[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ośrodka. Ale twoje serce nie zostało dotąd wystawione na żadne
niebezpieczeństwo.
- Sądzisz, że teraz coś mu grozi?
Tessa miała łzy w oczach. Chase, wieczny asekurant, był poważnie
zaniepokojony. Pogłaskała go po policzku.
- Mam taką nadzieję. Bardzo cię kocham.
Chase poczuł, że robi mu się ciepło na sercu. Miał wrażenie, że mur,
którym się otoczył, za chwilę runie. Słyszał już z ust Tessy wyznanie
miłości, ale dziś jej słowa zabrzmiały inaczej - jak magiczne zaklęcie, które
przywraca nadzieję i spokój.
- Wiem, że jesteś na mnie zły, że nie powiedziałam ci całej prawdy, gdy
starałam się o pracę w ośrodku - dodała cicho - ale nie żałuję swojej decyzji.
Obyś mnie tylko nie znienawidził.
- Nie może być mowy o żadnej nienawiści - odparł chrapliwym głosem,
jakby te słowa z trudem przechodziły mu przez gardło.
Tessa uśmiechnęła się, ale jej oczy pozostały smutne.
- To już coś.
Chase przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił.
- Czemu najpiękniejsze uczucia są zarazem taką udręką? - zapytała
cicho.
Chase położył Tessę na kocu i przylgnął do niej całym ciałem, a ona
wtuliła się w niego.
Długo rozkoszowali się wzajemnym oddaniem i czułością. Oboje byli w
85
Psota + emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
doskonałych humorach. Tessa zamierzała się wykąpać w zimnych falach
oceanu, które ostudziły nieco jej miłosne zapały.
Chase zapomniał o kąpielówkach. Zdjął koszulę, podwinął dżinsy do
kolan i brodził przy brzegu. Tessa była zachwycona, że znów może patrzeć
na szeroki, muskularny tors porośnięty ciemnymi włosami.
- Jesteś cudownie piękna. Zdajesz sobie z tego sprawę? - zapytał z
powagą Chase.
Zbita z tropu dziewczyna spojrzała mu prosto w oczy.
- Nie jestem piękna. Ale to wspaniale, że ci się podobam.
- Uważam cię za baśniową istotę, która zjawiła się, żeby mnie usidlić.
Zawsze myślałem, że elfy można spotkać tylko w książkach.
- Nie jestem elfem. - Tessa, zachwycona jego szczerością, wybuchnęła
śmiechem. - Jestem postawną kobietą i trudno mnie uznać za powietrznego
duszka. Potrzebowałabym ogromnych skrzydeł, by unieść się w górę.
- Mógłbym cię nosić na rękach - oświadczył Chase. - Ot, tak. Bez
wysiłku.
- Nie sądzę.
- Zaraz się przekonasz.
Chwycił ją w objęcia. Ich usta niemal się stykały. Nagle Tessa
wylądowała w chłodnej wodzie. Włosy, kostium - wszystko przesiąknięte
słoną morską wodą. Z zimna dostała gęsiej skórki, a mimo to chichotała jak
szalona.
- Ty... Ty łobuzie! Wszystko sobie zaplanowałeś! Ale po co?
W ciemnych oczach Chase'a dostrzegła iskierki. Warto było zmarznąć,
by je ujrzeć.
- To się okaże - odparł z uśmiechem. - Zapewniam jednak, że mówiłem
prawdę. Jak zwykle.
Przyciągnął ją do siebie. Zarzuciła mu ramiona na szyję, oplotła w
pasie nogami. Poczuła, że silne męskie ręce wsuwają się pod jej uda i
pośladki. Chase uśmiechnął się szeroko. Naprawdę! A potem pocałował ją
namiętnie.
- Jesteś słona - mruczał. - I pikantna.
86
Psota + emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Czy to komplement?
- Tak - odparł, całując jej skronie.
- Dysk ci wypadnie, jak będziesz mnie ciągle nosił. Tylko bez
wrzucania do oceanu, proszę! - dodała pospiesznie.
- Twój kostium przesiąkł morską wodą. Nim dojedziemy do domu, sól
podrażni ci skórę - stwierdził z niewinną miną.
- Teraz już wiem, czemu rzuciłeś mnie do wody. Chcesz, żebym
cierpiała. Zaraz zdejmę kostium.
Przenieśli się pod skały, gdzie cień chronił ich przez wzrokiem
ciekawskich turystów. Tessa najwyrazniej nie zamierzała prosić Chase'a,
żeby się odwrócił. Trzymał ręcznik kąpielowy dla lepszej osłony, a zarazem
nie spuszczał z oka rozbierającej się Tessy. Do gładkiej skóry przylgnęły
drobiny piasku.
- Chcesz mnie wytrzeć? - zapytała, gdy była już całkiem naga.
- Wolałbym popatrzeć, jak sama to robisz.
- Czy to ci się podoba?
- Co?
- Kiedy cię dotykam, a ty mnie obserwujesz. Zamieniamy się wtedy
rolami.
- Nie przeczę. To ekscytujące. Tak długo żyłem jedynie marzeniami.
Tym razem jednak chodzi o coś innego. Nie mogę za siebie ręczyć, gdybym
cię dotknął. Dlatego wolę patrzeć.
- A kiedy wrócimy do domu? Co wtedy?
- Wezmiesz prysznic.
- Przyłączysz się do mnie?
- Może.
- Jesteś chyba ostatnim nieprzekupnym facetem na świecie -
powiedziała Tessa z ponurym westchnieniem. Włożyła bluzkę i szorty. -
Potrafisz trzymać dziewczynę w napięciu i niepewności.
- To chyba normalne, prawda?
Dotknęła słonym palcem jego warg. Nie tylko widziała, lecz także
wyczuwała dotykiem uśmiech Chase'a.
87
Psota + emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- A pan jest uosobieniem normalności, prawda, panie Ryan? Mniejsza
z tym. Był pan u bram raju. Czy to pora, by się cofnąć?
Chase odwrócił się do niej plecami, otrzepał ręcznik i złożył go
starannie.
- Nie mam innego wyjścia.
88
Psota + emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
ROZDZIAA JEDENASTY
- Mam tego dość, synu. - Sierżant popatrzył na Chase'a z wyrzutem. -
Tylko Leslie zawdzięczam, że wiem, co się z tobą dzieje.
Starszy pan był w ośrodku, gdy Tessa i jego przybrany syn przyjechali z
pikniku. Nie czekając na zaproszenie, poszedł z nimi na górę. Od razu
spostrzegł drobiazgi świadczące, że w kawalerskim mieszkaniu osiadła na
dłużej młoda kobieta: sukienka na oparciu krzesła, świeże kwiaty w
wazonie, krem do rąk przy kuchennym zlewie.
- U mnie wszystko w porządku - mruknął Chase.
Tessa od razu zniknęła w łazience.
- Przestałem chodzić za tą dziewczyną, bo mnie o to prosiłeś, ale
sytuacja się zmieniła, odkąd dostaliście anonimy. Sprawa jest poważna i
dotyczy was osobiście. To pewne.
- Dlatego Tessa zamieszkała u mnie. Jest tu bezpieczna.
- Ale oboje siedzicie tu jak w klatce.
- Mnie to nie dotyczy. - Chase odsunął się od człowieka, którego
uważał za swego ojca. Był zirytowany. Les ma za długi język. Gdyby chciał,
żeby Sierżant znał wszystkie szczegóły tej sprawy, sam by go powiadomił.
Wyciągnął z lodówki dzbanek mrożonej herbaty i napełnił szklanki
chłodnym napojem.
- Jak to? Nie uważasz się za więznia?
- Po prostu nie dam się zastraszyć ani przykuć do tego miejsca.
- Wcale mnie to nie dziwi. - Sierżant patrzył w zadumie na kuchenny
blat i machinalnie pocierał czoło. - Zapewne w twojej głowie zrodził się już
śmiały plan. Chcesz na własną rękę odszukać tego faceta.
Chase próbował zyskać na czasie. Upił łyk herbaty, a potem ostrożnie
postawił szklankę na blacie.
- Może istotnie masz rację. A może nie. I tak bym się przed tobą nie
zdradził. To chyba jasne, co?
Przez chwilę w ciszy mierzyli się spojrzeniem.
- Widziałem oba anonimy, synu. To nie są czcze pogróżki.
89
Psota + emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Jestem tego świadomy.
- Les rozmawiała ze wszystkimi podopiecznymi ośrodka. Ustaliła, że za
[ Pobierz całość w formacie PDF ]