[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w błękitnawym blasku sali, a włosy układały wokół subtelnej twarzy.
144
Po paru chwilach pojawili się Koropith i Wheldrake dzwigający starszą panią
przetransportowaną łatwiejszą drogą korytarzami, z pominięciem schodów. Osta-
tecznie Róża doszła na tyle do siebie, by opowiedzieć im swe losy od chwili, gdy
 niczym zakradający się po nocy złodziej przemknąwszy przez wymiary dotarła
do tej jaskini. Znalazła kryjówkę sióstr. Chociaż wysforowała się przed wszystki-
mi w pogoni, nie zdobyła tego, o co jej chodziło. Mimo to, zaproponowała sio-
strom pomoc, nie po raz pierwszy zresztą. Gaynor, którego twierdza mieściła się
nie dalej, jak pięćdziesiąt mil od tego miejsca, musiał jednak wyczuć jakieś za-
burzenia w materii kosmosu, przybył bowiem błyskawicznie na czele skromnej
armii, by pojmać siostry i ich skarb. Nie oczekiwał, że napotka opór, szczegól-
nie zaskoczyła go magia Róży, magia zbyt subtelnej natury, by Chaos mógł ją
rozszyfrować.
 Moje talenty nie biorą się ani z Aadu, ani z Chaosu  powiedziała.  Mają
swe zródło w samej naturze. Czasem zdarza się, że rzucone przez nas zaklęcie po-
trzebuje całego stulecia, by naruszyć podstawy jakiejś tyranii, ale gdy już dokona
dzieła, to dokładnie i na zawsze. Naszym powołaniem jest właśnie wyszukiwanie
takich przypadków niesprawiedliwości i likwidowanie ich. Robiłyśmy to z takim
powodzeniem, że aż najpotężniejsi Bogowie poczuli się zaniepokojeni. Ostatecz-
nie to oni właśnie wykorzystują do swych celów najnikczemniejszych spośród
ludzi.
 Jesteście Córkami Ogrodu  wtrącił się Wheldrake, milknąc zaraz tytu-
łem przeprosin. Nie na długo jednak.  Znam pewną perską opowieść o was. To
znaczy, chyba o was. Może zresztą spisano ją w Bagdadzie. Inne imię to Córki
Sprawiedliwości. . . Spotkała was jednak męczeńska śmierć. . . Raz jeszcze prze-
praszam, ale tam naprawdę tak było napisane. . .
Hrabia Malcolm to okrutny człek,
Przybył tam z ogniem i żelazem.
Kwiatów z Bannon Brae szukam  rzekł,
Mękę im niosę i zagładę.
 Wielkie nieba, pani, czasem mam wrażenie, że wpadłem w potrzask wła-
snej twórczości i nijak nie mogę ujść, błądząc między wersami. . .
 A pamiętasz, jak kończyła się ta ballada, panie Wheldrake?
 Zdaje się, że miała parę zakończeń  odparł dyplomatycznie poeta.
 Mam na myśli tylko jedno z nich, pamiętasz?
 I owszem, pani  mruknął Wheldrake, czemuś przerażony.  Och, pani,
tylko nie to!
 Niestety  powiedziała Róża i wyrecytowała z wysiłkiem inkryminowany
fragment. . .
145
Każda z gałęzi w Bannon Brae,
Znaczyła jedną cierpiącą duszę.
Hrabia Malcolm ściął kwiaty. Jeden ocalony
Wciąż śpiewa lament, co serce wzrusza.
 To ja byłam tym kwiatem, którego ostatecznie nie ściął ów zbrojny, zwany
w balladzie  hrabią Malcolmem . Gaynor poprzedzał go, opowiadając kłamstwa
na temat własnych, heroicznych zmagań z Siłami Ciemności.  Urwała, jakby
powstrzymywała łzy.  Oto jak zaskoczył nas, nieprzygotowane na atak. Zaufa-
łyśmy Gaynorowi, sama przemawiałam za nim! Potem dowiedziałam się, że nie
wysilając zbytnio wyobrazni, dotąd opowiada wszystkim tę samą historyjkę. No
i dałyśmy się oszukać! W ciągu kilku godzin nasza dolina zamieniła się w pustko-
wie. Możecie sobie wyobrazić, jak strasznie to wyglądało. Nie byłyśmy gotowe
na nadejście Chaosu, pamiętając, że nie jest on w stanie wtargnąć do żadnego
planu, o ile nie uzyska współpracy śmiertelnego wysłannika, a Gaynor okazał się
właśnie kimś takim. I wszystkie te ogłupiałe ze szczętem i niczego nie świadome
istoty. . .
