[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Spojrzała na kolejną, znacznie większą fotografię w drewnianej ramce.
Przedstawiała śliczną blondynkę w szkolnym mundurku. Kiedy tylko Hanna
zobaczyła jej szalone błękitne oczy i złowieszczy uśmiech, poczuła w ustach
metaliczny smak. Wszędzie, nawet w takiej ciemności, rozpoznałaby ten uśmiech.
Hanna stała jak zaczarowana.
O Boże.
Trzęsącym się palcem pokazała na zdjęcie. Emily podeszła i kiedy spojrzała na
nie, ugięły się pod nią kolana.
Czy to...? wyszeptała Emily.
Aria jęknęła z przerażenia.
Hanna podniosła zdjęcie z półki. Teraz stało się jasne, skąd Gayle wszystko
wiedziała i dlaczego chciała nie tylko je nastraszyć... ale również zabić.
Tabitha to jej córka? Emily nie potrafiła zapanować nad drżeniem głosu.
Dlaczego o tym nie wiedziałaś? zapytała Hanna. Nie poznałaś jej męża?
Pytałaś o imię jej córki? Nie zapytałaś, co się z nią stało?
Emily pokręciła głową z nieobecnym wyrazem twarzy.
Nigdy go nie spotkałam. Zresztą to i tak nie miałoby znaczenia, bo nie
wiedziałyśmy, jak wyglądał, póki nie wyłowiono ciała Tabithy. Poza tym, Gayle
posługuje się nazwiskiem Riggs, a nie Clark. Nie wtajemniczała mnie w to, co się
stało z jej córką. Powiedziała tylko, że zniknęła. A żadna wyszukiwarka internetowa
nie podaje takich szczegółów na jej temat!
Hanna przetarła twarz dłonią.
Dlaczego na nas nie doniosła? Oddychała tak ciężko, że z trudem
wypowiadała każde słowo.
Emily przygryzła wargę.
Może nie jest pewna, czy to my zrobiłyśmy. Może próbowała nas wpuścić w
maliny, żebyśmy same się przyznały. Chce nas wpędzić w obłęd i zmusić do
wyznania prawdy.
Nadal masz zamiar się upierać, że A. to Ali? warknęła Aria.
Emily spojrzała na nią z przerażeniem w oczach.
Nie, już nie.
Wszystkie jeszcze raz przyjrzały się fotografii. Przez ułamek sekundy Tabitha
wyglądała tak, jakby puszczała do nich oko. Mam was! Właśnie tak mówiła Ali,
kiedy zmuszała swoje przyjaciółki do zrobienia czegoś, na co nie miały najmniejszej
ochoty.
Nagle rozległ się bardzo wyrazny płacz przerażonego niemowlęcia. Dziewczyny
się odwróciły. Hanna chwyciła Arię za rękę, a Aria ścisnęła dłoń Emily. Płacz stawał
się coraz głośniejszy i coraz bardziej rozpaczliwy.
Dziecko wyszeptała Hanna.
Violet! zakrzyknęła Emily.
Pobiegła pędem w głąb korytarza, tam, skąd dochodził płacz. Aria ruszyła za nią,
a Hanna poszła za nimi z coraz szybciej bijącym sercem. Minęły gabinet, łazienkę i
olbrzymią, sterylną kuchnię o podłodze wykładanej marmurem, w której unosił się
świeży, cytrynowy zapach. Dzwięk dobiegał zza podwójnych drzwi po drugiej
stronie kuchennego stołu. Emily nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi na oścież.
Weszły na wielkie patio wykładane cegłą. Mgła zgęstniała jeszcze bardziej.
Płacz rozbrzmiewał coraz głośniej, ale po dziecku nie było śladu.
Violet? Emily odwróciła się ze łzami w oczach.
Nagle głos niemowlęcia ucichł. Zapadła głucha cisza. Hanna spojrzała na
przyjaciółki, których twarze otaczała coraz gęstsza mgła. Pomyślała o najgorszym:
dziecko nie żyje.
Trach.
Hanna stanęła jak wryta, wpatrując się w garaż i drzewa we mgle. Choć nic nie
widziała, wyczuwała czyjąś obecność. Usłyszała kroki.
Dziewczyny powiedziała trzęsącym się głosem.
Może to Spencer. Emily próbowała zachować zimną krew. Ekran jej telefonu
jarzył się w ciemności. Właśnie napisała do mnie, że przyjechała.
To gdzie jej auto? Aria pokazała na podjazd, na którym stało tylko jej subaru.
Emily przygryzła dolną wargę.
Może zaparkowała u stóp wzgórza i przyszła tu pieszo.
Hanna przeszła przez taras w stronę podjazdu.
Ktoś tu jest oprócz Spencer. Musimy ją ostrzec.
Idąc wzdłuż garażu, usłyszała, jak na ziemię upada coś metalowego, być może
kluczyki samochodowe. Zamarła i rozejrzała się, ale otaczała ją gęsta,
nieprzenikniona mgła. Znowu rozległy się kroki i zduszone szepty, lecz nie zdołała
usłyszeć, czego dotyczyła rozmowa. Wreszcie rozległ się huk tak głośny, że Hannę
rozbolały uszy.
Odwróciła się i spojrzała na przyjaciółki. Stały na tarasie jak sparaliżowane.
Popatrzyła znowu w stronę podjazdu. Kiedy zobaczyła w oddali postać leżącą obok
jednego z klombów, zakrzyknęła. Ten ktoś leżał twarzą do ziemi, w grubej kurtce z
kapturem naciągniętym na głowę. Z rękawa wystawała szczupła, delikatna dłoń.
Czy to Spencer!? krzyknęła Aria.
Hanna, przedzierając się przez mgłę, podeszła do leżącej postaci. Nie potrafiła
powstrzymać łez, które płynęły jej po policzkach. Czy Spencer nie miała
przypadkiem dokładnie takiej kurtki? Czy nie miała skórzanych butów ze
spiczastymi noskami? Nagle Hanna przystanęła. Czy morderca nadal gdzieś się tu
czaił? Czy teraz one miały iść pod nóż?
Spencer? Emily stanęła za Hanną. Spencer? Spojrzała z przerażeniem na
Hannę. Myślisz, że ona...?
Hanna wyciągnęła rękę, żeby odsunąć kaptur, ale nagle się zawahała. A jeśli
zobaczy coś przerażającego? Twarz Spencer zastygłą w krzyku? Jej mózg
rozbryzgany na ziemi?
Drogą przejechał samochód, a jego reflektory w jednej chwili oświetliły okolicę.
Kiedy snop światła przesunął się po leżącym ciele, Hanna zdała sobie sprawę, że coś
tu nie gra. Włosy wystające spod kaptura na pewno nie były włosami Spencer.
%7łylasta dłoń należała do kogoś znacznie starszego. Na serdecznym palcu widać było
olbrzymi pierścionek z brylantem.
Kto to jest? wyszeptała Aria.
Wstrzymując oddech, Hanna odsunęła kaptur. Aria wrzasnęła. Emily zasłoniła
oczy. A kiedy nagle rozległo się wycie syren, Hanna spojrzała w dół. Zobaczyła
zamknięte oczy i lekko rozchylone usta. Leżąca na ziemi kobieta wyglądała tak,
jakby zasnęła, ale nad prawą skronią miała krwawiącą ranę. Hanna przyjrzała się jej
dokładnie i dopiero wtedy ją rozpoznała. Upadła na kolana z uczuciem ulgi,
przerażenia i ogromnego zdezorientowania.
Przed nią nie leżała Spencer, tylko Gayle.
===LUIgTCVLIA5tAm9PeEF1Q3RUJVAxVDlLIlERdht6E39RMl0w
31
PRAWDA WYCHODZI NA JAW
Emily wpatrywała się w nieruchomą twarz Gayle, jej bladą skórę i krew sączącą
się z rany na czole. Usłyszała nagle ogłuszający hałas i dopiero po kilku sekundach
zdała sobie sprawę, że to jej własny krzyk. Odwróciła się i oparła dłonie na
kolanach, dysząc ciężko.
Odgłos syren robił się coraz wyrazniejszy, a na podjezdzie zaparkował jakiś
samochód. Wysiadła z niego Spencer, zatrzasnęła drzwi i podeszła do nich na kilka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]