[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jedynie w rozważania dotyczące znaczenia słów.
- To nie było wytapetowanie", babciu.
- Jej pokój wyglądał jak kaplica poświęcona Spence'owi. Gdyby zapaliła świece,
ludzie pewnie zaczęliby się przez pomyłkę modlić. Mój Boże, miała też album
pełen jego fotografii. Trzymała go pod łóżkiem.
- I co się stało? - zapytała Joy.
- Nic się nie stało - odparła Corey, posyłając babce wymowne spojrzenie.
- Chcesz powiedzieć, że pewnego dnia po prostu przestało ci zależeć na wujku i
wtedy pozdejmowałaś ze ścian wszystkie jego zdjęcia?
Corey uśmiechnęła się promiennie i skinęła głową.
- Właśnie tak.
- Nigdy bym nie przypuszczała, że coś podobnego jest w ogóle możliwe -
oświadczyła Joy ponuro. - Czy naprawdę komuś może przestać na kimś zależeć tak
bez żadnego powodu?
Po raz pierwszy od chwili, gdy Joy zaczęła swoją indagację, Corey poczuła, że
dziewczyna nie kieruje się zwykłą ciekawością, tylko pragnie rozwiązać jakiś
nurtujący ją problem.
Rose też to zauważyła, lecz przypisała jej nastrój zdenerwowaniu z powodu
zbliżającego się ślubu. Poklepała uspokajająco Joy po dłoni.
- Corey miała bardzo poważny powód, moja droga. Ale jestem pewna, że ciebie
nigdy nic podobnego nie spotka.
- Miała powód?
- Oczywiście. Spence złamał jej serce.
W tym momencie Corey postanowiła poddać się nieuchronnemu. O ile nie
zdecyduje się zakneblować babci serwetką i wyciągnąć Rose za nogi z kuchni, nic
już nie zdoła uczynić. Co oznacza, że jej ambicja zostanie złożona na ołtarzu
prawdy dla ukojenia nerwów panny młodej. Ponieważ jednak wiedziała, że przy
okazji i Spence przeżyje kilka bardzo niemiłych chwil, rozsiadła się wygodniej,
założyła ręce na piersiach i postanowiła rozkoszować się jego zakłopotaniem. Z
rozbawieniem spostrzegła, że już robił wrażenie zszokowanego.
53
Unosił filiżankę do ust, ale dłoń znieruchomiała mu w połowie dro-
- Co takiego zrobiłem?! - spytał gniewnie i spojrzał w stronę Corey, jakby
oczekiwał, że pośpieszy mu z pomocą i zaprzeczy słowom babki.
- Złamałeś jej serce - z naciskiem powtórzyła Rose.
- A niby w jaki sposób tego dokonałem?
Rose spojrzała nań niezwykle surowo, by potępić go za to, że nie potrafi przyznać
się do własnych przewin, po czym zwróciła się do Joy.
- Kiedy Corey była w klasie maturalnej, twój wuj miał z nią iść na bal
bożonarodzeniowy. Nigdy nie widziałam mojej wnuczki tak rozentuzjazmowanej.
Wraz z Dianą, swoją siostrą, przez parę tygodni biegała po sklepach w
poszukiwaniu sukni, która olśniłaby Spence'a - i w końcu ją znalazła. W tym
wielkim dniu większość czasu spędziła w swoim pokoju na przygotowaniach. Tuż
zanim twój wujek miał po nią przyjechać, zeszła na dół. Wyglądała tak pięknie i
dorośle, że ja i jej dziadek mieliśmy łzy w oczach. Oczywiście zrobiliśmy kilka
zdjęć, ale większą część filmu postanowiliśmy zostawić do przyjazdu Spencera,
żeby sfotografować ich razem.
Urwała i powoli wypiła łyk wody, umiejętnie budując napięcie i wtedy Corey
przemknęło przez głowę, że jej babcia ma ukryte zamiłowanie do
melodramatycznych opowieści. Biedna Joy niemal wyskakiwała ze skóry, żeby
usłyszeć zakończenie historii, co nie przeszkadzało jej spoglądać na wuja ze
zmarszczonymi brwiami. Spence tymczasem ze zmarszczonymi brwiami patrzył
na Rose, natomiast Mary ze zmarszczonymi brwiami wbijała oczy w talerz. Corey
zaś bawiła się coraz lepiej.
- I co potem? - nie wytrzymała dziewczyna.
Rose powoli odstawiła szklankę dokładnie w to samo miejsce, gdzie uprzednio
stała, by po chwili posłać Joy przepojone smutkiem spojrzenie.
- Twój wuj wystawił ją do wiatru.
W tym momencie Joy spojrzała na Spence'a tak oskarżycielskim wzrokiem, że
Corey niemal mu współczuła.
- Wujku! - wyszeptała z niedowierzaniem. - Chyba tego nie zrobiłeś?
- Niestety tak - odparła Rose sucho. Spencer już otwierał usta, by się wytłumaczyć,
ale Rose jeszcze z nim nie skończyła. - Serce mi pękało, gdy biegała wciąż do
okna, by sprawdzić, czy nie nadjeżdża. Nie mogła wprost uwierzyć, że mógłby się
nie zjawić.
54
- Więc w końcu nie poszłaś na bal? - Joy spytała Corey przerażonym tonem,
wyrażającym pełne zrozumienie nieszczęścia, jakie ją spotkało.
- Oczywiście, ze poszła - wtrącił Spence stanowczo.
- Nie poszła - oświadczyła Rose.
- Myślę, pani Britton, że jest pani w błędzie - powiedział ostrzej. zaciskając z
irytacji szczęki, bo z każdą chwilą wychodził na gorszego łotra, niż był w istocie. -
Rzeczywiście, zawiodłem Corey tamtego wieczoru - przyznał, kierując swoje
wyjaśnienia głównie pod adresem siostrzenicy, wpatrującej się w niego oczyma
okrągłymi z niedowierzania. - Zapomniałem, że mam zabrać ją na ten bal, i
zamiast do Houston, pojechałem do Aspen. Teraz jest dla mnie oczywiste, że nie
powinienem był się zgodzić, by moja babcia wygłosiła za mnie przeprosiny, ale -
oburzona moim zachowaniem - sama bardzo na to nalegała. Jestem więc winien
tych dwóch niecnych czynów, ale pozostałe fakty, o których usłyszałaś... - urwał,
zastanawiając się, jak w uprzejmy sposób powiedzieć Rose, że wszystko pokręciła
-...osobiście zapamiętałem je nieco inaczej. Corey była umówiona z kimś innym i
dużo wcześniej kupiła suknię, ale jej chłopak w ostatniej chwili musiał
zrezygnować z balu. Pozostali znajomi już byli z kimś poumawiani, więc Diana
zasugerowała, bym zaproponował Corey swoje towarzystwo - co też zrobiłem. Nie
byłem ochotnikiem, tylko posłusznym rekrutem, Corey zaś tylko dlatego przyjęła
moją propozycję, że wszyscy inni byli już zajęci - z wyjątkiem jakiegoś absolutnie
ostatniego marudera na jej liście, który w końcu zajął moje miejsce. Ja plasowałem
się zaledwie oczko wyżej.
Wygłosiwszy swą przemowę, posłał Rose pojednawczy uśmiech, po czym dodał:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]