[ Pobierz całość w formacie PDF ]
suknię. Komitet będzie zachwycony.
- Już dobrze, dobrze! - Thom T. machnął ręką.
- Bierz ze strychu, co tylko zechcesz.
- Na pewno skorzystam! - wykrzyknęła z radością.
- Poczekaj, Kit! - odezwał się Boone. - Muszę z tobą o czymś
porozmawiać przed zebraniem.
Spojrzała na zegarek.
- Czy to nie może poczekać? Już jestem prawie spózniona.
- Jak mogą zacząć bez ciebie? - przekrzywił głowę.
- Jesteś gwiazdą spektaklu.
- Nie jestem żadną gwiazdą. Nie powinno się nigdy kazać na
siebie czekać.
Zadzwonił telefon. Odebrał go Thom T.
- Do ciebie, Boone! - podał wnukowi słuchawkę.
- Właśnie czekałem na telefon... - Zasłonił mikrofon dłonią. -
Poczekaj, Kit, to potrwa najwyżej minutę...!
Potrząsnęła przecząco głową.
- Niestety, muszę lecieć. Porozmawiamy, kiedy wrócę. To nie
będzie pózno...
- Do jasnej Anielki, Kit! Będziesz żałowała, jeśli nie dasz mi
szansy wytłumaczenia ci czegoś...
Przeszył ją zimny dreszcz i pojawiło się jakieś złe przeczucie.
RS
68
- Nie teraz, Boone! Przy najbliższej okazji. Wyszła z domu i
wsiadła do swojego samochodziku.
Zupełnie nie miała ochoty usłyszeć tego, co zamierzał jej
powiedzieć Boone.
Rita bardzo się ucieszyła wiadomością o sukni.
- Będziemy mieli czas na przygotowanie nowej sukni na
następny rok. O ile, oczywiście, przetrwamy do następnego
roku.
Kit dobrze rozumiała obawy Rity. W czerwcu zwykle
wszystko było już zapięte na ostatni guzik. Tym razem, niestety,
znajdowali się zaledwie u progu przygotowań.
Kit usiadła za stołem obok opalonej blondynki.
- Cześć! - powiedziała. - Chyba się nie znamy. Jestem Kit
McCrae.
- Ooo! Rose Taggart, moja szwagierka! - Blondynka
uśmiechnęła się, podając rękę. - Jestem Chelsea Merton, czyli
tegoroczna Diana Taggart.
- Wspaniale! - odparła Kit. - Nie jesteś chyba stąd?
Blondynka miała około dwudziestu pięciu lat, a brak lokalnego
akcentu zdradzał jej obce pochodzenie.
- Zgadłaś! Jestem z Kalifornii. Przyjechałam na lato do ciotki
Jenny. Może ją znasz? Jenny Merton.
- Wszyscy znają Jenny!
- Zdążyłam to zauważyć. Namówiła mnie, żebym wzięła
udział w tej imprezie, ale nie uprzedziła, że to takie olbrzymie
przedsięwzięcie. Czuję się troszkę nie na miejscu. Z moim
akcentem będę się niekorzystnie wyróżniała.
- To właśnie bardzo dobrze, wspaniale! Diana nie pochodziła
wcale stąd. Przyjechała ze Wschodu, wyszła za Taggarta i już tu
została.
- Ooo, świetnie znasz lokalną historię! - Chelsea podniosła
brwi. - Znasz może także Taggartów? Ciotka mi mówiła, że
niektórzy z nich jeszcze tutaj mieszkają...
RS
69
- Thom T. Taggart to już bardzo stary pan, ale ma dwóch
wnuków.
- Ciotka Jenny mówiła mi, że jeden się ożenił i ma swoje
ranczo, a drugi mieszka w Nowym Jorku i nic go nie obchodzi
przeszłość i rodzinne tradycje. Ale powiedziała, że to śliczny
chłopak i stwierdziła nawet, że wart grzechu.
- Właściwie to od dziecka mieszkam na ranczo Taggartów. -
Kit skwapliwie zmieniła temat. - Dlatego zawsze się
interesowałam historią tej rodziny.
- Co ty mówisz, to może...
Musiały przerwać rozmowę, bo Rita poprosiła o ciszę i
zaczęła odczytywać wstępny program Dni Showdown, które
miały rozpocząć się w niedzielę i zakończyć siódmego dnia, w
sobotę.
Zgodnie z tradycją wszystko miało rozkręcać się powoli i
nabierać tempa w kolejnych dniach. Główna ulica i kilka
bocznych zostaną zamknięte dla ruchu samochodowego na cały
tydzień. Wszyscy mieszkańcy byli proszeni o chodzenie przez
cały czas w strojach z epoki, natomiast dla kupców i tych,
którym przydzielono role, kostiumy były obowiązkowe.
Rita ponownie uderzyła młotkiem w prezydialny stół.
- %7ładnych większych zmian i niespodzianek w tej części nie
ma - obwieściła. - Ruszamy całą parą z naftowaniem kołdry w
poniedziałek rano. Kołdra musi być gotowa na piątek. Proszę,
aby panie hafciarki poświęcały każdą wolną chwilę na
haftowanie.
- W takim czasie to ja sama mogę wyhaftować całą kołdrę -
powiedziała Ruby Brown.
Szmerek aprobaty powitał jej słowa. Ruby Brown zgarniała
wszystkie nagrody za haft.
- Bardzo się cieszę, Ruby! - odparła Rita. - Wobec tego nie
będziemy z tym mieli większych kłopotów. W poniedziałek
pierwsze większe wydarzenie: Boone, Tajemniczy
Rewolwerowiec, przybywa konno do miasta. Widzi Rose - Rita
RS
70
spojrzała na Kit - i jest absolutnie urzeczony. Zaczyna za nią
chodzić i tak dalej. - Rita nerwowo przerzucała kartki. - W
czwartek na Main Street wyścigi konne, w których ma
zwyciężyć Szeryf Jack i w nagrodę otrzymać pocałunek od...
- Przepraszam bardzo! - odezwała się Chelsea, podnosząc
rękę. - Chyba jestem jedyną, która nie zna legendy i w ogóle nie
wiem, o co chodzi...
- W tej chwili nie mamy czasu na wyjaśnienia. Wszystko
zaczniesz powoli rozumieć, a resztę ktoś ci potem dopowie.
- No dobrze - zgodziła się Chelsea.
- Wobec tego idziemy dalej. We wtorek wyścigi konne.
Boone kręci się koło Rose. Harry... Harry! Gdzie jest Harry,
gdzie jest nasz rewolwerowiec?
- Był tu przed chwilą - odezwał się jakiś głos.
- Kto to jest Harry? - spytała Chelsea, trącając łokciem Kit.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]