e niejedna
zazdrościła ci tych włosów, zielonych oczu i jasnej cery  powiedział
niemal z rozmarzeniem, pesząc ją na moment.
Na szczęście nadeszli Paul i Meriam, obdarzając ich wymuszonymi
uśmiechami.
Meriam Anderson nie była pięknością, ale potrafiła tak dobrać
fryzurę, makija\ i strój, \e mę\czyzni oglądali się za nią.
 Paul, to przyjęcie jest po prostu boskie  pochwaliła.  Co byś
powiedział, gdybyśmy zostali w tym raju jeszcze przez parę dni?
 Byłbym zachwycony. Naprawdę chcecie?
 Niestety, tylko w marzeniach  westchnęła.
Paul pocieszył ją uśmiechem tak promiennym, \e Jacinta znowu
odczuła ukłucie niepokoju.
Bez najmniejszego wysiłku oczarował całe towarzystwo! Owszem,
był przystojny i uroczy, ale miał wokół siebie inteligentnych ludzi,
światowców i aktorów, dla których dobry wygląd by! zawodowym
atutem. A jednak potrafił wyró\nić się z tego doborowego towarzystwa!
Nawet przyjaciółka Henry ego Moore a przyglądała mu się z
zainteresowaniem.
Nie kocham Paula i nigdy nie będę kochać, wmawiała sobie Jacinta.
Nie zamierzała sobie psuć przyjęcia. Wiedziała, \e nie zdarzy się jej
druga okazja poznania tylu znanych i interesujących ludzi. A jednak
coraz bardziej miała ochotę wymknąć się stąd, niepostrze\enie, po
angielsku.
Na razie jednak dała się skusić wspaniałemu jedzeniu i na moment
zapomniała o swoich miłosnych rozterkach, pałaszując cudownie
przyprawione mięso z grilla, rybę owiniętą w liście taro i pieczoną w
\arze oraz fantastycznie kolorowe owocowe sałatki, których uroku
dopełniały kwiaty hibiskusa, zdobiące siół. Ciągle z kimś rozmawiała,
choć pózniej nie mogła sobie przypomnieć twarzy. Wszyscy byli
zdumiewająco mili i zdawali się przejawiać szczere zainteresowanie jej
osobą.
Paul i Meriam rozmawiali w grupce ludzi. Jacinta dyskretnie
przesunęła się obok nich, dą\ąc do wyjścia, lecz nic nie mogło umknąć
bystremu spojrzeniu Paula. Powiedział coś szybko do swoich towarzyszy
i ruszył ku niej energicznym, zdecydowanym krokiem.
Popełniła błąd. Kiedy zaczęła wiać wieczorna bryza, goście wycofali
się na trawnik, pomiędzy drzewa. Ona jedna szła przez pla\ę ku wyjściu,
widoczna dla wszystkich.
 Zwietnie się bawiłam, ale pozwolisz, \e ju\ pójdę  powiedziała
szybko, uprzedzając jego pytanie.
 Tak wcześnie?
Wzruszyła ramionami.
 Nikt nawet nie zauwa\y.
 Mylisz się. Jesteś prawdziwą rewelacją tego przyjęcia. Liane
uznała, \e mo\esz być dla niej grozna.
Jacinta z trudem ukryła wra\enie, jakie zrobiła na niej ta opinia.
 Widocznie nie jest pewna Harry ego  stwierdziła nie bez
satysfakcji.  W ka\dym razie było bosko...
 Ale masz dosyć.
W jego oczach pojawił się blask, gdy uśmiechnął się, świadomie
u\ywając swego męskiego uroku.
 Ale\ skąd!
Popatrzył na nią uwa\nie i skinął głową.
 Okay, goście zaraz wypiją kawę i wkrótce się rozjadą. O, ju\ podają
fili\anki.
Stało się dokładnie tak, jak zapowiedział. Kawa została wypita,
wymieniono serdeczności i po\egnania, a potem kolumna wozów
odjechała w kierunku Auckland.
 Fantastyczny wieczór  pochwalił Laurence Peny, gdy zostali we
własnym gronie.  Jestem zachwycony twoją gościnnością, Paul.
 Jest tak fajnie, \e nie chce mi się iść do łó\ka  dodała ze śmiechem
Meriam.  Najchętniej przeszłabym się po pla\y.
 Czemu nie?  głęboki głos Paula wibrował rozbawieniem.
Jacinta uznała, \e nadszedł odpowiedni moment, by się po\egnać.
 W takim razie dobranoc  powiedziała.  Do zobaczenia rano.
Dobrze, \e miała pokój, w którym mogła się zaszyć, odcinając się od
świata. Silne prze\ycia tego wieczoru sprawiły, \e zasnęła szybciej, ni\
się spodziewała. Lecz nie dane było jej spać długo...
Kobiecy śmiech, dobiegający od strony werandy, był ostry,
zmysłowy. Lekkie kroki na deskach. To Meriam, pomyślała sennie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •