[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nic się pani nie stało? - spytał policjant troskliwie, patrząc
na pobladłą twarz Catherine.
Chyba nie - powiedziała słabiutko i skrzywiła się boleś-
nie. - Oprócz nadgarstka. Chyba... chyba go skręciłam.
- Proszę się nie ruszać - łagodnie poradził policjant. - Za
chwilę będzie tu karetka. Sanitariusze zajmą się panią.
Potulnie skinęła głową i opadła z powrotem na siedzenie.
Cieszyła się, że żyje. Hal poszedł tymczasem z policjantem
i dziewczyna zastanawiała się, jaką tym razem znajdzie wy
mówkę. Matt się wścieknie, gdy się o tym dowie. Szczególnie
gdy zrozumie, że Catherine specjalnie wybrała się do miasta
z Halem, choć jej tego zabronił.
Cóż, sam wybrał się z Layne, czyż nie? Jakie miał prawo
mówić jej, co powinna robić? Jednak, gdy rozejrzała się wokół
siebie, pomyślała, że tym razem Matt mógł mieć rację, chroniąc
ją przed towarzystwem Hala. Ten młody mężczyzna z pewno
ścią nie był ideałem kierowcy.
Zabrano ich do najbliższego szpitala, gdzie lekarze opatrzyli
nadgarstek Cathenne i rozbity nos Hala. Powiedzieli, że mieli
wielkie szczęście, skoro przygoda skończyła się jedynie sinia
kami.
Nos młodego kierowcy był bardzo spuchnięty, ale poza tym
DIANA PALMER
78
nic mu nie dolegało. Przynajmniej do chwili, kiedy musiał za
dzwonić do Betty z prośbą, by wpłaciła za niego kaucję. Inaczej
musiałby zostać w areszcie, bo postawiono mu aż pięć zarzutów.
Catherine wcale go nie żałowała. Nawet gdy wieziono ich
na posterunek, narzekał na swego pecha i nie okazywał cienia
skruchy. Rozzłoszczona dziewczyna zastanawiała się, czemu
Matt nie pozwolił mu robić tego, czego Hal pragnął najbardziej.
Może byłby spokojniejszy, mogąc ścigać się na prawdziwym
torze. To było marzenie jego życia, lecz Matt nigdy nie słuchał.
Sam mówił tylko o firmie. Taka miała być też przyszłość Hala.
Betty, zdenerwowana i zakłopotana, przyjechała po godzi
nie. Przejrzała dokumenty i zaczęła rozmowę z policyjnym
urzędnikiem, podczas gdy Catherine siedziała na ławce wśród
pijaków i prostytutek. Po paru minutach załatwiono formalności
i Betty mogła zabrać do domu córkę i pechowego kierowcę.
- Ci wszyscy ludzie! - wstrząsnęła się z obrzydzeniem Bet
ty, ostrożnie prowadząc samochód. - Kochanie, tak mi przykro,
że musiałaś znalezć się wśród nich - zwróciła się do Catherine,
która siedziała obok niej.
- Nic nie szkodzi. I tak byłam zbyt oszołomiona, by zwracać
uwagę na cokolwiek - odparła dziewczyna i spojrzała na tylne
siedzenie.
Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Hal spał smacznie,
pochrapując cicho przez spuchnięty nos.
- Jest nieprzytomny? - zmartwiła się Betty.
- Skądże. Zpi i chrapie! - zaśmiała się, mimo że jej to nie
bawiło. - Boże, Matt nas zabije!
- Obawiam się, że masz rację. Chyba będzie w domu, zanim
przyjedziemy. Dzwonił zaraz po waszym telefonie i musiałam
mu powiedzieć - przyznała ze skruchą.
- Wraca do domu? - spytała przerażona Catherine i poczu
ła, że cała krew odpływa jej z twarzy.
BUNTOWNICZKA
79
- Powiedział, że spotkamy się w domu, i rzucił słuchawkę.
Dlaczego Hal musiał zrobić coś tak głupiego? - jęknęła.
- Bał się, że dostanie mandat za przekroczenie dozwolonej
prędkości - wyjaśniła córka.
- Więc wybrał niebezpieczną jazdę, powodowanie zagroże
nia na drodze, ucieczkÄ™ przed policjÄ… i niszczenie mienia? Plus
przekroczenie prędkości, oczywiście.
- Mniej więcej - przyznała posępnie Catherine. - Mam na
dzieję, że płaci składki ubezpieczenia na życie - wymamrotała
i pogrążyła się w niewesołych rozmyślaniach.
Myśl o spotkaniu się z Mattem twarzą w twarz przerażała ją.
Mogła sobie wyobrazić, jak ją powita.
Gdy dotarli wreszcie do domu, wyglądał zupełnie tak, jak
sobie wyobrażała. Stał przed domem i palił papierosa. Gdy tylko
ich ujrzał, zbiegł ze schodów.
- Nic ci się nie stało? - spytał zdenerwowany i dokładnie
obejrzał dziewczynę.
Catherine zauważyła, że wciąż ma na sobie garnitur, choć
zdążył już zdjąć krawat. Stał bez ruchu, wpatrując się w nią
niespokojnie.
- Skręciłam tylko nadgarstek - cicho odparła.
- A tobie? - spytał krótko brata.
- Przeżyję - chłodno odparł Hal. - Ale mam pecha. Dać się
zapuszkować akurat wtedy, kiedy miałem zmienić samochód!
- Mogłeś zabić Catherine i siebie - Matt powiedział to gło
sem twardszym od stali.
- Chyba tak. - Hal się wzdrygnął. - Nie sądziłem, że nas
złapią.
- Ile razy mam ci powtarzać, że autostrada to nie tor wyści
gowy? - gniewnie zapytał Matt.
- To dlaczego nie pozwalasz mi jej zamienić na wyścigi?
Mam prawo robić z moim życiem, co mi się podoba!
80 DIANA PALMER
- Kiedy dostaniesz na własność swoje udziały, tak się stanie.
Ale teraz muszę zrobić to, co obiecałem matce. Nauczę cię
uczciwej pracy, nawet jeśli miałoby to zabić nas obu!
- Mama nie żyje, Matt!
Przez chwilę mężczyzna po prostu patrzył na młodszego
brata. Potem zignorował go i znów zwrócił się do dziewczyny.
- Co z tym nadgarstkiem?
Hal, mamrocząc gniewnie, pod nosem, odwrócił się na pięcie
i ruszył do domu. Trzasnął drzwiami tak, że aż zabrzęczały
szyby w oknach.
- W porządku - mruknęła, a gdy podniosła wzrok, zauwa
żyła, że Matt stoi bliżej, niż przypuszczała. - Czemu pozwoliłeś
mu odejść? Wiesz, on ma trochę racji. Nigdy nie nauczy się
pracy w firmie.
- Ty też? - warknął. - To nie twój interes!
To nie był Matt, którego znała. Znów pojawił się ten obcy,
zimny i nieustępliwy człowiek. Patrzyła na niego bez słowa,
próbując pojąć tę zmianę.
- Jest zła droga i twoja droga. I nic poza tym - powiedziała
ze smutkiem. - NaprawdÄ™ nie widzisz, co robisz Halowi?
- Próbuję zrobić z niego mężczyznę, to wszystko - odparł,
unoszÄ…c papierosa do ust. - Obejdzie siÄ™ bez twoich rad.
- Hal to mój przyjaciel - powiedziała po prostu. - A także
twój brat. Gdybyś tylko tak mocno nie naciskał...
- Mnie naciskano - przypomniał jej o swoim dzieciństwie.
- I wyszło mi to na dobre.
- Naprawdę? - spytała, patrząc w jego pociemniałe oczy
i na wykrzywione gniewem rysy. - Wychowano ciÄ™ w wojsko
wym drylu, z rozkazami i zakazami zamiast miłości. Nigdy nie
poznałeś czułości, bo twoja matka, pod pewnymi względami,
była tak samo twarda jak ojciec. Ale dzieciństwo Hala było
zupełnie inne.
BUNTOWNICZKA
81
- O, tak - zaśmiał się ironicznie. - On i Jerry mieli kocha
jącego ojca, prawda? - spytał i gniewnie zdusił papierosa.
- Byłeś prawie dorosły, gdy twoja matka powtórnie wyszła
za mąż - tłumaczyła łagodnie.
- Dzięki Bogu. Nie musiałem przynajmniej patrzeć, jak się
przed nim płaszczy.
Catherine była zaskoczona jego wybuchem. Nigdy nie
zastanawiała się, co powtórne małżeństwo matki oznaczało
dla Matta, który stracił ojca. Wreszcie zrozumiała. Nie, Matt
nigdy nie był kochany. Ale teraz ona mogła go kochać,
jeśli tylko jej na to pozwoli. Gdyby mógł zapomnieć
o Layne...
Wspomnienie sprawiło, że spojrzała na jego klatkę piersio
wą. Ciemne, kręcone włoski i opalona skóra wyglądały spod
[ Pobierz całość w formacie PDF ]