[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Następnego dnia rano Steve pokazał Meg ewentualne pomieszczenia przyszłej szkoły.
Spodobało jej się jedno - dobrze położone, z dużym parkingiem, niezbyt daleko od biura Stevena.
- Teraz - powiedziała, uśmiechając się i rozglądając wokół - muszę przekonać bank, że
warto zaryzykować dla mnie pieniądze.
Spojrzał na nią płonącym wzrokiem.
- Już mówiłem, że ja pożyczę ci pieniądze.
- Wiem, i doceniam to - powiedziała i pocałowała go. - Ale muszę to zrobić sama, na własny
rachunek. - Zawahała się. - Rozumiesz?
- O tak - odparł. Włożył ręce do kieszeni i rozejrzał się wokół. - Będziesz potrzebować dużo
farby.
- Tak, i trochę sprzętu, i ludzi, którzy będą pracować za darmo, póki nie zdobędę klientów -
dodała. - Nie wspominając o pieniądzach na reklamę - zacisnęła zęby. Czy przypadkiem nie
porywała się z motyką na słońce?
- Zacznij sama - poradził jej. - . Poszukaj kogoś, komu odnajmiesz salę wieczorami.
Rozwieś plakaty w mieście, zwłaszcza tam, gdzie jest dużo dzieci - uśmiechnął się, widząc jej
zdziwienie. - Nie mówiłem ci, że jestem doskonały w planowaniu?
Meg uśmiechnęła się szeroko. Czuła, że wszystko zaczyna nabierać realnych kształtów.
- Jedno pytanie: jak ja będę uczyć, skoro ledwo chodzę? - zawahała się.
- Posłuchaj, kochanie, zanim załatwisz sprawy finansowe, remont, formalności, reklamę,
twoja kostka będzie w lepszym stanie, niż sądzisz.
- Naprawdę?
- Tak. A teraz już idzmy. Niedługo mamy ślub.
Ceremonia była skromna. Jako świadkowie wystąpili Daphne i Wayne. Był też oczywiście
David. Brianna czekała na zewnątrz z aparatem w ręce.
- Zapomniałem wynająć fotografa! - krzyknął Steven na jej widok. Był ubrany w ciemny
garnitur, a Meg, promienna jak przystało na pannę młodą, miała na sobie krótką suknię, choć z
welonem. W ręce trzymała bukiet białych lilii.
- Nie martwcie się - pocieszyła ich Brianna. - Znam się na tym. Uśmiechnijcie się.
Nagle podjechała wielka, czarna limuzyna i wysiadł z niej ciemnowłosy mężczyzna.
- Zdążyłem? - spytał Lang, poprawiając w biegu krawat i przygładzając swe niesforne
włosy. - Przyleciałem prosto z Langley.
- Lang! - wykrzyknęła radośnie Meg.
- We własnej osobie, partnerko - zachichotał. - Mogę dostać buziaka od panny młodej?
Steve przysunął się bliżej do świeżo poślubionej żony, otaczając ją opiekuńczym ramieniem.
- Tylko spróbuj - rzekł groznie.
- To tak traktuje się człowieka, który przeleciał setki mil po to, żeby być na waszym ślubie?
Przywiozłem wam nawet prezent!
Steve przechylił głowę i wpatrzył się w Langa.
- Prezent? Co za prezent?
- Coś, co ucieszy was oboje - sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął plik zdjęć.
Steve szybko po nie sięgnął i trzymał je tak ostrożnie, jakby to były żywe węże. Otworzył
kopertę i zajrzał do środka. Ale nie było tam żadnych nieprzyzwoitych fotek, jak oczekiwał.
Zamiast tego było mnóstwo zdjęć Meg.
- Pokaż mi. Ja też chcę zobaczyć! - wyrywała mu je Meg.
- To wszystko, co mogłem zrobić - zawahał się Lang. - No, nie całkiem - podał Stevenowi
kasetę wideo z komentarzem: - Z kamery w holu.
Steve patrzył na niego z rosnącą podejrzliwością.
- Ile kopii sobie zrobiłeś?
- Tylko tę jedną - przysięgał Lang. - I nie ma już oryginału.
- Dzięki, Lang - powiedział Steven. - Musimy już iść. Dziękujemy wszystkim za przybycie -
dodał.
- Nie wygłupiaj się - zachichotał David, pochylając się, by pocałować siostrę. - A dokąd
jedziecie w podróż poślubną?
- Nigdzie - powiedziała Meg. - Zamierzamy zabarykadować się w domu i zostać tam tak
długo, póki nie skończą nam się zapasy. A potem - dodała dumna z siebie - mam interes do
rozkręcenia.
Meg wzięła swego męża pod ramię, ciesząc się blaskiem obrączki na palcu. Pojechali do
domu. Steven przeniósł ją przez próg i zaniósł na górę, do małżeńskiej sypialni. Oboje byli trochę
zdenerwowani. Ale gdy ją pocałował, całe zakłopotanie minęło bez śladu.
Otwartymi ustami smakował ją delikatnie, a intymność tego pocałunku sprawiła, że osłabła
z pożądania. Jego usta cały czas były na niej, pieszcząc ją i łaskocząc.
Położył ją na łóżku i rozebrał. Sam też zaczął zdejmować ubranie. Był najseksowniejszym
mężczyzną, jakiego widziała. Za pierwszym razem nie była w stanie patrzeć na niego, bo wszystko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •