[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Paryża i przyjmować kosztowne prezenty, nawet gdyby rzeczywiście była studentką.
 Gdybym była biedna, mimo wszystko zachowałabym godność. Studentki akademii nie
mogą szargać swojego dobrego imienia." Przypomniała sobie, jak Pierre Valery ostrzegał
ją, że samotne spacery mogą być niebezpieczne dla pięknej kobiety. Simonetcie nie
przyszło jednak nigdy do głowy, że niebezpieczne może być przebywanie z mężczyzną,
który uważa kobietę za piękną.
Cokolwiek się stanie, nie mogę zepsuć papie wakacji  rzekła sobie w duchu.  Nie
powinien też niepokoić się, że przydarzy mi się coś złego.
Wiedziała, że jeśli tylko ojciec zacznie coś podejrzewać, nigdy więcej nie zabierze jej ze
sobą na podobną wyprawę. Byłoby jej przykro, gdyby musiała zostać w domu, nawet z
ulubioną ciotką Hurriet, a ojciec sam pojechałby do Francji.
Przemyślała wszystko spokojnie raz jeszcze i doszła do wniosku, że nie ma się czego
obawiać i że ojciec nigdy nie powinien dowiedzieć się, co ją spotkało w chdteau.
Kiedy zeszła rano na śniadanie, zastała ojca w pogodnym nastroju.
 Wspaniały dzień do malowania  powiedział  i nie tylko. Czuję, że dziś wszystko
powinno się udać. Może to zasługa wina, które piliśmy wczoraj wieczór, zupełnie innego
niż to, które serwują w gospodzie, lecz umysł mam jasny i czuję się dwadzieścia lat
młodszy niż wczoraj.
 Papo, tylko nie staraj się zbytnio odmłod-nieć  zaśmiała się Simonetta  bo ja z kolei
będę za stara na twoją córkę.
Książę uśmiechnął się do Simonetty.
 Bardzo ładnie dziś wyglądasz, kochanie! Uważaj, żebyś się nie opaliła. Wolę, kiedy
masz białą skórę. Poza tym jak zapewne wiesz, poeci, trubadurowie zwłaszcza,
wychwalali bladą cerę swoich wybranek.
 Musimy dowiedzieć się czegoś więcej
o trubadurach, dopóki tu jesteśmy  powiedziała Simonetta.
 Oczywiście  odparł książę.
Wiedziała jednak, że nie jest zbyt zainteresowany trubadurami i myśli jedynie o
malowaniu. Natychmiast po śniadaniu wyruszyli w plener
i sumiennie pracowali aż do lunchu. W drodze do domu książę powiedział:
 Pomyślałem sobie, że skoro chcesz poznać Paula Cezanne'a, pójdę dziś do gospody,
gdzie z pewnością będzie z przyjaciółmi, i zaproszę go na dzisiejszy wieczór.
 Wspaniale, papo  rzekła z poczucia obowiązku, lecz poczuła ukłucie w sercu.
Chciała poznać Cezanne'a, lecz jeśli ojciec zaprosi go na kolację, nie będzie mogła
dotrzymać obietnicy danej Pierre'owi Valery. Nic innego jednak nie mogła powiedzieć.
Po wspaniałym lunchu, który ugotowała Maria, książę powiedział:
 Idę teraz do gospody. Pod moją nieobecność możesz dokończyć widok ogrodu.
 Tak, papo, oczywiście  przytaknęła Simonetta.
Książę wyszedł z uśmiechem na ustach i Simonetta wiedziała, że cieszy się z bliskiego
spotkania z Cezanne'em, o którego obrazach często jej opowiadał.
Poczekała, aż ojciec zniknie z pola widzenią, po czym szybko ruszyła w tym samym
kierunku, bo świątynia miłości leżała przy drodze do wsi. Miała nadzieję, że zastanie
Pierre'a Valery w zwykłym miejscu, niemal modliła się o to. Trochę się obawiała, że on
także poszedł coś przekąsić i rozminie się z nim.
Modlitwy okazały się niepotrzebne. Znowu kiedy tylko zajrzała za szpaler drzew, ujrzała
Pierre'a za sztalugami. Podbiegła do niego, on zaś podniósł się rad, że ją widzi.
 Musiałam przyjść, by... powiedzieć panu, jak stoją sprawy  powiedziała z lekką
zadyszką.
 Miałem nadzieję, że tak właśnie pani zrobi  rzekł z prostotą malarz.  Co takiego się
stało?
 Mój mistrz poszedł do gospody, aby zaprosić Paula Cezanne'a do nas na kolację.
 I z tego powodu nie będzie pani mogła przyjść mi pozować?  zapytał Pierre Valery.
 Niestety... tego właśnie się obawiam.
 Wygląda na to, że wszystko się sprzysięgło, żebym nie skończył tego obrazu.
 Przykro mi... strasznie mi przykro.
 To nie pani wina  rzekł Valery  lecz mimo to nie potrafię ukryć rozczarowania.
 Tak, rozumiem  zgodziła się Simonetta.  Mam nadzieję, że zdołamy sobie jakoś z
tym poradzić, ale w tej chwili nie wiem, kiedy będę mogła przyjść.
 A swoją drogą  powiedział  czy miło spędziła pani czas u hrabiego wczoraj wieczo-
rem?
Zanim odpowiedziała, zdążył wyczytać odpowiedz z jej twarzy.
 To było okropne!  wykrztusiła. Pierre Valery zamarł. Potem spytał ostro:
 Co się stało?
Simonetta pożałowała, że zwierza się całkiem nieznanemu mężczyznie.
 To... nieważne  odparła.  Niech pan pokaże obraz.
 Proszę mi powiedzieć, co się stało. Chcę
wiedzieć!
Simonetta potrząsnęła głową.
 Nie... lepiej o tym nie mówić.
 Nalegam!  powiedział Pierre Valery.  Proszę na mnie spojrzeć, Simonetto!
Nie poruszyła się, lecz wbiła spojrzenie w świątynię miłości. Zbielałe kamienie lśniły w
słońcu jak perły.
 Domyślam się  rzekł cicho po chwili milczenia  że czymś panią obraził.
Simonettę zdziwiła jego spostrzegawczość. Uznała jednak, że zbyt się poniży opowiadając
Pierre'owi Valery o propozycji, jaką złożył jej hrabia.
 Nie chcę... nie chcę o tym mówić.
 Przecież ostrzegałem panią przed wilkami w owczej skórze!
 Teraz... po tym, co się stało... wiem, że miał pan rację  wydusiła.
 Co się stało?
Ton był stanowczy. Nie odpowiedziała, więc położył jej ręce na ramionach i obrócił ją
twarzą do siebie.
 Proszę na mnie spojrzeć  powiedział  i wszystko wyjaśnić, bo to dla mnie ważne.
Muszę wiedzieć, co panią tak wstrząsnęło i przeraziło.
 Nie chcę... żeby pan się o tym dowiedział.
 Dotknął panią?  zapytał Pierre Valery.  Jeśli to zrobił, przysięgam, że go zabiję!
Jego reakcja tak zaskoczyła Simonettę, że podniosła na malarza wzrok i potem trudno jej
było spojrzeć w inną stronę.
 Czy panią dotknął?
 Nie... nie  odparła.  Ale zaproponował mi coś... grzesznego i podłego... Nie
wiedziałam, że... mężczyzni są do tego zdolni.
Pierre Valery wyglądał na nieco zdziwionego. Wreszcie zapytał:
 Co takiego?
 Hrabia... zaproponował, że zabierze mnie... do Paryża... i kupi mi... klejnoty...! 
Zaczęła się trochę plątać. Na koniec dodała:  Poprzedniego dnia... widział mnie...
pierwszy raz w życiu!
 Co mu pani odpowiedziała?  chciał wiedzieć Valóry.
Jego ręce nadal spoczywały na ramionach dziewczyny. Czuła przez suknię dotyk jego
silnych palców. Przyszło jej na myśl, że mógłby obronić ją przed hrabią i wszystkim
innym, co ją napawa trwogą i przerażeniem. Minęło trochę czasu, zanim się odezwała:
 Nie musiałam... nic odpowiadać... mój... mistrz wrócił do salonu z siostrą hrabiego,
która też... tam była.
Pierre Valćry milczał, lecz widać było, że jest
wściekły,
 Nie wolno pani więcej się z nim spotykać !  rzekł po chwili. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •