[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miach świątyni.
Ulica Resselowa doprowadziła nas nad Wełtawę, do Jiraskovego Namiesti. Pojechaliśmy
Gotwaldowym Nabrze\em i Smetanowym Nabrze\em a\ do mostu Karola, którym przesko-
czyliśmy Wełtawę i znalezliśmy się na Małej Stranie. Zaparkowałem wóz na rynku obok
ratusza i pieszo przez urocze wąskie zaułki pomaszerowaliśmy na Złotą Uliczkę.
Wiele trzeba by stron na opisanie Małej Strany, która podobnie jak i nasze Stare Miasto w
Warszawie ma swoją bogatą historię. O ka\dym domu, o ka\dym zaułku, ka\dym skwerze
 mo\na opowiadać godzinami. A tu jeszcze o krok słynny Praski Hrad, z lasem wie\ i wie-
\yczek katedry św. Wita, z mnóstwem pałaców, wspaniałych sal i galerii. Nawet pobie\ne
zwiedzanie Hradczan  zajmuje cały dzień, dlatego nigdzie nie zbaczając poszliśmy wprost
na Złotą Uliczkę, gdzie oczekiwała nas panna Helenka.
I ktoś jeszcze. Oczywiście, magister Franciszek Skwarek.
 Czy ten człowiek nigdy nie pozostawi jej samej?  pomyślałem ze złością, a mo\e z za-
zdrością?
 Ach, jakie wspaniałe ma pani perfumy  oświadczyłem całując na przywitanie dłoń
panny Helenki.
I znowu strzeliłem gafę. Kobiety, które do tej pory znałem, cieszyły się, jeśli ktoś zwrócił
uwagę, \e u\ywają dobrych perfum. Lecz panna Helenka, jak wiadomo, chciała za wszelką
cenę upodobnić się do mę\czyzny.
 To nie perfumy  oświadczyła z oburzeniem, niemal wyrywając mi z ręki swoją dłoń. 
Nie nale\ę do kobiet, które skrapiają się perfumami. U\ywam tylko męską wodę kolońską.
 Mam nadzieję, \e nie po goleniu  odparłem z ironią.
Ludka zachichotała głośno, tak\e pan Dohnal uśmiechnął się i lekki uśmiech pojawił się na
ustach magistra Skwarka. Tylko panna Helenka okazała brak poczucia humoru.
 No, wie pan  pogardliwie wydęła wargi  to nie był najlepszy dowcip.
Nie ulegało wątpliwości, \e znowu zrobiłem sobie z niej wroga. Ale przemogła niechęć, bo
ciekawiła ją moja rozmowa ze Zdenkiem Blachą.
 Zdaje się, \e przeniknęliśmy tajemnicę włamania do twego muzeum, Helenko  powie-
dział pan Dohnal, gdy skończyłem opowiadać.
 I zrobiliśmy to nie posiadając wybitnej inteligencji  dodała złośliwie Ludmiła spoglą-
dając na pana Skwarka.
 Chwileczkę!  zawołał ura\ony Skwarek.  Czy państwo sądzą, \e ja zasypiałem
gruszki w popiele? Grzebałem w księgach, wysilałem mózgownicę i te\ to i owo przyszło mi
do głowy.
 No, to skonfrontujmy nasze hipotezy  zaproponował pan Dohnal.  A teraz, Helenko,
oprowadz nas po Złotej Uliczce.
Nie wiem, czy jest na świecie jeszcze drugie takie zabawne miejsce. Wchodząc na Złotą
Uliczkę odniosłem wra\enie, \e znalazłem się w miasteczku dla krasnali, albowiem właśnie
z szeregu zabawnych mini-domków składała się ta najkrótsza, licząca kilkadziesiąt metrów
uliczka. Przycupnęły one wzdłu\ potę\nych murów zamkowych. Miniaturowe drzwiczki,
okienka, niektóre domki mają nawet pięterko z prześmiesznym uroczym okienkiem, mała
izdebka na parterze, na górze niziutki, maleńki pokoiczek. A wszystkie domki są kolorowe,
jakby z barwnego papieru wycięte. W małych pokojach małe sprzęty, ubogie zresztą, jak
ubodzy byli mieszkańcy tej uliczki.
Bo choć legenda mówi, \e \yli tu alchemicy usiłujący z niczego zrobić złoto, prawdą histo-
ryczną jest, \e gniezdzili się na Złotej Uliczce ubodzy strzelcy zamkowi. Alchemicy, jak
wiemy, posiadali wspaniałe domy w Pradze.
Ale czy warto walczyć z legendą? Dlatego jeden z uroczych małych domków urządzono na
wzór starej pracowni alchemicznej. Przez okienko widać palenisko, a nad nim zawieszony
tygiel, w którym być mo\e za chwilę czarnoksię\nik zacznie warzyć tajemniczy eliksir. Na
półkach i stole stoją słoje pełne barwnych płynów, retorty szklane, kubki miedziane i cy-
nowe. Wypolerowany kawałek miedzi imituje złoto, które się alchemikom marzyło...
W sąsiedztwie Złotej Uliczki sterczy potę\na wie\a zamkowa, zwana Daliborką. W jej pod-
ziemia wtrącano ludzi nieposłusznych cesarzowi albo takich, którzy mu się narazili. Mo\e
właśnie tutaj, w Daliborce, przetrzymywano i Edwarda Kelleya, o którym cesarz Rudolf II
myślał, \e ukrywa przed nim tajemnicę transmutacji metali?
 Ilu było alchemików w czasach Rudolfa II?  zapytałem pannę Helenkę, z nadzieją, \e
mo\e dowiem się nazwiska człowieka, który współdziałał z Kelleyem.
Pokręciła głową:
 Nie prowadzę podobnych rejestrów. W ka\dym razie było ich chyba sporo, bo cesarz sam
lubił zajmować się tą dziedziną i miał w zamku własną pracownię. Ale chyba niesłusznie
wią\e się osobę Rudolfa II tylko z alchemią i innymi tego typu szarlatańskimi sztuczkami.
Cesarz Rudolf II to ciekawa i barwna renesansowa postać. W tamtych zresztą czasach wiele
spraw było z sobą nierozerwalnie związanych. Głupstwo sąsiadowało bezpośrednio z wielką
mądrością, szarlatani dokonywali czasem wspaniałych wynalazków. Astronomii towarzy- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •