[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łaś?
- O czym ty mówisz? Jaka Nicea? Co mój ojciec ma wspólnego z... - przerwała,
starając się zrozumieć cokolwiek z jego słów. - Byłeś w Nicei wtedy, kiedy ja tam by-
łam?
- Pojechałem cię zobaczyć - oznajmił bez cienia skruchy. - Chciałem się upewnić,
że nie masz sekretnych kochanków, podejrzanych znajomych czy czegokolwiek innego
do ukrycia. Teraz to i tak nie ma żadnego znaczenia. Nigdy wcześniej mnie nie widziałaś
i, uwierz mi, Gabrielle, nigdy więcej mnie już nie zobaczysz.
- Nie mówisz tego poważnie!
- Chcę unieważnienia naszego małżeństwa.
Jego słowa zaciążyły między nimi jak kamień.
- Ale przecież... My... - Nie była w stanie sformułować zdania. - Nie możemy tak
po prostu unieważnić małżeństwa.
- Skontaktowałem się już z moimi prawnikami - oznajmił, z satysfakcją patrząc,
jakie wrażenie zrobiły na niej jego słowa. Gabrielle omal nie osunęła się na podłogę. -
Proponuję, żebyś zrobiła to samo. Jako powód podam twoją nieuczciwość.
- Luc... - Jej głos był zachrypnięty. - Luc, nie możesz tego zrobić.
- A to dlaczego? - spytał, przysuwając twarz niebezpiecznie blisko jej twarzy. -
Opuściłaś mnie w dniu ślubu. Jesteś gorsza niż paparazzi, z którymi tak się zaprzyjaźni-
łaś. Jestem przekonany, że zaplanowałaś to wszystko, żeby mnie upokorzyć. - Puścił jej
rękę tak gwałtownie, że się zatoczyła. - Jesteś dla mnie nikim.
- Ale ja cię kocham!
Podniosła odruchowo rękę, żeby zasłonić usta, z których padły te słowa. Jej oczy
pociemniały, a oddech stał się szybki.
- Słucham, Gabrielle? Co powiedziałaś?
Zacisnęła ręce w pięści i uniosła dumnie głowę.
Nawet w tej chwili wyglądała tak pięknie, że zaparło mu w piersi dech.
- Powiedziałam, że cię kocham.
- Kochasz mnie?
Zupełnie, jakby przemawiała w jakimś nieznanym języku. Słowo kochać wypo-
wiedział w taki sposób, jakby oznaczało jakąś zakaźną chorobę. Nie pozwoli, aby jej
słowa wyzwoliły w nim to, co czuł. Nie pozwoli.
- I jakiej reakcji spodziewasz się z mojej strony, Gabrielle?
- Niczego od ciebie nie oczekuję. Chcę tylko, żebyś to wiedział. Taka jest prawda.
Zaklął po włosku, a potem podszedł do niej i chwycił ją za ramiona.
Czy to była miłość, czy szaleństwo? A może sama miłość była czystym szaleń-
stwem? Dlaczego tak bardzo pragnął jej dotykać, ściągnąć z niej te ubrania i spleść się z
nią w ciasnym uścisku? To musi być tyko seks, przekonywał siebie. Nic ponadto.
- Kochasz to, co z tobą robię. Kochasz to, jak się czujesz w moich ramionach. To
wszystko! A to nie znaczy nic!
- Nie mogę zmienić tego, co myślisz. Ale kocham cię. Nawet teraz.
- Jestem wzruszony, Gabrielle. Ale jakoś ci nie wierzę. - Wcisnął palce w jej mięk-
kie ramiona i odchylił do tyłu, jakby chciał ją pocałować. - Idź, powiedz swojemu ojcu,
że mnie kochasz. Że dlatego mnie zdradziłaś i dlatego ja odrzucam twoją miłość.
- Luc...
Wreszcie łzy popłynęły jej po policzkach. A w nim wciąż była jakaś potrzeba
chronienia jej, na przekór wszystkiemu i wbrew wszelkiej logice.
Pomimo tego, co mu zrobiła, pomimo tego, jak mało dla niej znaczył. Na własne
oczy widział, że chciała go sprzedać.
- Nigdy bym cię nie zdradziła. Kocham cię! - wykrzyknęła.
Dlaczego tak bardzo chciał w to wierzyć?
- Nie chcę ciebie ani twojej miłości - powiedział zimno.
Ten chłód, graniczący z okrucieństwem był dla niego jak zbawienie. Puścił ją i od-
sunął od siebie, nie dbając o to, czy upadnie przed nim na puszysty dywan, czy nie.
Odwrócił się i nie oglądając się za siebie, wyszedł z pokoju.
Gabrielle długo nie podnosiła się z podłogi.
Luc odszedł. Zostawił ją, dom, wyjechał z Londynu. Musiały minąć dwa tygodnie,
aby w pełni zdała sobie z tego sprawę.
Nie odbierał telefonu, nie pojawił się. Po swoje rzeczy wysłał pracowników, którzy
sprawnie zebrali to, co po sobie pozostawił. Ostatnią nadzieję rozwiał w niej ojciec.
- Możesz wracać do domu - warknął do telefonu, nie kryjąc swego niezadowolenia.
- Możesz sobie pogratulować. Twoje wybryki doprowadziły do tego, że straciłaś męża.
Módl się, żeby nie pozbawiły cię tronu.
Gabrielle nie widziała dalszego sensu pozostawania w Londynie. Równie dobrze
mogła siedzieć w Mirawakii. Jakie to miało znaczenie?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]