[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jej niekształtne ciało. Przemogłem się i przytulam policzek do jej policzka. Ju\ mamy się
pocałować jak para kochanków, gdy nagle Zira wzdryga się instynktownie i odpycha mnie
gwałtownie od siebie.
Podczas gdy stoję zaskoczony, nie wiedząc jak zareagować, Zira zasłania pyszczek
swoimi długimi, włochatymi łapami. I nagle ta ohydna małpica oświadcza mi z rozpaczą w
głosie, wybuchając płaczem:
- Mój kochany, to niemo\liwe. śałuję, ale nie mogę, nie mogę. Jesteś naprawdę zbyt
okropny.
XI
Udało się. Znowu jestem w przestrzeni, na pokładzie statku kosmicznego, i pędzę jak
kometa ku Układowi Słonecznemu z szybkością wzrastającą z ka\dą sekundą.
Nie jestem sam. Mam przy sobie Novę i Syriusza - owoc naszej kosmicznej miłości.
Mówi ju\ tata , mama i wiele innych słów. Mamy na pokładzie parę kur i królików oraz
ró\ne nasiona. Umieszczone w satelicie przez uczonych, te\ miały słu\yć do badania wpływu
promieni kosmicznych na \ywe organizmy. Nic z tego nie zmarnuje się. Plan Corneliusa
został zrealizowany w najdrobniejszych szczegółach. Zamiana przewidzianej załogi satelity
na naszą trójkę przebiegła bez trudności. Kobieta zajęła miejsce Novy w instytucie. Dziecko
oddadzą Zaiusowi, a ten udowodni, \e nie potrafi ono mówić i jest po prostu tylko
zwierzątkiem. Być mo\e dojdą do wniosku, \e nie jestem niebezpieczny i pozostawią przy
\yciu człowieka, który zajął moje miejsce, bo przecie\ i on nie przemówi. Jest mało
prawdopodobne, \e dowiedzą się o dokonanej zamianie. Zaius zatriumfuje. Cornelius będzie
miał mo\e trochę kłopotów, ale cała sprawa szybko pójdzie w zapomnienie. Co ja mówię! Ju\
jest zapomniana, bo na Sororze upłynęły lata w ciągu kilku miesięcy naszego lotu w
przestrzeni. A jeśli o mnie chodzi - i moje wspomnienia zacierają się szybko, podobnie jak
gigantyczna masa Betelgezy maleje w miarę jak powiększa się rozdzielająca nas
czasoprzestrzeń: stała się najpierw piłką, potem pomarańczą, a teraz jest tylko błyszczącym
punkcikiem w Galaktyce. Tak się dzieje i z moimi wspomnieniami o Sororze.
Trzeba być niespełna rozumu, \eby się przejmować. Udało mi się przecie\ uratować
drogie mi istoty. Kogo miałbym \ałować? Ziry? No tak, Zira... A przecie\ uczucie, które
narodziło się między nami, nie miało nazwy ani na Ziemi, ani w \adnym innym zakątku
kosmosu. Konieczność rozstania była oczywista. Zapewne wyszła za Corneliusa i odzyskała
spokój, wychowując szympansie niemowlęta. A profesor Antelle? Do diabła z profesorem!
Nie mogłem ju\ nic dla niego zrobić, a wygląda na to, \e on sam znalazł zadowalające
rozwiązanie problemu istnienia. Wzdrygam się jednak czasem na myśl, \e umieszczony w
tych samych warunkach, pozbawiony opieki Ziry, mógłbym i ja upaść równie nisko.
Przejście na pokład naszego statku przebiegło sprawnie. Udało mi się zbli\yć do niego
stopniowo, wprowadzić satelitę do otwartego włazu, przygotowanego do przyjęcia szalupy.
W tym momencie włączyły się automaty zamykające wejście. Byliśmy na pokładzie.
Aparatura była nienaruszona, komputer wykonał wszystkie operacje związane ze startem.
A tymczasem na Sororze nasi wspólnicy ogłosili, \e satelita musiał zostać zniszczony w
locie, gdy\ nie udało się wprowadzić go na orbitę.
Jesteśmy w drodze ju\ ponad rok naszego czasu. Zbli\yliśmy się do szybkości światła na
nieskończenie mały ułamek sekundy, w bardzo krótkim czasie przebyliśmy ogromną
przestrzeń i rozpoczęliśmy hamowanie, które potrwa przez następny rok. A ja, \yjąc w tym
naszym małym światku, nie mogę się dość nacieszyć nową rodziną.
Nova świetnie znosi podró\ i staje się coraz bardziej rozumna. Przeobraziło ją
macierzyństwo. Spędza całe godziny na nabo\nej kontemplacji swego syna, który okazał się
być dla niej lepszym nauczycielem ni\ ja. Nova powtarza za nim wszystkie słowa, prawie
zupełnie poprawnie. Ze mną jeszcze nie rozmawia, ale ustaliliśmy jakby alfabet gestów,
wystarczający do porozumienia się. Wydaje mi się, \e zawsze byliśmy razem. Syriusz
natomiast - to perła kosmosu. Ma półtora roku. Chodzi mimo silnego przecią\enia i gaworzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]