[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dożywocie. Wtedy pozostanie już tylko zatwierdzenie sądowego wyroku przez
parlament.
- Nie! - krzyknął ojciec - To nie jest jeszcze zdecydowane. Twój mąż może zatrzymać tę
procedurę.
Edmund przyjrzał się Felicji z pożądliwym błyskiem w oczach. Z wyzywającą miną
wytrzymała to spojrzenie.
- Musiałbyś mnie zgwałcić, Edmundzie - powiedziała cicho, lecz bardzo stanowczo. -
Masz teraz inną kobietę, bardziej chętną. Ona nawet już nosi twoje dziecko. Jeśli zagwa-
rantujesz mi prawo do pieniędzy, nie będę kwestionować twojego pozwu. Wiesz, że
mogłabym to uczynić z łatwością, wykazując, że nie prowadzisz się jak należy.
Felicja znała męża dostatecznie dobrze, by wiedzieć, że jej słowa wywarły właściwy
skutek.
- Nic z tego - zwrócił się do jej ojca. - Sądzę, że nawet trzykrotność jej posagu to za mało.
- Uśmiechnął się chciwie. -
Gdybyś zaoferował mi połowę swojej posiadłości, mógłbym rozważyć propozycję.
Nathan Dunston najpierw zbladł, a potem jego twarz przybrała ciemnopurpurowy
odcień. Felicja miała wrażenie, że zaraz zobaczy kłęby pary, bijące mu z uszu.
- Za wiele sobie pozwalasz, Marbury - oznajmił lodowatym tonem, po czym opuścił
pokój, trzaskając drzwiami.
Felicja poczuła się tak, jakby uszły z niej cała odwaga i brawura. Bezsilnie opadła na
najbliższe krzesło. Zanim w pełni doszła do siebie, Edmund przejął inicjatywę.
- Po co przyjechałaś, Felicjo? Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek cię zobaczę.
Przyjrzała się mężowi właściwie po raz pierwszy, odkąd przestąpiła próg tego pokoju.
Nie był przystojnym mężczyzną. Niewiele wyższy od niej, szczupły, lecz mocno
zbudowany. Włosy miał w trudnym do określenia odcieniu brązu, modnie ostrzyżone
na Brutusa, a oczy piwne. Haczykowaty nos niemal dotykał warg, kształtnych, ale zbyt
wąskich. Edmund był ubrany w surdut luzniejszy jednak, niż nakazywała moda.
Podobnie jego koszula miała zbyt niski kołnierzyk. Ogólnie jednak prezentował się nie
najgorzej.
Szkoda, że nie był dobrym ojcem i mężem. Inna sprawa, że zawarli związek
kontraktowy, małżeństwo z rozsądku. Jeśli zaś chodzi o dzieci, odnosił się do nich tak,
jak kiedyś sam był traktowany.
- No więc, po co? - spytał wyraznie zniecierpliwiony.
- Przyjechałam prosić cię o należne mi pieniądze. Sądzę...
-Nie.
Felicja opanowała gniew, chociaż Edmund odrzucił jej prośbę, zanim zdążyła do końca
ją przedstawić. To było dla niego typowe.
- Muszę z czegoś żyć, Edmundzie. Ponieważ chcesz się ze mną rozwieść, mój posag
zostanie zarekwirowany i do parlamentu należy decyzja, czy otrzymam dożywocie, czy
nie. Z pewnością stać cię na to, żeby zapewnić mi dożywocie albo dać kapitał.
- Nie. Pieniędzmi z twojego posagu zamierzam zapłacić za rozwód. Już i tak wydałem
w sądach dużą ich część. Resztę, a wraz z nią również dużą część moich tegorocznych
dochodów, pochłonie opłata za akt parlamentu.
Nie chciała go błagać, ale bez posagu znalazłaby się w tragicznej sytuacji. Nie chciała
też mu grozić, ale jako rozwiedziona kobieta nie miała szansy nawet na posadę
guwernantki.
- Za dzieci, które ci dałam.
- Chcesz mnie obciążyć za dziedzica? A gdzie on jest?
To były bardzo bolesne słowa. Edmund potrafił zranić ją samymi słowami, nie
potrzebował do tego rękoczynów.
- Daj mi więc część posagu, bo chociaż możesz przekupić dwóch mężczyzn, żeby
kłamliwie zaświadczyli o mojej niewierności, to nie powstrzymasz mojego plenipotenta
przed powiadomieniem sądu, że już mieszkasz z kochanką. - Nagła zmiana w jego
wyglądzie była dla niej niewielką satysfakcją. - Nie jesteś osobą bez zarzutu, a prawo
stanowi, że powinieneś być.
Zmrużył oczy.
- Widzę, że przeprowadziłaś śledztwo. Przemyślę twoje życzenie.
Podszedł do drzwi. Felicja pozostała na swoim miejscu,wyczerpana i przybita. Dla
Edmunda ich rozmowa dobiegła końca i jak wiele razy przedtem zamanifestował to,
odchodząc bez słowa pożegnania. Wiedziała jednak, że jej ostatnie słowa do niego
dotarły, może więc miała szansę na zapewnienie sobie egzystencji.
Siedziała w mrocznym pokoiku dostatecznie długo, by znów nad sobą zapanować. Nie
miała już nic oprócz dumy i nie chciała, żeby służba Edmunda zobaczyła, jak zle
potraktował ją ich pan.
Wreszcie podniosła się z krzesła. Tłumaczyła sobie, że nie powinna odczuwać
rozczarowania. Przecież nie liczyła na to, że Edmund zgodzi się na jej propozycję, bo
nigdy nie brał pod uwagę jej życzeń i próśb. Musiała jednak spróbować.
To obecność ojca tak bardzo wytrąciła ją z równowagi. Ojciec zawsze powtarzał jej bez
ogródek, że oczekuje od niej wyłącznie udziału w realizacji jego planów. Rozwód był
wbrew jego życzeniom, nie sądziła jednak, że dla zapobieżenia rozpadowi małżeństwa
ojciec posunie się aż tak daleko.
Wyszła z pokoju i wcale jej nie zaskoczyło, że kamerdynera już nie było. Edmund z
pewnością przekazał służbie, że nie powinna zajmować się nieproszonym gościem.
Uwagę Felicji zwrócił odgłos skrzypnięcia trzewika na drewnianej podłodze. W
drzwiach, prowadzących zapewne do salonu, stała kobieta. To był ten pokój, do
którego kamerdyner nie uznał za stosowne jej wprowadzić. Kobieta miała jasne włosy i
przykuwające uwagę niebieskie oczy. Była nawet całkiem ładna, choć nieco
przysadzista. Felicja przesunęła wzrok niżej. Kobieta spodziewała się dziecka.
Poczuła przykre ukłucie w sercu. Ból po stracie dzieci wciąż był nieutulony. Musiała
bardzo się starać, aby powstrzymać łzy, cisnące jej się do oczu. To było takie trudne!
Kobieta wyszła do sieni, by nie dało się jej wyminąć. Felicja przystanęła.
- Felicja Marbury - powiedziała kobieta.
W jej głosie pobrzmiewał irlandzki akcent. Felicja słyszała już, że kochanka Edmunda
jest Irlandką.
- Tak, jestem Felicją Marbury - przyznała i dodała: - Jeszcze.
Kobieta zmierzyła ją badawczym spojrzeniem.
- Powiedział mi, że jest pani atrakcyjna, ale zimna jak ryba.
Felicja najpierw oblała się pąsem, a potem zbladła. Edmund rozmawiał o niej ze swoją
kochanką, a teraz chciał się z nią rozwieść, aby poślubić tamtą kobietę. Jakie zniewagi
jeszcze ją czekały?
- Pani ma szczęście, bo o niej nie mówił prawie nic. Wspomniał tylko o pani stanie i
swoich zamiarach.
Kobieta uśmiechnęła się, pokazując przy tym krzywy przedni ząb. Promieniała.
Najwidoczniej kochała Edmunda.
Zdziwiona tym Felicja wyminęła kobietę i podeszła do drzwi. Jeszcze zerknęła za
siebie. Mogłaby powiedzieć mężowi, że pozew rozwodowy zostanie w sądzie
odrzucony, gdyż jego kochanka jest brzemienna. Tego jednak nie chciała zrobić. Nie
było powodu, by zadawać ból tej kobiecie i budzić w niej lęk.
Felicja uznała, że najlepiej będzie opuścić ten dom. Im szybciej, tym lepiej. Tu nie miała
czego szukać. Edmund i jej ojciec dali jej to jasno do zrozumienia. A spotkana przed
[ Pobierz całość w formacie PDF ]