[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do niego.
 Słucham.
 Paul, to ja.
 Sharon!  Boże, nie teraz!
Mike Rodgers zatrzymał się w pół kroku. Paul obrócił się twarzą do ściany.
 Przepraszam cię, kochanie  powiedział cicho.  Właśnie miałem się z tobą spotkać, kiedy coś
się zdarzyło. W związku z Mike'em.
 Jest z tobą?
 Tak.  Właściwie nie zwracał uwagi na głos żony w słuchawce. Próbował śledzić to, co działo
się w sali Rady Bezpieczeństwa.  U ciebie wszystko w porządku?
 Chyba żartujesz. Paul, bardzo cię potrzebuję.
153
 Wiem. Słuchaj, tu dzieje się chyba coś bardzo ważnego. Próbujemy wyciągnąć Harleigh i inne
dzieciaki z tego bagna. Zadzwonię do ciebie.
 Jasne. Skąd ja to znam.
Sharon przerwała rozmowę.
Hood poczuł się tak, jakby uderzyła go w twarz. Jakim cudem dwójka ludzi może być sobie tak bliska
w nocy, a tak daleka, tak obca następnego dnia? Nie czuł się jednak winny.
Nie, poczuł gniew. Robił to, co robił, bo miał nadzieję uratować Harleigh.
Wyłączył telefon i schował go do kieszeni. Mike położył mu rękę na ramieniu.
Nagle ze słuchawek usłyszeli wyrazny głos Chatterjee.
 Poruczniku Mailman, co się tam stało?
 Ktoś postrzelił pułkownika Motta, nim nasz zespół miał szanse zaatakować.
Pułkownik najprawdopodobniej nie żyje.
 Nie...  westchnęła pani sekretarz, nim umilkł poprzedni głos.  O Boże, nie!
 Zginął jeden z moich ludzi. Nim się wycofaliśmy, zabiliśmy terrorystę  ciągnął
porucznik.  Wyciągnęliśmy także ranną dziewczynkę. Została postrzelona. Nie byliśmy w stanie
opanować sali bez wielu ofiar.
Paul Hood poczuł, jak uginają się pod nim kolana.
 Dowiem się, o kogo chodzi  powiedział Rodgers.  Nie dzwoń do Sharon. Nie straszmy jej
niepotrzebnie.
 Dzięki.
Generał podniósł słuchawkę jednego z telefonów i zadzwonił do Boba Herberta. Celem tropienia
znanych terrorystów i postaci z podziemia kryminalnego  spośród których wielu bywało ranionych
w wybuchach bomb, wypadkach samochodowych i strzelaninach 
Centrum dysponowało programem komputerowym, połączonym z systemami szpitali w wielkich
miastach oraz z bankiem danych ubezpieczeń społecznych. Ilekroć w danych szpitalnych rejestrowano
numer ubezpieczenia, był on sprawdzany w Centrum celem sprawdzenia, czy pacjenta nie szuka
policja lub FBI. W tym przypadku Herbert mógł polecić Mattowi Stollowi sprawdzenie wszystkich
chorych przyjętych do nowojorskich szpitali najbliższych kompleksowi budynków ONZ w ciągu
ostatniej godziny.
W Sekretariacie tymczasem nadal toczyła się rozmowa.
 Podjął pan właściwą decyzję wycofując się  powiedziała Chatterjee.
 Jest jeszcze coś  zameldował porucznik.  Dwójka delegatów była uzbrojona i strzelała.
154
 Kto?
 Nie wiem. Jeden z moich ludzi, który miał szansę się im przyjrzeć, twierdzi, że byli to Azjaci.
Mężczyzna i kobieta.
 W grę może wchodzić Japonia, Południowa Korea i Kambodża  stwierdziła Chatterjee.
 Oboje zginęli, zabici przez terrorystów.
 Do kogo strzelali?
 Może pani wierzyć albo nie, ale do pułkownika Motta.
 Do pułkownika? Z pewnością wzięli go za...
 Za terrorystę, którego zastąpił  dokończył za nią porucznik.
Mailman nie skończył mówić, kiedy odezwało się radio.
 Tu sekretarz generalna ONZ  powiedziała Chatterjee.
 Postąpiliście głupio. Popełniliście błąd  powiedział męski głos, niewyrazny, cichy, mówiący z
akcentem, ale Paul nie miał problemu ze śledzeniem toku rozmowy.
Skoncentrował się na niej, wdzięczny za to, że może w ten sposób przestać myśleć o rannej
dziewczynce.
 Przykro mi z powodu tego, co się stało  powiedziała sekretarz generalna. 
Próbowaliśmy dojść do porozumienia z pańskim partnerem...
 Nie próbuj mi wmówić, że to my popełniliśmy błąd  przerwał jej terrorysta.
 Nie, wszystko przeze mnie...
 Znaliście zasady i zignorowaliście je. Mamy dla was nowe instrukcje.
 Najpierw proszę powiedzieć, w jakim stanie jest nasz człowiek.
 Nie żyje.
 Jest pan tego pewien?  nalegała Chatterjee.
Rozległ się strzał.
 Owszem, teraz jestem tego pewien  powiedział mężczyzna.  Chcesz jeszcze o coś zapytać?
 Nie.
155
 Możecie odebrać trupa, kiedy się stąd wyniesiemy  oznajmił terrorysta.  Kiedy to nastąpi, to
już zależy od was.
Zapadła krótka chwila strasznej ciszy.
 Słucham  wykrztusiła wreszcie Chatterjee.
 Chcemy helikoptera z sześcioma milionami dolarów amerykańskich. W gotówce, nie mam mowy o
przelewie. Macie naszego człowieka, może wam podać nazwiska i numery rachunków. Nie chcę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •