[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stanowi jedną z możliwości, ale... czy ona jest w tobie zakochana?
Czy i jej coś obiecywałeś?
- Co?
Justin odtrącił ją i popatrzył z gniewem.
- Za kogo ty mnie bierzesz, Marguerite? Na miłość boską, kobieto, przywiozłem cię
tutaj, bo miałem nadzieję, że wreszcie zostaniesz moją prawdziwą żoną.
Jak mógłbym kochać się z tobą, a jednocześnie łamać serce innej kobiecie?
- Justinie, ja...
- Skoro pytasz, to ci odpowiem. Catherine nie jest we mnie zakochana. Przynajmniej
ja nic o tym nie wiem. Niczego jej nie obiecywałem ani ona mnie.
Ale powiedziałeś, że to jedna z możliwości.
Wiedziała, że ta uwaga rozzłości go jeszcze bardziej.
Ale postanowiła postawić sprawę jasno. Właściwie i tak nie miała nadziei, że Justin
kiedyÅ› jÄ… pokocha.
- Skoro rozmawiamy szczerze - odparł zimnym tonem - to wyznam ci, że kiedyś
zastanawiałem się nad małżeństwem z Catherine. Ale nigdy o tym nie
rozmawialiśmy i podejrzewam, że gdybym złożył jej taką propozycję, ostałbym
kosza. Jeśli chodzi o to, co powiedziałem dzisiaj po południu, przypominam ci, że
podsłuchiwałaś i bardzo zalazłaś mi za skórę, droga pani żono. Zresztą jak zwykle..
Chciałem zobaczyć, jak zareagujesz.
- Miałam być królikiem doświadczalnym? - zapytała z oburzeniem Margie.
- Niezupełnie. Zgadzam się, że to nie było po rycersku, no ale wspominałaś, że nie
oczekujesz rycerza w lśniącej zbroi. - Zaśmiał się ironicznie. - Zmieniłaś zdanie?
- Nie wiem - odrzekła uświadamiając sobie, że i on musi być zmęczony i
niewyspany. - Już nie wiem, czego chcę, Justinie. Ale przepraszam, jeżeli zle cię
osądziłam.
Podniosła wzrok i to, co ujrzała, wprawiło ją w zmieszanie. Był nadal zirytowany,
ale w zachmurzonej twarzy dostrzegła nieoczekiwanie nowy rys. Wyraz samotności?
Cierpienia? Kiedyś razem śmiali się i żartowali. Zastanawiała się, co tak naprawdę
kryło się pod maską złości czy obojętności?
- Ja też przepraszam - odrzekł i zaczął iść w stronę drzwi. Zatrzymał się jednak i
odwrócił. .
- Oto twoje okulary - powiedział, wyjmując je z kieszeni.
- Dziękuję - odparła cicho. - Przypuszczam, że będą się zastanawiali, co się z tobą
dzieje.
- Nie. Pewnie pomyślą, że wziąłem z ciebie przykład i poszedłem do łóżka. Do
swojego - podkreślił, dotknął palcami jej policzka i wyszedł.
Margie nie odczuwała już niczego poza zmęczeniem.
Rzuciła się na łóżko, nie zdejmując sukienki, i zaczęła bezmyślnie gapić się w sufit.
Nagle usłyszała odgłos, który brzmiał jak stłumione przekleństwo, oraz czyjeś
pukanie w drzwi.
Wstrzymała oddech, czekając na dalsze hałasy, ale zrobiło się cicho i w końcu
zasnęła.
Obudziła się kilka godzin pózniej, przekonała, że jest jeszcze ciemno, przypomniała
sobie gorące usta Justina i znowu zapadła w sen z poczuciem ciepła i
bezpieczeństwa.
Kiedy obudziła się na dobre, wiedziała, że będzie musiała zmierzyć się ze światem.
Ze światem pogmatwanym przez Justina. .
Za oknem zaszczebiotał jakiś ptak i Margie pomyślała, że słońce musi już być
wysoko na niebie.
Westchnęła. Najchętniej zostałaby w łóżku. Zerknęła na zegarek, którego nie zdjęła
poprzedniego wieczoru, i stwierdziła, iż jest już trzecia.. Zaspała, na śniadanie i na
lunch. Ten niewybaczalny nietakt z pewnością zmniejszy nadzieje na poprawę
stosunków z Maurice em. Pomyślała z rezygnacją, że ostatecznie .jego zdanie aż tak
bardzo siÄ™ nie liczy.
Kiedy jednak zbiegÅ‚a na dół, nie znalazÅ‚a w pobliżu ani Maurice a; ani Justina.· ByÅ‚a
tam tylko Catherine, która usiłowała sprawiać wrażenie, jakby zupełnie
przypadkowo znalazła się w holu. Na widok Margie odłożyła książkę. Trzymała ją
zresztą do góry nogami.
- Dzień dobry - powiedziała z grzecznym uśmiechem.
- Cześć. CzekaÅ‚aÅ› na· mnie?
- Hm, cóż, nie, to znaczy tak, chyba czekałam - przyznała Catherine.. - Justin i jego
ojciec od rana łowią ryby.. Pomyślałam, że powinni mieć trochę czasu dla siebie,
więc nie poszłam .z nimi, a Mark został, żeby mi dotrzymać towarzystwa. Ale w
końcu udało mi się go namówić, żeby pograł w golfa.
- To bardzo ładnie z twojej strony. I ze strony Marka, że został z tobą.
Za to Justin postąpił nieładnie, pomyślała Margie, zostawiając ją samą podczas
pierwszego dnia pobytu w Szkocji.
- Mark jest zawsze bardzo uprzejmy - zgodziła się Catherine.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]