[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A widzisz inną możliwość?
- Czego oni od nas chcą?
- Jeszcze nie jestem pewny. - Byłem pewny, lecz tego akurat w żadnym wypadku nie mogłem jej
powiedzieć.
- Ale... po co to wszystko? Dlaczego Fleck od razu nas tu nie przywiózł i nie oddał w ręce profesora?
- To również da się wytłumaczyć. Za tym wszystkim stoi kawał spryciarza. Wszystko, co robi, ma swój
sens.
- Myślisz... myślisz, że to profesor...
- Ja nic nie myślę. Nie zapominaj o zasiekach. Na wyspie urzęduje marynarka wojenna, a nie sądzę, żeby
przyjechali tu grać w kręgle. Po drugiej stronie prowadzą jakąś ściśle tajną operację. Oni nie mogą
ryzykować. Wiedzą o badaniach Witherspoona, więc musieli go prześwietlić na wylot. Zasieki o niczym nie
świadczą, mają tylko odstraszyć ciekawskich pracowników profesora. Ale w wywiadzie wojskowym siedzą
naprawdę bystre chłopaki, więc skoro pozwolili mu tutaj zostać, to znaczy, że jest czysty. Oczywiście, on też
wie o marynarce. Fleck ma konszachty z profesorem. Profesor ma konszachty z marynarką wojenną.
Rozumiesz coś z tego?
- A więc jednak ufasz profesorowi? Twierdzisz, że jest w porządku?
- Ja nic nie twierdzę. Po prostu głośno myślę.
- Wcale nie - upierała się. - Sam powiedziałeś, że skoro marynarka wojenna go zaakceptowała, to znaczy,
że jest czysty. Ale wobec tego co ci Chińczycy robili przy siatce, po co ten pies i zasieki?
- Zastanówmy się. Może profesor zabronił swoim ludziom podchodzić do siatki i powiedział im o psie? Nie
twierdzę, że widziałem tam jego Chińczyków, tak tylko zakładam. Pamiętaj jednak, że tajemnicę może
wykraść nie tylko włamywacz, lecz także zbieg. Być może marynarka trzyma kilku najbardziej zaufanych
ludzi po tej stronie, żeby pilnowali, czy ktoś nie próbuje stamtąd uciec? Oczywiście za wiedzą i zgodą
profesora. W ostatnich latach wykradziono nam wiele tajnych informacji właśnie przez brak należytej
ochrony. Być może rząd wyciągnął z tej lekcji nauczkę.
- A co my mamy do tego wszystkiego? spytała bezradnie. - Strasznie to skomplikowane. Czym
wytłumaczysz fakt, że chcieli ci zmiażdżyć nogę?
- Niczym. Ale im więcej nad tym myślę, tym bardziej nabieram przekonania, że jestem jak ten pionek w
szachach, którego trzeba poświęcić, żeby wygrać partię.
- Ale dlaczego? - nie ustępowała. - Dlaczego? I dlaczego taki nieszkodliwy stary piernik jak profesor
Witherspoon...
- Jeżeli ten nieszkodliwy stary piernik jest profesorem Witherspoon, to ja jestem Królewną Znieżką
przerwałem jej ponuro.
Przez blisko minutę słychać było tylko daleki pomruk fal i świst wiatru pośród drzew.
- Ja mam dość - oświadczyła w końcu Marie ze znużeniem. - Sam mówiłeś, że widziałeś go w telewizji i
że...
- Bo też jest wyjątkowo udanym sobowtórem wpadłem jej w słowo. - Możliwe nawet, że naprawdę
nazywa się Witherspoon, ale z całą pewnością nie jest profesorem archeologii. Jest jedyną znaną mi osobą,
która ma o archeologii mniejsze pojęcie niż ja. Wierz mi, to nie lada sztuka.
- Ależ on tyle wie na ten temat...
- Nic nie wie. Wykuł się z paru książek o archeologii i Polinezji, ale żadnej nie doczytał nawet do jednej
czwartej. W każdym razie nie sprawdził, że - wbrew temu, co twierdzi - w tych stronach, nie ma ani żmij, ani
malarii. To dlatego nie chciał, żebyś zaglądała do jego książek. Bał się, że dowiesz się rzeczy, których on nie
wie, o co nietrudno. Opowiadał o wydobywaniu z bazaltu ceramiki i przedmiotów drewnianych, a przecież
lawa jedne by potłukła, a drugie spaliła. Mówił, że ustala wiek znalezisk na podstawie wiedzy i
doświadczenia, tymczasem każdy uczeń szkoły średniej powie ci, że bardzo precyzyjnie określa się to
mierząc poziom węgla radioaktywnego. Sugerował, że wydobycie eksponatów z głębokości stu dwudziestu
stóp należy uznać za rekord, a pewnie z dziesięć milionów ludzi orientuje się, że odkryty trzy lata temu
szkielet, którego wiek oszacowano na dziesięć milionów lat, znaleziono w kopalni węgla w górach Toskanii
na głębokości sześciuset stóp. Co się zaś tyczy stosowania w archeologii materiałów wybuchowych zamiast
tradycyjnej łopaty i dłuta, to nie wspominaj o tym w British Museum, jeśli ci życie miłe.
- Ale... ale te jego eksponaty...
- Zapewne są autentyczne. Być może profesor Witherspoon naprawdę dokonał tu odkrycia, a ci z
marynarki wymyślili, że stwarza to znakomity pretekst do odcięcia wyspy od świata. Mając taki parawan, nie
wzbudziliby podejrzeń krajów, które z pewnością zainteresowałyby się ich tutejszą działalnością.
Wykopaliska już pewnie dawno zakończono, a na miejsce Witherspoona podstawiono jego sobowtóra, licząc
się z ewentualną wizytą niespodziewanych gości. A może te eksponaty są fałszywe? Może to tylko genialny
pomysł marynarki wojennej? Witherspoon musiałby wprawdzie z nimi współpracować, ale nie byłby im
potrzebny osobiście - i stąd ten podstawiony profesor. Może prasie podrzucono spreparowaną historyjkę?
Rząd mógł poprosić właścicieli niektórych gazet, żeby pomogli w tym oszustwie. Nie takie rzeczy już się
zdarzały.
- Tyle że pisała o tym także prasa amerykańska.
- Może to przedsięwzięcie jest angielsko-amerykańskie?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]