[ Pobierz całość w formacie PDF ]
2
Wyszyńskiego, to z całą pewnością będzie miał także i te myśli, część tych myśli, które dzisiaj
chcielibyśmy wyrazić. Niech państwo bowiem zwrócą uwagę na ten symboliczny znak, swoisty cud,
który jakoś był obecny w życiu kardynała Stefana Wyszyńskiego, a dzisiaj spełnia się przez to,
że do Warszawy, tak mocno udręczonej i umęczonej przez Niemców, tak mocno przez nich upoko-
rzonej, wyniszczonej i dotkniętej śmiercią, przybywa papież Niemiec, którego będziemy witać i z
wdzięcznością, i ze czcią, jaka przystoi Namiestnikowi Chrystusowemu. To, co się stało między II
wojną światową a tą wizytą Benedykta XVI, to wszystko było możliwe dzięki posłudze biskupiej i
prymasowskiej kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Spróbujmy go zatem jakby wydobyć nieco z niepamięci. Wiem, że znaczna część państwa zna
rozmaite daty, fakty, wydarzenia dlatego, że już kiedyś mówiliśmy na temat kardynała Stefana
Wyszyńskiego. Ostatnio też były rozmaite sposobności, by o nim parę słów powiedzieć. I muszę
państwu również dodać, że tam, gdzie jestem, gdzie obracam się, także wśród biskupów czy wobec
księdza prymasa, tam bardzo mocno podkreślam aby w tej sytuacji, jaka jest obecnie, postać, osoba
kardynała Stefana Wyszyńskiego były głośniej przypominane.
Kardynał Wyszyński urodził się w r. 1901. Urodził się jako syn organisty, urodził się w Zuzeli.
Kilka lat temu zorganizowaliśmy taką małą pielgrzymkę, pielgrzymkę stąd, z Parafii Zwiastowania
Pańskiego, do Zuzeli. Być może są osoby, które wtedy były. Państwo pamiętają, że to było bardzo
wzruszające, zachowała się bowiem jeszcze do dzisiejszego dnia organistówka, dom rodzinny, w
którym Stefan Wyszyński się urodził. Oczywiście kościół naprzeciwko, tam ojciec był organistą.
2005/2006 61
To był jeszcze czas zaborów. To nie jest daleko od Warszawy, ale jednak już na granicy Mazowsza
i Podlasia. Być może są wśród państwa osoby, które tam się udadzą. Można tam sobie pojechać
samochodem, np. w weekend, poprosić kogoś z rodziny, zobaczyć te miejsce naznaczone urodzeniem
i dzieciństwem małego Stefana. Miejscowość położona jest nad Bugiem, w pobliżu rzeki. I bardzo
często wspominał Stefan, pózniej już biskup i kardynał, że ten widok rzeki, którą przepływały
rozmaite barki, którą spławiano drewno, zawsze wywoływały w nim takie ogromne wrażenie jakichś
dalekich podróży i przybyszów z dalekich stron. I ta rzeka zawsze go porywała.
Ale tam było tylko jego dzieciństwo. Wkrótce matka go osierociła, ojciec ożenił się drugi raz.
Oczywiście więzy z tą drugą matką nie były bardzo silne, aczkolwiek zawsze był bardzo lojalny. Na-
tomiast trzeba było zmienić posadę organisty ojciec wyprowadził się z Zuzeli i dla Stefana nastały
dość trudne czasy. Pamiętamy, że w 1914 r. wybuchła I wojna światowa i właśnie jego dorastanie
przypadło na czas wojny. Nie ma wśród nas nikogo, kto by I wojnę światową pamiętał, znamy ją
tylko z historii, z podręczników. I wtedy, podobnie jak podczas II wojny światowej, przez Polskę
kolejno przewalały się rozmaite wojska. I w tym okresie doświadczył wrogości zarówno od strony
Rosjan mówił dobrze po rosyjsku, jak i pózniej, będąc już w gimnazjum w Aomży, doświadczył
podobnej wrogości ze strony Niemców. Pośród wspomnień, które zachowały się z życia kardynała
Wyszyńskiego jako dorastającego chłopca, jest wspomnienie o jego obecności w Drozdowie, to jest
miejscowość pod Aomżą. Tam ćwiczyli się nie tylko sportowo, ale po części paramilitarnie. I tam
przy jakiejś okazji doświadczył bardzo silnej wrogości ze strony Niemców.
Zdecydowany był zostać kapłanem, wstąpił więc do seminarium duchownego we Włocławku.
Tam przygotowywał się do święceń kapłańskich, i pierwszym poważnym wstrząsem, który wydarzył
się w jego życiu a który trzeba opowiedzieć jego własnym słowami, to był wstrząs związany ze
święceniami kapłańskimi. Mianowicie święcenia kapłańskie diakona Stefana Wyszyńskiego były
przewidziane na 3 VII 1924 r. Przygotowywał się do nich bardzo solidnie ale okazało się, że w
jego życiu nastąpiło coś, czego w ogóle nie przewidywał. Mianowicie znacznie pózniej, w 1964 r.,
przebywając u sióstr zakonnych w Stryszawie, powiedział do sióstr takie słowa:
Zwięcenia kapłańskie otrzymałem z rąk biskupa Owczarka, gruzlika, w kaplicy M. B.
Częstochowskiej w bazylice katedralnej włocławskiej. Byłem święcony sam. Moi koledzy
29 czerwca poszli na święcenia, a ja do szpitala. Tam ledwo uszedłem śmierci. W cza-
sie moich święceń modliłem się, bym mógł być kapłanem przynajmniej jeden rok. Gdy
przyszedÅ‚em do katedry po Å›wiÄ™cenia, stary zakrystianin powiedziaÅ‚ do mnie: «ProszÄ™
księdza, z takim zdrowiem to chyba raczej trzeba iść na cmentarz, a nie po święce-
nia».Tak wszystko siÄ™ ukÅ‚adaÅ‚o, że tylko miÅ‚osierne oczy Matki NajÅ›wiÄ™tszej patrzyÅ‚y
na ten dziwny obrzęd, który miał miejsce, gdy wygodnie mi było leżeć i bałem się chwili,
kiedy już będę musiał wstać bo nie wiedziałem, czy utrzymam się na nogach.
Oto własne słowa pózniejszego kardynała i Prymasa Tysiąclecia. Zwięcenia przyjął sam, bo 29
VI grupa jego kolegów przyjęła je wspólnie, natomiast on musiał czekać. Dodajmy do tego jeszcze
jeden tragiczny moment. Z tych kolegów, wyświęconych razem ze Stefanem Wyszyńskim, połowa
została zamordowana przez Niemców. Połowa z nich w okresie II wojny światowej zginęła. Taka
była danina krwi, jaką płacili polscy duchowni, zwłaszcza na tamtych terenach diecezji płockiej,
włocławskiej, pelplińskiej, czyli dawnym pograniczu polsko - niemieckim czy polsko - pruskim.
Połowa przypłaciła wojnę życiem. On otrzymał święcenia 3 VIII zupełnie sam. Dwa dni pózniej
sprawował mszę świętą prymicyjną na Jasnej Górze, w Częstochowie, dokąd udał się ze swoją ciotką.
Dlatego, że nie miał już bliższej rodziny. %7łył jeszcze ojciec, ale miał swoje obowiązki. Zachowały
się do dzisiaj znajdą się w Muzeum Jana Pawła II, które powstaje w Warszawie dwa obrazki
prymicyjne z prymicji, które nigdy się nie odbyły. Mianowicie obrazki z datą 6 VII i mszą św.,
która miała byś sprawowana we Wrociszewie. Ale do tej mszy św. prymicyjnej nie doszło. Po
prostu obrazki się zachowały szczęśliwie, natomiast nic z tych świętych obrzędów nie było.
Tak młody ksiądz Stefan Wyszyński trafił do katedry włocławskiej. Był przy katedrze dlatego,
że sądzono że jest bardzo słabego zdrowia, i właściwie czekano na jego śmierć. Przez kilka miesięcy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]