[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podpełzła jeszcze trochę.
Młody mężczyzna chrapał, śpiąc kamiennym snem, ale Bardzo Zły Człowiek
poruszył się we śnie, więc zastygła, szczerząc zęby w groznym grymasie, dopóki
znów nie znieruchomiał.
To cwany skurwiel. Sprawdz, Detto. Sprawdz, trzeba mieć pewność.
Znalazła dzwigienkę zwalniającą bębenek, spróbowała pchnąć ją do przodu,
napotkała opór i pociągnęła do siebie. Bębenek odchylił się.
Nabity! Matkojeb ma nabity! Najpierw załatw tego młodego kutasa, a ten
Bardzo Zły Człowiek zbudzi się i wtedy poślesz mu szeroki uśmiech śmiej
się, mała, śmiej, bym wiedział, gdzieś jest a potem wpakujesz mu kulkę w ten
głupi ryj.
Zamknęła bębenek, zaczęła odciągać kurek. . . i zaczekała.
Dopiero przy kolejnym głośniejszym podmuchu wiatru odciągnęła kurek.
Wycelowała broń Rolanda w skroń Eddiego.
* * *
Rewolwerowiec obserwował to wszystko jednym przymkniętym okiem. Go-
rączka wróciła, ale jeszcze nie była wysoka, a przynajmniej nie aż tak, żeby miał
sobie nie ufać. Czekał więc, a to niedomknięte oko było niczym spust w jego ciele,
ciele, które stawało się bronią, kiedy nie miał rewolweru w ręku.
Nacisnęła cyngiel.
Suchy trzask.
Oczywiście.
190
Kiedy zakończyli tamtą rozmowę i wrócili tu z Eddiem, Odetta Holmes spa-
ła jak zabita na fotelu, przechylona na bok. Przygotowali jej posłanie na piasku
i delikatnie przenieśli z wózka na rozłożony koc. Eddie był pewien, że kobieta się
obudzi w czasie tych czynności, ale Roland wiedział lepiej.
Ustrzelił kraba, Eddie rozpalił ognisko, a potem zjedli kolację, zostawiając
porcję na rano, dla Odetty.
Potem rozmawiali i Eddie powiedział coś, co było dla Rolanda jak nagły zyg-
zak błyskawicy. Zbyt jasny i krótkotrwały, aby rewolwerowiec zdołał wszystko
zrozumieć, lecz i tak wiele dostrzegł, jak człowiek, któremu taki szczęśliwy traf
pozwala zorientować się w terenie.
Mógł powiedzieć Eddiemu już wtedy, ale nie zrobił tego. Rozumiał, że mu-
si być dla niego Cortem, a kiedy jeden z uczniów Corta był ranny i krwawił po
niespodziewanym ciosie, Cort zawsze reagował tak samo. Dziecko nie rozumie,
czym jest młotek, dopóki nie uderzy się w palec. Wstań i przestań skamleć, roba-
ku! Zapomniałeś o obliczu twego ojca!
Tak więc Eddie zasnął, mimo że Roland mówił mu, że powinien się strzec,
a kiedy rewolwerowiec upewnił się, że tamci oboje śpią (czekał dłużej ze względu
na Władczynię, która jak podejrzewał mogła być bardzo sprytna), załado-
wał oba rewolwery zużytymi nabojami, odpiął pasy (z bólem) i położył je obok
Eddiego.
Potem czekał.
Godzinę, dwie, trzy.
W połowie czwartej godziny, gdy jego zmęczone i trawione gorączką ciało
usiłowało zapaść w sen, bardziej wyczuł, niż dostrzegł, że Władczyni się budzi.
Sam też natychmiast się ocknął.
Zobaczył, że przetoczyła się na brzuch. Widział, jak podpierała się szponiasty-
mi rękami, pełznąc po piasku do pasów z bronią. Patrzył, jak bierze do rąk jeden
z rewolwerów, przysuwa się do Eddiego, a potem zastyga, z przechyloną głową,
rozdymając nozdrza, nie tylko wciągając przez nie powietrze, ale dosłownie na-
pawając się jego zapachem.
Tak. Oto kobieta, którą tu sprowadził.
Kiedy zerknęła na rewolwerowca, ten zrobił coś więcej, niż tylko udał śpią-
cego, gdyż natychmiast wyczułaby podstęp. Rzeczywiście zasnął. Kiedy wyczuł,
że oderwała od niego wzrok, ocknął się ze snu i ponownie obserwował ją wpół-
przymkniętym okiem. Zobaczył, jak kobieta uniosła rewolwer co przyszło jej
znacznie łatwiej niż Eddiemu, kiedy pierwszy raz miał w ręku broń Rolanda
po czym wycelowała w skroń chłopaka. Zastygła w bezruchu, uśmiechając się
przebiegle.
W tym momencie przypominała mu Martena.
Gmerała przy bębenku, z początku nie mogąc sobie poradzić, ale stosunko-
wo szybko otworzyła go. Zerknęła na komory nabojowe. Roland spiął się, myśląc
191
o tym, czy kobieta zauważy, że spłonki już noszą ślady iglicy, albo czy nie odwró-
ci rewolweru i nie spojrzy na komory z drugiej strony, gdyż wtedy zamiast ołowiu
zobaczyłaby puste miejsca. Zastanawiał się, czy nie załadować rewolwerów nabo-
jami, które nie wypaliły, ale po krótkim namyśle porzucił ten zamiar. Cort nauczył
ich, że każdą bronią rządzi Stary Kuternoga i nabój, który raz nie wypalił, może
wystrzelić za drugim razem. Gdyby kobieta obróciła broń w ręce, rzuciłby się na
nią natychmiast.
Ona jednak zamknęła bębenek, zaczęła odciągać kurek. . . i znowu znierucho-
miała. Czekała, aż świst wiatru zagłuszy cichy szczęk.
Pomyślał: Jeszcze jedna. Boże, ona jest zła i beznoga, ale jest rewolwerow-
cem. . . tak samo jak jest nim Eddie.
Czekał razem z nią.
Powiał wiatr.
Odciągnęła kurek do końca i trzymała go w odległości dwóch cali od skroni
Eddiego. z krwiożerczym uśmiechem pociągnęła za spust.
Suchy trzask.
Czekał.
Pociągnęła ponownie. i jeszcze raz. i jeszcze.
Trask-trzask-trask.
Matkojeb! wrzasnęła i błyskawicznie obróciła broń w ręce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]