[ Pobierz całość w formacie PDF ]

długo i szczęśliwie.
Podszedł powoli do okna i utkwił wzrok w dali.
- Zrozumiem, jeśli nie będzie pan chciał jej opowiedzieć - pospieszyła z za-
pewnieniem Kate.
- Wiesz, nie mówiłem o tym, odkąd umarła Mary - odwrócił się do Kate. Na
S
R
twarzy malował mu się smutek. - Ale jesteś bezpośrednia i lubię cię. Może potrze-
buję, by ci o tym opowiedzieć? Nie wiem dlaczego, ale to wspomnienie ostatnio
wróciło.
Kate wstała i podeszła do niego.
- Chętnie posłucham.
Usiedli na tarasie Hala przy stoliku z kutego żelaza. Kate sączyła gorącą her-
batę i słuchała opowieści. Już po pierwszym zdaniu wiedziała, o kim starszy pan
mówi.
- Ten gość miał małego synka. Zameldowali się i Mary od razu zauważyła, że
coś jest nie tak. Dzieciak miał taki pusty wzrok, był brudny i chudy jak patyk. Cały
czas dopytywała się o tego chłopca, dlaczego nie widywaliśmy jego ojca, dlaczego
dzieciak nie wychodził z pokoju... Służba hotelowa przez cztery dni nie mogła
wejść do pokoju, bo cały czas na drzwiach wisiała wywieszka  nie przeszkadzać".
Nie przywiązywałem do tego wagi, aż zobaczyłem, jak mały próbuje włamać się do
mojej kasy. Zupełnie oszalał, więc zamknąłem go w biurze. Już chciałem wezwać
gliny, ale Mary mnie powstrzymała. Zamiast tego poszliśmy do ich pokoju.
Hal potrząsnął głową na wspomnienie tej chwili.
- W łóżku ojca nikt nawet nie leżał. Facet zostawił biednego dzieciaka same-
go sobie.
- Co się dalej stało? - Kate czuła się jak oszustka, zadając to pytanie. Była
rozdarta między potrzebą powiedzenia Halowi, co wie, a lojalnością wobec Zacka.
- Przygarnęliśmy go - odparł po prostu Hal. - Na początku miał koszmary, a
kiedy Mary w końcu przekonała go do kąpieli, zobaczyła na całym ciele siniaki.
Chłopak był bystry jak górski strumień na wiosnę, ale nie umiał czytać. Minęło tro-
chę czasu i w końcu nauczył się nam ufać.
Hal uśmiechnął się.
- Billy, tak się nazywał - kontynuował. - Niewiele pózniej był już nasz. Mary
mówiła, że to wszystko ma sens, skoro sami nie mogliśmy mieć dzieci. Billy po-
S
R
trzebował rodziny, więc ją znalazł. Ja wiedziałem, że to głupi pomysł. Powinniśmy
zgłosić to władzom. Ale Mary była taka szczęśliwa. Ja też. Przyglądaliśmy się, jak
się otwiera, traci ten pusty wzrok - wszystko to wydawało się być tego warte. Gdy
był już z nami trzy miesiące, dałem mu elementarz, z którego go uczyłem. Wtedy
przeczytał swoje pierwsze pełne zdanie. Powiedziałem mu, jaki jestem z niego
dumny. On wspiął mi się na kolana i przytulił się do mnie. Pierwszy raz pozwolił
mi się uściskać.
Kate dostrzegła łzy w oczach starszego mężczyzny.
- Cóż, nie wstydzę się powiedzieć, że się wtedy wzruszyłem. Poczułem się jak
ojciec.
- Był pan nim - powiedziała cicho Kate.
- Nie trwało to długo. Hazardzista wrócił - w głosie Hala dał się słyszeć
gniew. - Wcześniej zadzwonił raz, kilka dni po tym, jak przygarnęliśmy Billy'ego.
Powiedziałem mu, co o nim myślałem. On tylko się roześmiał. Powiedział, że jeśli
o mnie chodzi, możemy sobie zatrzymać tego gówniarza, i rzucił słuchawką. Nie
sądziłem, że jeszcze go kiedykolwiek zobaczę. Pół roku pózniej pojawił się znowu.
Powiedział, że chce swojego syna z powrotem. Chcesz wiedzieć, dlaczego?
- Dlaczego? - zapytała Kate, choć wolałaby nie znać odpowiedzi.
- Facet miał pecha. Pomyślał, że dzieciak przynosi mu szczęście.
- To potworne! - Kate poczuła obrzydzenie i wściekłość.
Obraz swojego ojca, jaki zarysował przed nią Zack, ukazywał lekkoducha,
który zwyczajnie nie potrafił sprostać odpowiedzialności; opis Hala przedstawiał
potwora.
- Nie chciałem mu pozwolić zabrać Billy'ego - kontynuował Hal gniewnie -
ale jego ojciec był młodszy i wiedział, jak walczyć nieczysto. Niezle mnie potur-
bował. Uderzył nawet Mary, kiedy nie puszczała ręki Billy'ego. Chłopiec płakał,
był w histerii. Pamiętam, że ojciec spoliczkował go tak mocno, że jego głowa aż
odskoczyła. Próbowałem wstać, ale Mary mnie powstrzymała. Wiedziała, że nie
S
R
możemy nic zrobić, a przeciąganie tej awantury byłoby jeszcze trudniejsze do znie-
sienia dla chłopca.
Kate ugryzła się w rękę, ledwie oddychając z wściekłości i bólu. Nie umiała
sobie wyobrazić, jakim cudem Zack przetrwał brutalność tego człowieka.
- Nigdy więcej nie widzieliśmy chłopca - ciągnął Hal. - Zniszczyło to nas
oboje. Tęskniliśmy za nim, baliśmy się o niego. Wezwaliśmy nawet policję, ale nie
trafili na żaden ślad. Jakoś musieliśmy żyć dalej. Mimo to do dzisiaj mam poczucie
winy.
- Jakiej winy? - zapytała Kate, ocierając łzy. - Dlaczego w ogóle mielibyście
czuć wyrzuty sumienia?
- Nie powinniśmy próbować go zatrzymać. Gdybyśmy oddali go władzom,
byłby bezpieczny. Zrobiliśmy to z egoizmu, a on cierpiał z tego powodu.
Kate chwyciła dłoń Hala poprzez stół i ścisnęła mocno.
- Mylisz się, Hal. Bardzo. Daliście temu dziecku to, czego nigdy nie zaznało.
Daliście mu dom - bardzo pragnęła powiedzieć Halowi, kim był Zack. Nie chciała,
by był odpowiedzialny za cierpienie starszego pana. - Nie zachowaliście się ego-
istycznie. Zrobiliście dokładnie to, co należało.
- Ale...
Kate ścisnęła mocniej rękę.
- Nie ma żadnego ale, Hal. Nie możesz się obwiniać za nie swoje uczynki. Je-
dynym zbrodniarzem był ojciec Billy'ego.
- Naprawdę tak myślisz?
- Jestem tego pewna.
Twarz Hala pojaśniała, wyprostował nawet trochę ramiona.
- Rany - powiedział niemal ze śmiechem. - Dzięki. Czuję się trochę... lepiej,
jak sądzę.
- Cieszę się.
- Dobra z ciebie słuchaczka. Chyba należy to do umiejętności dobrej asystent-
S
R
ki.
- Może tak.
Kate nie dziwiła się, że Zack pokochał tego dobrego, silnego mężczyznę. Nie
potrafiła wyobrazić sobie lepszego wzoru do naśladowania, lepszego ojca. Było
straszne, że spotkali się tylko na pół roku, ale Kate wiedziała, że nawet te sześć
miesięcy zmieniło życie Zacka. Mógł stać się podobny do ojca, a przypominał Ha-
la.
Gdyby tylko Hal wiedział, jak wiele zrobił dla tego małego chłopca.
Kate czuła, że musi sprawić, by Zack wyznał mu prawdę.
ROZDZIAA PITNASTY
- Nie wierzę, że to o tym miejscu pisał Steinbeck - Kate wychyliła się przez
barierkę balkonu restauracji na Fisherman's Wharf w stronę zatoki Monterey.
Popołudniowe słońce lśniło na wodzie i błyszczało na brązowych okuciach
luksusowego jachtu, sunącego wśród udrapowanych sieciami łodzi rybackich. Kate
uśmiechnęła się, widząc łebek ciekawskiej foki. Skrzeczące mewy krążyły w po-
szukiwaniu śniadania, nie mogły jednak przekrzyczeć szczekania głodnego mors-
kiego ssaka.
- Jest czysta i ładniutka - powiedziała Kate w zadumie - ale ani w połowie tak
kolorowa, jak bym się spodziewała.
Zack uśmiechnął się do niej z drugiej strony stołu. Zdjął ciemne okulary.
- Jesteś jedyną kobietą, jaką znam, która woli stołować się po knajpach, za- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •