[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Betty speszona patrzyła na Maksa.
 Czy rozmawiała z tobą o tym? Dziwiłbym się gdyby tak zrobiła.
 Och, nie, ona nigdy nie zdradziłaby swoich uczuć, aleja zupełnie
przypadkowo usłyszałam, jak w galerii obrazów Gwendolina dzień przed
ślubem siostry wyznała miłość Robertowi. Maksie, to było coś okropnego!
Stałam ukryta za kotarą przy oknie i wszystko słyszałam! Było mi tak
przykro i wstyd!
Maks nachylił się wziął Betty za ręce i cicho zapytał:  A więc i ty
kochałaś Roberta Viegutha! Przypominam sobie ojca Cecila; był wart
wielkiej miłości. Czy myślisz, że ciocia Daisy wiedziała o tym?
 Nie, z całą pewnością nie. Ani o mojej miłości, ani o miłości
Gwendoliny!
 A co powiesz, jeżeli usłyszysz ode mnie, że nie byłaś jedynym
świadkiem rozmowy Gwendoliny z Robertem Vieguthem?
 Wielkie nieba! Kto był drugim świadkiem tej sceny?.
 Stary sługa Cecila. Wtedy był ordynansem jego ojca i też przez
przypadek znalazł się w galerii obrazów. Wszystko widział i słyszał co ty
wtedy przeżyłaś. Milczał przez wszystkie minione lata, lecz kiedy
usłyszał, że lady Gwendolina chce Cecila adoptować, wyznał mi wszystko.
 Dlaczego zrobił to właśnie teraz?
 Martwi się o Cecila. Stary Jochen nie ma zaufania do lady
Gwendoliny i podejrzewa, że bez względu na swój wiek byłaby zdolna
zrobić coś złego. Czy ty wiesz, cioteczko, że tuż po ślubie Gwendolina
chciała swojej siostrze Daisy podarować te kosztowne historyczne
rękawiczki? Miała to być pamiątka z Longworth.
 Rękawiczki lady Glorii? Tak, wiem; widziałam, że Robert dumnie
odmówił przyjęcia tego prezentu. Rozumiałam go; cóż Daisy miałaby
począć z tymi rękawiczkami w Niemczech? One przedstawiają wartość
wyłącznie tutaj, w Longworth. Sądzę, że Robert postąpił rozsądnie
zabraniając żonie przyjęcia tej pamiątki.
 Postąpił bardziej niż rozsądnie  z naciskiem rzekł Maks, a Betty
zdziwiona spojrzała na niego.
 Czy chcesz przez to powiedzieć coś szczególnego, Maksie?
 Chcę oświadczyć, że Robert uratował życie swojej młodej żony tym,
że odmówił przyjęcia tych rękawiczek. Wiem to od starego Jochena.
Wszystko to mogłoby być zwykłą starą historią, która nie obchodziłaby
mnie, gdyby nie fakt, że te rękawiczki są nie tylko stare i cenne, lecz
stanowią wielkie niebezpieczeństwo.
 Chcesz powiedzieć, że z powodu historycznej wartości ktoś chciałby
je ukraść?
 Złodziej ukarałby sam siebie ponieważ  proszę cię, zachowaj spokój,
nie krzycz  te rękawiczki od wewnętrznej strony nasiąknięte są do dzisiaj
nie znaną trucizną. Człowiek, który je włoży na ręce, jest skazany na
śmierć. Umiera, zostaje otruty!
Betty przycisnęła drżące dłonie do ust i szeroko otwartymi oczyma
patrzyła na Maksa. Po chwili wyjąkała:
 Wielkie nieba! Maksie, czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co mi
powiedziałeś?
Starał się uspokoić starszą panią, gładząc ją po ramieniu, potem
szepnął:
 Spróbujemy się przekonać, czy Jochenowi coś się nie przywidziało,
chociaż nie posądzam go o to. Ciociu, proszę, stań przy drzwiach i bacznie
nasłuchuj, czy ktoś nie nadchodzi. Jeżeli posłyszysz kroki, ostrzeżesz
mnie!
 A ty?
 Będę szukał dowodu!  skinął głową i poszedł w kierunku regałów
wyjął szkic i zaczął czytać tytuły książek.
 Maksie, tam gdzie teraz jesteś, są stare tomy dzieł Szekspira 
szepnęła Betty.
Dał jej znak, że usłyszał, wyjął dwa tomy oprawione w jasną skórę i 
zobaczył modlitewnik opisany przez Jochena. Wziął go do ręki.
 Na miłość boską, co ty tam znalazłeś?
 Dowód, ciociu Betty, dowód. Zaraz zaniosę go do twojego pokoju.
Jeżeli pozwolisz, w nocy, kiedy wszyscy będą spać, przyjdę do ciebie i
razem go przejrzymy. Na razie Cecil o tym nie może się dowiedzieć! W
obecnej sytuacji mogłoby mu to raczej zaszkodzić. W swoim czasie dowie
się o wszystkim.
 Maksie, szybko uciekaj z tą książeczką! O, mój Boże, serce wali mi w
piersiach i zniknęła moja wielka radość z waszego przyjazdu. Słuchaj,
przecież to niemożliwe, żeby Gwendolina wiedziała o niebezpieczeństwie,
jakie stanowią te rękawiczki?
 Miejmy nadzieję, że nie wie! Zaraz wrócę, a gdyby Cecil przyszedł i
pytał o mnie, powiesz, że poszedłem po papierosy.
Maks szybko opuścił bibliotekę  była to ostatnia chwila, gdyż
przeciwległymi drzwiami weszła Gwendolina  blada, dumna i wyniosła.
Towarzyszył jej Cecil. Widać było, że opanowuje gniew i że ma za sobą
bardzo nieprzyjemną rozmowę.
W salonie, dokąd Gwendolina po kolacji zaprosiła Cecila, najpierw
rozmawiali o sprawach obojętnych, chociaż ciotka w swój dyktatorski
sposób chciała udowodnić, że ona ma rację pod każdym względem. Po
kilku minutach poruszyła zasadniczy temat.
 Mój drogi Cecilu, cieszę się, że twoja noga jest w tak dobrym stanie
że możesz chodzić. Ułatwia mi to sytuację. Mogę wywiązać się z
obowiązków towarzyskich wynikających z faktu, że kiedyś zostaniesz
panem na zamku w Longworth. Wprawdzie nie znalazłam w twoim liście
odpowiedzi na pewne pytanie, niemniej jestem pewna, że wszystko jest
jasne i że zgadzasz się z moją propozycją.
 Przepraszam, ciociu Gwendolino, że muszę ci przerwać zaraz na
początku, ale twoja propozycja nie jest dla mnie całkiem jasna.
 Miałam na myśli zamiar adoptowania cię!
 Muszę ci niestety powiedzieć, że się na to nie godzę. Jestem Cecilem
Vieguthem i nie mam zamiaru zmieniać nazwiska.
 Nawet za cenę majątku Longworth? Czy ty zwariowałeś?
 Nie zmienię mojego postanowienia nawet za cenę zostania lordem
Edwardsem, panem na zamku Longworth.
 Jako Niemiec nie możesz przejąć całego majątku! Angielskie prawo
tego zabrania. Poza tym ja nie zgodziłabym się na to!
 Ciociu Gwendolino, zle mnie zrozumiałaś. Jestem ci wdzięczny, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •