[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ale też nie chciał, by ktokolwiek oglądał go w takim stanie.
Dlatego odesłał Zoe.
Przypomniał sobie, jak go nazwała. Tak, on był łajdakiem, a ona rozrywkową
dziewczyną. Z pewnością oboje bardzo szybko o sobie zapomną. Ze swej strony życzył
sobie, by stało się to jak najprędzej.
Idź do diabła, dodała jeszcze. Uśmiechnął się ponuro.
Zoe wróciła do apartamentu Balfourów taksówką, ledwie świadoma otaczającej ją
rzeczywistości. Jej ciało i umysł były obolałe i czuła się kompletnie wyczerpana.
Próbowała nie pozwolić rozhulać się wspomnieniom. Poranne słońce znikło pod
chmurami i pogoda doskonale pasowała do jej nastroju.
Dlaczego wyszła z Maksem poprzedniego wieczoru? Lubiła przyjęcia, ale zawsze
była wybredna, jeśli chodzi o towarzystwo, i nie zwykła wskakiwać do łóżka byle komu.
Ta noc jednak była inna. Max był inny. A może tylko jej się tak wydawało. Skrzy-
wiła się na wspomnienie fali optymizmu, jaka ją ogarnęła po przebudzeniu w powodzi
słonecznego blasku. Uwierzyła w nowy początek, a tymczasem nic się nie zmieniło. Max
Monroe był łajdakiem, który ją bezwzględnie wykorzystał.
Weszła do pustego i ciemnego apartamentu, rzucając klucze na marmurowy stolik
przy drzwiach. Oscar Balfour zatrudniał gospodynię, ale tylko w ciągu tygodnia. Zoe by-
ła z tego zadowolona, bo dziś nie zniosłaby niczyjej obecności. Zrzuciła ubranie i przy-
gotowała sobie gorącą kąpiel. Siedziała w wodzie dopóki jej palce nie zaczęły przypomi-
nać suszonych śliwek, a woda nie wystygła. Dopiero wtedy niechętnie się wytarła, wło-
żyła znoszoną, szarą piżamę i skuliła się pod kołdrą.
Wokoło było cicho, ciemno i pusto. Zoe nigdy nie czuła się bardziej samotna. Za-
wieszona w wielkiej pustce niepewności i bezradności. W jednej chwili rozpłakała się
gwałtownie. Łzy, które powstrzymywała całymi tygodniami, ściekały jej po twarzy, a
szlochanie rozsadzało płuca.
Czuła się żałośnie słaba. Utrata nazwiska była równoznaczna z utratą tożsamości, a
to było bardzo upokarzające. Przez chwilę sądziła, że Max mógłby jej być pomocny, że
przy nim byłaby w stanie znów się odnaleźć.
Do tej pory zajmowało ją wyłącznie kupowanie strojów i wybór rozrywek. Wraca-
ła do apartamentu tylko, by się przespać i przebrać, uparcie ignorując milczącą dezapro-
batę gospodyni.
Znów zajmie się tym samym i nie będzie rozmyślać o Maksie.
Rzuciła się znowu w wir spotkań. Z każdym kolejnym przyjęciem docierało do niej
coraz wyraźniej, że nie może w ten sposób przeżyć życia. Powinna dorosnąć, nawet jeże-
li nie potrafiła sobie tego wyobrazić.
Trzy tygodnie po nocy spędzonej z Maksem zadzwonił do niej Oscar. Może nawet
nie odebrałaby, bo wcale nie miała ochoty z nim rozmawiać, ale telefon zadzwonił, kiedy
spała, i odruchowo sięgnęła po słuchawkę.
- Zoe? - Ostry ton jego głosu sprawił, że usiadła.
- Tato? - Cmoknięciem przesłała mu całusa i usłyszała w słuchawce westchnienie
ulgi.
- Nie odzywasz się, więc chciałem wiedzieć, czy u ciebie wszystko w porządku.
Czy cię obudziłem?
- Tak, spałam.
- Jest pierwsza po południu.
- Wczoraj późno wróciłam.
Chwila nerwowego milczenia zdradziła jego niezadowolenie.
- Rozumiem, że nawet nie próbowałaś odnaleźć swojego ojca?
- On nie jest moim ojcem.
- Doprawdy... - Ton Oscara złagodniał. - Wiesz, o kim mówię i...
- Nawet jeszcze nie wiem, czy chcę go odnaleźć - ucięła. - Nie interesował się mną
przez tyle lat...
- Wątpię, czy wiedział o twoim istnieniu.
- Myślisz, że mama mu nie powiedziała?
Kim właściwie była jej mama? Wiedziała tylko, że zmarła przy jej urodzeniu.
- Wątpię - powtórzył Oscar. - A nawet gdyby, jego sytuacja była wystarczająco
trudna. W końcu była już wtedy moją żoną...
- Wiem - odparła z rozdrażnieniem. - Ale nie wiem, czy chcę go odnaleźć.
- W takim razie powinnaś wrócić do domu.
Do domu... Kiedyś czuła, że to naprawdę jej dom, urządzony ze smakiem, otoczo-
ny wspaniałym ogrodem. Dom o niezaprzeczalnej godności i bogatej tradycji. Gdyby
tylko potrafiła żywić do niego te same uczucia...
- Zoe? - odezwał się znów Oscar, a ona potrząsnęła głową, chociaż nie mógł jej
widzieć.
- Nie mogę.
Nie potrafiłaby znieść współczucia i ciekawości tabloidów, które bez wątpienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]