[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dwadzieścia tysięcy akrów na wschód od twojego rancza, które próbowałeś kupić. Kolejna
niespodzianka: to ja kupiłem tę ziemię dwadzieścia siedem lat temu, z nadzieją że wreszcie
osiądę gdzieś na stałe. Szczęście mi nie dopisało, ale zatrzymałem tę ziemię pod innym
nazwiskiem, bo miałem nadzieję, że kiedyś się na coś przyda.
No cóż, Sam, ten dzień nadszedł i oto, co chciałbym, żebyś dla mnie zrobił...
Sam przerwał czytanie i spojrzał na Faith. Węzeł w jej gardle zacisnął się mocniej.
 Czytaj dalej  szepnęła.
  Chcę, żebyś się ożenił z wiceprezeską Elijah Jane, panną Faith Courtland. Tak się
składa, że to moja córka .
ROZDZIAA CZWARTY
W pokoju zapadła cisza przerywana jedynie odległym brzęczeniem dzwoniącego gdzieś
telefonu. Faith siedziała nieruchomo, z pobladłą twarzą.
 Co takiego?!  szepnęła niemal bezgłośnie. Sam również miał kłopoty ze znalezieniem
słów.
 Jesteś córką Diggera Jonesa?!
 O tym już wiedziałam  rzekła, rumieniąc się.  Zaskoczyło mnie to zdanie o
małżeństwie.
  Zaskoczenie to zbyt łagodne słowo, skarbie. Digger Jones jest twoim ojcem i chce,
żebym się z tobą ożenił?
Faith zacisnęła usta.
 Zapewniam cię, że jestem tym tak samo zdumiona jak ty. Może przeczytasz list do
końca, a potem o tym porozmawiamy?
Porozmawiamy? pomyślał Sam. Miał wrażenie, jakby tuż przed jego nosem wybuchła
bomba, a tymczasem Faith siedziała nieruchoma jak skała. Na litość boską, czy cokolwiek
było w stanie wstrząsnąć tą kobietą?
Rozległo się pukanie do drzwi. Faith przymknęła oczy. Przez króciutką chwilę Sam
zauważył na jej twarzy błysk paniki. Do pokoju zajrzała Jennifer. Sam zapewnił ją, że niczego
nie potrzebują, i gdy brunetka zniknęła, wrócił do czytania.
 Sam, Faith to dobra kobieta. Odpowiedzialna, można na niej polegać. Zrównoważona i
silna, nie wspominając już o urodzie. Obserwowałem, jak dorastała wraz z Elijah Jane, co
prawda nie osobiście, ale jednak. Bardzo ją polubiłem, podobnie jak ciebie. Nic nie
uszczęśliwiłoby mnie bardziej niż widok was obydwojga razem. Ale wiem, że oboje jesteście
uparci jak muły, więc wziąłem niektóre sprawy w swoje ręce, rzecz jasna, dla waszego dobra.
Proszę tylko o dwa miesiące, nic więcej. Dwa miesiące legalnego małżeństwa, życia pod tym
samym dachem. Ty dostaniesz ziemię, a Faith dostanie to, czego pragnie  prezesurę Elijah
Jane oraz moje głosy i udziały w firmie. Jeśli po tym czasie małżeństwo okaże się
niewypałem, każde z was będzie mogło pójść w swoją stronę. Ziemia nadal będzie należała
do ciebie, Elijah Jane do Faith, a restauracja i podwyższona pensja do Matyldy.
No cóż, synu, nie zazdroszczę ci tego, że będziesz musiał wyjaśnić to wszystko Faith. Nie
muszę mówić, że jej się to wcale nie spodoba. Ta dziewczyna ma w sobie żyłkę
niezależności, w czym bardzo mi przypomina niżej podpisanego. Ale kto wie, chłopcze, może
po dwóch miesiącach obydwoje mi podziękujecie .
Podziękujecie? Oszołomiony Sam położył testament na biurku i odchylił się na oparcie
krzesła. Faith patrzyła na niego wzrokiem pozbawionym emocji. Wstała, skrzyżowała
ramiona na piersiach i podeszła do okna wychodzącego na parking.
 Oczywiście wniesiemy o unieważnienie tego testamentu  powiedziała.  Wyraznie
widać, że Digger nie był przy zdrowych zmysłach.
 Od jak dawna wiedziałaś, że Digger był twoim ojcem?  zapytał Sam.
 Tylko biologicznym.  Przycisnęła dłoń do skroni i westchnęła.  Matka powiedziała
mi trzy tygodnie temu, wkrótce po tym, jak dowiedziałyśmy się o śmierci Diggera. Przez te
wszystkie lata była z nim w kontakcie. To ona zorganizowała mi pierwszą pracę w Elijah
Jane, gdy miałam szesnaście lat. Wiedziała, że Digger uczynił cię wykonawcą swojego
testamentu. Zostawił nam twoje nazwisko i nawet powiedział, że testament jest u ciebie.
 To dlaczego mi nie powiedziałaś, że on był twoim ojcem?
 Nie miałam powodu, w każdym razie dopóki nie poznałam treści testamentu. Poza tym,
czy byś mi uwierzył?
Sam zaklął cicho.
 Masz ochotę opowiedzieć mi coś więcej?
Faith przez chwilę w milczeniu patrzyła przez okno. Gdy w końcu się odezwała, głos
miała cichy i opanowany.
 Mój dziadek, Hayden Buchanan, był właścicielem firmy inwestycyjnej w centrum
Bostonu. Firma cieszyła się dużym prestiżem i obsługiwała wpływowych, bardzo bogatych
klientów. Moja matka, Colleen, pracowała tam przez kilka godzin w tygodniu, głównie po to,
żeby wypełnić czas między spotkaniami towarzyskimi a działalnością charytatywną. Jednym
z jej najpoważniejszych obowiązków było odbieranie od dostawcy kanapek w porze lunchu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •