[ Pobierz całość w formacie PDF ]

piskliwe i kłótliwe głosy, wszystkie należące do Lili. Rosie nie odezwała się ani słowem. To
był jej lokal. Mogła zrobić wszystko, na co miała ochotę. Dwóch mężczyzn, sprzeczających
się przy barze na temat polityki, odwróciło głowy, by przypatrywać się widowisku. Para
spożywająca sonkas palacsintas znieruchomiała równocześnie z widelcami uniesionymi do
ust.
Lila odepchnęła z hałasem krzesło. Przez chwilę myślałam, że zamierza uderzyć Rosie
torebką. Zamiast tego wygłosiła coś, co wyglądało na uszczypliwą uwagę, i razem z Henrym
uczepionym do pleców pomaszerowała w stronę drzwi. Rosie pozostała niewzruszona,
uśmiechała się tajemniczo jak kot, gdy śni o myszach. Pięcioro klientów uciszyło się
natychmiast, pogrążając się we własnych myślach, bo mogła dobrać się do każdego.
Upłynęło dwadzieścia minut, zanim Rosie znalazła wymówkę, by ruszyć w moją stronę.
Mój kieliszek stał pusty i z niesłychaną gracją szła, by mi go napełnić. Postawiła na blacie
drugi kieliszek, po czym zgrabnie wślizgnęła się na miejsce i splotła przed sobą dłonie.
Zachowuje się w ten sposób, gdy zależy jej na czyjejś uwadze lub gdy się ją niedostatecznie
pochwaliło za jakieś kulinarne osiągnięcie.
 Widzę, że sobie z nią poradziłaś  zauważyłam.
 To wredna baba. Potwór. Raz już tu wpadła i nie przypadła mi do gustu. Henry musiał
zwariować, że przyprowadził tu tę lafiryndę. Co to za jedna?
Wzruszyłam ramionami.
 Posłuchaj, wiem jedynie, że nazywa się Lila Sams. Wynajmuje pokój u pani
Lowenstein. Zauroczyła czymś Henry ego.
 Już ja ją zauroczę, jeśli tu jeszcze zajrzy! Robi śmieszne miny.  Rosie skrzywiła twarz,
imitując uśmiech Lili, co mnie bardzo rozweseliło. Rosie na ogół nie grzeszy poczuciem
humoru i nie miałam pojęcia, że jej zmysł obserwacji jest tak wyczulony, nie wspominając o
mimicznym talencie. Oczywiście, była śmiertelnie poważna. Przybrała na powrót swą
zwyczajną minę.
 Czego w ogóle ona od niego chce?
 Skąd to przypuszczenie, że chce czegokolwiek? Może interesuje ich wzajemne
towarzystwo? Henry jest bardzo przystojny, jeśli już o to pytasz.
 Wcale nie pytam! Henry jest przystojny. To także fajny kumpel. Dlaczego więc szuka
towarzystwa tej żmii?
 Jak mówią, Rosie, są gusta i guściki. Może ma zalety, których nie widać na pierwszy
rzut oka?
 O, nie. Nie ona. Porozmawiam z panią Lowenstein. Co ją napadło, żeby wynajmować
mieszkanie kobiecie tego pokroju?
Sama się nad tym głowię w drodze do domu. Pani Lowenstein jest wdową, zarządzającą
znaczną posiadłością w sąsiedztwie. Trudno uwierzyć, by potrzebowała pieniędzy, i zżerała
mnie ciekawość, w jaki sposób Lila Sams zawitała w jej progi.
Po dotarciu do domu spostrzegłam, że w kuchni Henry ego pali się światło, doleciał mnie
też stłumiony głos Lili, piskliwy i udręczony. Konfrontacja z Rosie najwyrazniej wytrąciła ją
z równowagi i na nic się zdawały wszelkie słowa pociechy Henry ego. Otworzyłam drzwi i
weszłam do środka, skutecznie odgradzając się od hałasu.
Przez pół godziny czytałam  sześć podniecających rozdziałów z książki o włamaniu i
kradzieży  po czym wcześnie położyłam się spać, naciągając kołdrę pod szyję. Zgasiłam
światło i przez jakiś czas leżałam w ciemności. Mogłabym przysiąc, że słyszę odległy,
wznoszący się i opadający pisk Lili, krążący wokół mego ucha niczym natrętny komar. Nie
potrafiłam rozróżnić słów, lecz ton mówił sam za siebie... Swarliwy i rozdrażniony. Może
Henry zrozumie, że nie jest taka miła, na jaką wygląda. A może nie. Zawsze mnie dziwi,
jakich głupców robią z siebie mężczyzni i kobiety w poszukiwaniu seksu.
Zbudziłam się o siódmej. Czytając gazetę, wypiłam filiżankę kawy, po czym wybrałam
się do Santa Teresa Fitness na środowy wycisk. Czułam, że mam krzepę, a dwa dni joggingu
sprawiły, że nogi przyjemnie mnie bolały. Ranek był przejrzysty, jeszcze nie upalny, niebo
czyste niczym świeże płótno rozpięte na sztalugach. Parking przy sali gimnastycznej niemal
się wypełnił, a ja wcisnęłam się na ostatnie wolne miejsce. Zauważyłam samochód
Bobby ego dwa miejsca dalej i uśmiechnęłam się; niecierpliwiłam się, by go zobaczyć.
Sala była zadziwiająco pełna, jak na środek tygodnia, dostrzegłam pięciu czy sześciu
facetów ważących zapewne po dwieście osiemdziesiąt sześć funtów, podnosili ciężary, dwie
kobiety w trykotach na sprzęcie Nautilusa, prócz nich trenera instruującego młodą aktorkę,
której tyłek rozlewał się niczym wolno topiąca się parafina. Wypatrzyłam Bobby ego,
wykonywał podciągnięcia na ławce na maszynie Universala, blisko przeciwległej ściany.
Musiał już być tam od jakiegoś czasu, gdyż jego podkoszulek ociekał potem, a jasne włosy
zebrały się w mokre kosmyki. Nie chciałam mu przeszkadzać, więc włożyłam swoją torbę do
skrytki i sama przeszłam do rzeczy.
Rozpoczęłam ćwiczenia kilkoma zgięciami bicepsa, używając hantli niemal o zerowej
wadze, zaczynałam koncentrować się w trakcie rozgrzewki. Znałam już swój cykl ćwiczeń i
musiałam zwalczyć pewną narastającą niecierpliwość. Nie należę do osób dobrze znoszących
żmudną pracę. Lubię, gdy cel jest blisko, gdy do niego docieram, ale nie wędrówkę.
Powtarzające się czynności każą mi się buntować. Sama nie wiem, dlaczego wytrzymuję ten
codzienny jogging. Przeszłam następnie do ćwiczeń nadgarstka, w myślach przeskakując do
następnych punktów programu, pragnąc być już u jego końca, a nie dopiero po dwóch
ćwiczeniach. Może zjem z Bobbym lunch o trzeciej, jeśli będzie miał wolną chwilę?
Usłyszałam brzęk, potem uderzenie i dostrzegłam, że Bobby stracił równowagę i potknął
się o stertę pięciofuntowych talerzy. Nie pokaleczył się rzecz jasna, lecz chyba po raz
pierwszy spostrzegł mój wzrok i się zawstydził. Płonął rumieńcem, próbując wstać. Jeden z
facetów z sąsiedniego przyrządu przechylił się niedbale i mu pomógł. Z zażenowaniem
odzyskał równowagę, machnięciem dłoni rezygnując z dalszej pomocy. Z zawziętą miną
pokuśtykał do urządzenia, gdzie mógł ćwiczyć nogi. Ja ćwiczyłam swoje, jakbym niczego nie
zauważyła, lecz dyskretnie obserwowałam jego zachowanie. Nawet z tej odległości
widziałam, że jest w kiepskim nastroju i twarz ma posępną. Niektórzy obrzucili go
spojrzeniami, które pod zasłoną ciekawości chciały ukryć litość. Wytarł podbródek i
skoncentrował się na własnej osobie. Nagle jego lewą nogę ogarnęły jakieś skurcze i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •