[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kobietą, którą chciał poznać całą od stóp do głów.
Ale stopniowo.
Może jesteś po prostu znudzony swoim dotychczasowym życiem,
powiedział do siebie. Rozglądasz się więc za czymś nowym, całkiem innym,
za sposobem, żeby się rozerwać, za jakąś odmianą.
A może, zamyślił się, wsiadając do samochodu, po prostu stracił
głowę. Może powinien się wycofać, zanim zdarzy się coś, czego nie jest w
110
RS
stanie przewidzieć. Albo jeszcze coś gorszego, czego nie będzie mógł
kontrolować.
Ta myśl prześladowała go przez całą drogę do domu.
Wróciwszy do siebie, Jorge natychmiast skierował się do barku w
salonie. Sięgnął do szafki, nawet nie zaglądając do środka, i wyjął butelkę
ulubionej whisky.
Nalał sobie jedną trzecią szklanki i wychylił ją jednym haustem. Od
razu chciał powtórzyć drink, ale w końcu zdecydował, że na tym
poprzestanie.
Nie potrzebował odurzenia, potrzebował rady. Musiał porozmawiać z
kimś, kogo szanował i z kim się liczył. Nie miał dużego wyboru.
Choć bardzo szanował swoje siostry, wiedział i bez rozmowy z nimi,
że wzięłyby stronę Jane. Mogły go kochać, ale przede wszystkim były
kobietami i solidaryzowały się z przedstawicielkami własnej płci.
Do diabła, nawet nie był pewien, co chciałby usłyszeć.
Przez chwilę rozważał, czy by nie zadzwonić do ojca, ale bardzo
szybko zaniechał tego pomysłu. Rozmowa z nim w niczym by mu nie
pomogła, w każdym razie nie w tej sprawie.
Minęło ponad czterdzieści lat od czasu, gdy Jose Mendoza umawiał się
na randki, a nawiasem mówiąc, nie miał w tej dziedzinie szczególnych
doświadczeń, do których mógłby się odwołać.
O ile Jorge się orientował, matka była pierwszą dziewczyną ojca. W
dodatku jedyną. A Jose Mendoza stwierdził, że najlepszym sposobem na
zgodne życie z żoną jest popieranie jej w każdej sytuacji i zgadzanie się z
nią.
Jorge uznał, że to, czego mu potrzeba, to rozmowa z kimś, kto potrafi
się wczuć w jego sytuację, ponieważ sam jest w podobnej.
111
RS
Znał tylko jedną taką osobę.
Zaczerpnął głęboko powietrza i spojrzał na zegarek. Roberto mieszkał
ostatnio w Denver. Kiedyś pracował w budownictwie, ale od czasu
przeprowadzki do Denver zajął się nieruchomościami. Jorge nie bardzo
mógł sobie przypomnieć, czy jest różnica czasu między Red Rock a Denver.
Jeśli nawet, uznał, to tylko godzina. A więc nie jest jeszcze za pózno, żeby
zadzwonić do starszego brata.
O ile pamiętał, Roberto nigdy nie kładł się do łóżka przed północą. W
każdym razie tak było, kiedy jeszcze mieszkał w Red Rock.
Przypomniawszy sobie numer brata, wystukał kolejne cyfry.
Usłyszał kilkakrotny sygnał, ale nikt nie podnosił słuchawki. W końcu
odezwała się automatyczna sekretarka.
Zaklął pod nosem.
Już miał odłożyć słuchawkę, ale postanowił poczekać, aż sekretarka
się wyłączy i mimo wszystko nagrać się na wypadek, gdyby Roberto nie
zdążył odebrać telefonu przed zakończeniem automatycznej zapowiedzi
albo jeśli nie ma go w domu żeby odsłuchał pózniej jego komunikat.
Gdy zatem usłyszał sygnał, od razu zaczął mówić.
Roberto, jesteś tam? To ja, Jorge, bardzo bym chciał z tobą pogadać.
Przerwał na chwilę, ale brat się nie odezwał. Stłumił irytację. No dobra,
jak przyjdziesz, wiesz, gdzie mnie szukać. Jestem...
Usłyszał jakieś odgłosy w słuchawce i w pierwszej chwili pomyślał, że
automat przerwał nagranie. W tym momencie jednak rozległ się niski głos
Roberta:
Jorge? Co się stało? Czy coś z mamą? Albo z tatą? Brat był
wyraznie zaniepokojony.
Nic się nikomu nie stało zapewnił go szybko Jorge.
112
RS
Usłyszał, jak Roberto niewyraznie coś mamrocze pod nosem.
To dlaczego, u diabła, dzwonisz o tej porze? spytał starszy brat.
Randka ci się nie udała?
Jorge usłyszał w jego głosie lekkie rozbawienie. Przynajmniej Roberto
nie stracił poczucia humoru, pomyślał.
Nie, wręcz przeciwnie odparł. Ale właśnie dlatego dzwonię.
Po drugiej stronie linii zapanowała dłuższa cisza.
Nie widzieliśmy się dość długo, Jorge odezwał się, po chwili
Roberto. Może dlatego jakoś nie nadążam. O czym ty, u diabła, mówisz?
Jorge westchnął.
No dobra, pozwól mi zacząć od początku powiedział.
Okay, wal zachęcił go brat. Jorge odetchnął głęboko.
Jest pewna kobieta... zaczął.
Zawsze jest jakaś kobieta. Roberto zakrztusił się ze śmiechu.
Tym razem Jorge był już lekko zirytowany.
Chcesz mnie wysłuchać czy nie? zniecierpliwił się.
Jasne. Nigdzie się nie wybieram, chyba że do łóżka odparł Roberto,
akcentując ostatnie słowo. Mów.
Czyżby brat chodził ostatnio tak wcześnie spać? Jorge powstrzymał się
od tego pytania i przeszedł do sedna sprawy.
Ona jest inna powiedział.
To słowo miało szeroki zakres znaczeń, a Jorge nie uściślił informacji.
W jakim sensie inna? zainteresował się Roberto.
Nie wiem przyznał bezradnie Jorge.
Na tym poniekąd polegał problem. Jorge nie potrafił powiedzieć, czym
dokładnie wyróżniała się Jane. Spróbował jednak jakoś przybliżyć ją bratu.
113
RS
Przede wszystkim jej uroda nie rzuca na kolana zaczął. Ale jest
ładna dodał szybko.
Okay. Roberto nigdy nie widział, żeby jego brat zadawał się z
kobietą, która nie byłaby atrakcyjna. Domyślam się, że z nią spałeś.
Słysząc te słowa, Jorge uświadomił sobie, że spał z każdą kobietą,
którą był zainteresowany. Z wyjątkiem Jane.
Nie odpowiedział.
Nie? powtórzył z niedowierzaniem Roberto, pewien, że się
przesłyszał.
Nie powtórzył jak echo Jorge z lekkim rozdrażnieniem.
Po drugiej stronie znowu zapadła cisza.
Ach tak, rozumiem westchnął w końcu Roberto.
Co rozumiesz? żachnął się Jorge. Od kiedy to Roberto mówi
kodem? Bo ja nie rozumiem.
Dlaczego z nią nie spałeś? spytał Roberto, zamiast odpowiedzieć.
Bo ona nie jest typem kobiety na jedną noc powiedział Jorge. Nie
wiedział, czy go to irytowało, czy napawało dumą, i to właśnie
doprowadzało go do szału. Uczy dzieci czytać ciągnął dalej. Przebiera
się za jedną z bohaterek opowiadania, które czyta i idzie do szpitala zaba-
wiać chore dzieciaki.
No cóż... Roberto powiedział to niczym lekarz, przystępujący do
analizowania objawów.
Co to ma znaczyć? zniecierpliwił się Jorge. Zamiast kontynuować
wypowiedz, czy chociaż zacząć rozważać dylemat brata, Roberto tylko
westchnął bezradnie.
Posłuchaj, Jorge powiedział w końcu. Chciałbym ci pomóc,
naprawdę chciałbym. Chciałbym móc ci powiedzieć coś sensownego, co
114
RS
pozwoliłoby ci uporządkować myśli i wyzbyć się wątpliwości, ale prawda
jest taka, że jestem chyba ostatnią osobą, która mogłaby ci poradzić w takiej
romantycznej sprawie.
Jorge nie spodziewał się usłyszeć od brata takich słów. Jak sięgał
pamięcią, Roberto zawsze czarował kobiety. Teraz zapewne też tak było, bo
mimo upływu lat wciąż był bardzo atrakcyjny i zachował doskonałą
sylwetkę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]