[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaambarasowany.
Gdy Hell wreszcie zebrał pięćdziesiąt dwa szylingi w
banknotach i miedziakach, poczuł, że włosy ma lepkie od
potu. Kamilla uśmiechnęła się.
- A poza tym... pan sobie nie życzy ode mnie niczego? -
spytała. - W takim razie dobranoc. Puk czeka. Spokojnych
snów.
Te słowa zabrzmiały szczególnie perfidnie - rzekłbyś,
wiedziała, że Hell śnił o niej po nocach...
Kamilla znów wynurzyła ramię spod kołdry i wyciągnęła
do niego.
- Dziękuję bardzo. Dziękuję... - mówił Hell ugrzeczniony,
nachylił się dwornie nad jej gładką, gorącą dłonią i ucałował.
Ale ten pocałunek wypadł inaczej, niż by sobie życzył:
dłoń, którą podniósł do ust, obróciła się wnętrzem i przywarła,
przyssała się do jego warg, jakby to była nie dłoń lecz usta.
Potem po jego twarzy prześlizgnęło się białe ramię, znaczone
błękitnawymi żyłkami, gładkie jak gorące szkło i otoczyło
jego szyję. Nie wiedział, jak to się stało... naraz ręce jego
zaplątały się wśród koronek, a czyjeś usta pochłonęły jego
usta. Z szaloną szybkością spadał, porywała go jakaś otchłań,
nie wiedział, naprawdę nie wiedział, jak to się stało. Nie -
myślał sobie. - Nie. Nie.
Oderwał się, szarpnął - usta, dłonie, całe ciało. Zatoczy!
się.
- No i? - szepnęła Kamilla z przymkniętymi oczyma.
Hell zbierał rozsypane miedziaki - a po chwili już go nie
było w pokoju.
Przed drzwiami warował Tygrys - zły, podrażniony, z
zielonymi ognikami w zrenicach.
- Lepiej byłoby mi siedzieć na gorących żużlach,
Tygrysku - zwierzył mu się Hell i pogładził cętkowaną sierść
psa.
Dzień przed reunion Hell otrzymał list następującej treści:
Kochany chłopcze!
Dziękuję Ci bardzo za pięćdziesiąt dwa szylingi. Niestety,
smoking przepadł jeszcze sześć tygodni temu, bo nie
płaciliśmy procentów, więc za przysłane pieniądze wykupiłam
twój rower. Myślę, te mądrze zrobiłam ?
Baw się dobrze na balu i uważaj, żebyś się nie przeziębił.
Nie pij wody, kiedy będziesz zgrzany po tańcach.
Całuję Cię. Twoja Kochająca Matka.
Rozdział 5
May Lyssenhop i Urban Hell siedzą na skoczni i strasznie
się kłócą. Siedzą wysoko, na samej górze, na trampolinie, skąd
skacze się na dziesięć metrów, bo tam im nikt nic
przeszkadza. Z dołu widać ich smukłe, wysportowane figury
jako małe i ostro zarysowane na tle nieba sylwetki. O dwa
piętra niżej Iri ćwiczy skok w tył.
Na pływalni panuje cisza, jest godzina między pierwszą a
drugą. Głuchoniema dziewczynka leży na piasku i gapi się w
górę. Maks tapla się w jeziorze - chwalić Boga, pan Hell
nauczył go pływać. Wątle, typowe ciałko dziecka z sierocińca
pluska się z lubością. Poza tym cisza. Zdania w sporze padają
krótkie, urywane, biczujące.
- Ty jesteś tyran, to o to chodzi! Chcesz mnie
tyranizować, chcesz mną komenderować, jesteś obrzydliwie
zarozumiały! - mówi May, aż trzęsąc się z tłumionej pasji.
- Ach, tak, to ja jestem tyran? Ja, tak?... A wiesz, jaka ty
jesteś? Jesteś płytka, powierzchowna i próżna i nie masz za
grosz subtelności! - odpowiada Urban.
Głosy obojga drżą z gniewu i oburzenia.
- Dlaczegoś nie przyszedł na reunion? Przecież cię
prosiłam! Byłabym tańczyła przez cały wieczór z tobą, tylko z
tobą, słyszysz?
- A dlaczegoś nie zrezygnowała z tego reunion? Czyż ja
cię nie prosiłem o to? Miałem swoje powody, żeby nie
przyjść. Ale tyś poszła tylko przez upór, tylko dlatego, żeby
mi zrobić na przekór.
- Kto jest uparty? Ty, tylko ty! Jesteś najbardziej upartym
człowiekiem, jakiego znam!...
- Dobrze. Niech i tak będzie. Gdybym nie był uparty, to
by mnie dziś wcale nie było, wierz mi!... Ale co ty tam
rozumiesz...
- Czego nie rozumiem? Czy ty rozmawiasz ze mną o
twoich sprawach? Zacinasz zęby, że aż trzeszczą, o, to ty
potrafisz! I mogę sobie to tłumaczyć, jak zechcę. Dlaczegoś
nie przyszedł na reunion? Powiedz mi, może zrozumiem?
- Miałem poważne powody. Nie mogę ci powiedzieć,
jakie.
- Boże święty! - May wzniosła ręce do nieba. - Więc
powiem ci, że znam przyczyny, których mi nic chcesz
wyjawić! Mam ci powiedzieć? Czuję w tym jakąś kobietę. Tu
cię mam!...
- Jaką kobietę, na miłość boską, May?... Co też ci do
głowy przychodzi?
- Skąd mogę wiedzieć? Nie znam wszystkich kobiet. Aażą
za tobą jak zwariowane. Ta baronówna, czy ta hrabina, czy ta
aktorka; a bo ja wiem która? To już moje szczęście, że za
[ Pobierz całość w formacie PDF ]