 Och, pani  odezwał się znów Wheldrake, na co Róża wciągnęła doń
uspokajająco rękę. Ale to on chciał ją pocieszyć.  Jedyny kwiecie. . .
 Ocalała jeszcze jedna, ale oddała się pózniej w desperacji podejrzanym
czarom i zmarła niezbyt chwalebną śmiercią. . .
 A zatem nie masz nic wspólnego z trzema siostrami?  mruknął Fallogard.
 Zdawało mi się. . .
 Duchowo owszem, ale poza tym znacznie się różnimy. One stawiają czoło
temu samemu wrogowi i dlatego wspieram je nieprzerwanie. Poza tym, wśród in-
nych powodów, jest jeszcze i ten, że znają klucz mogący posłużyć mi do realizacji
mego własnego celu.
 No ale gdzie Gaynor je zabrał?  dociekała Charion.  Powiedziałaś, że
ma warownię jakieś pięćdziesiąt mil stąd?
 A wkoło tej warowni zastępy Chaosu oczekują jedynie na hasło do ataku.
Ale wątpię, by pojmał trzy siostry.
 To jak ostatecznie, ma je czy nie?  spytała Charion.
Róża potrząsnęła jednak tylko głową. Z wolna wracała do siebie i zdolna już
była zrobić kilka kroków bez niczyjej pomocy.
 Ukryłam je przed nim, ale miałam niewiele czasu i nie wiem, czy działa-
łam wystarczająco szybko. Poza tym nie byłam w stanie ukryć wraz z nimi ich
skarbów.
Wyraznie nie miała ochoty opowiadać dalej o tym incydencie, zasypali ją (oraz
Koropitha) pytaniami o to, co właściwie zdarzyło się na cygańskim moście. Opo-
wiedziała, że znalezli siostry i Gaynora dokładnie na chwilę przed zniszczeniem
budowli przez Mashabaka.
146
 Oczywiście to Gaynor go przywołał. Chciałam powstrzymać Mashabaka
i uratować tych ludzi, ale tak mnie to pochłonęło, że nie piklowany Gaynor zdołał
umknąć. Sam wprawdzie, bo siostry oswobodziły się własnym przemysłem, ale
zawsze. Próbowałam jeszcze ostrzec Cyganów, ale kiedy i to nie wyszło, ruszyłam
na poszukiwania Gaynora lub Mashabaka. Byliśmy z Koropithem całkiem blisko
odszukania ich w innych czasach, ostatecznie jednak tropem sióstr wrócili właśnie
tutaj. Chaos zbiera siły. Gdyby nie nasz opór, no i opór sióstr, już dawno zdobyliby
ten wymiar.
 Zimne poty na mnie biją, gdy pomyślę o wizycie w Dworcach Chaosu,
pani  powiedział powoli Wheldrake  ale jeśli mogę ci być na coś pomocny
w tej sprawie, to proszę, rozporządzaj mną wedle swego życzenia  zakończył
i skłonił się lekko.
Charion zaraz stanęła u boku swego fatyganta i oddała Róży na usługi swój
miecz i talenty.
Dziewczyna przyjęła te wszystkie hołdy, zaraz jednak uniosła dłoń.
 Nie wiemy jeszcze, co nam czynić  stwierdziła, wstając na równe nogi,
zsunęła z ramion aksamitną szatę, po czym uniosła głowę i gwizdnęła głośno.
Gdzieś w pobliżu rozległy się uderzenia licznych łap galopujących po marmu-
rze oraz dyszenie i mogło się zdawać, że Róża wezwała na pomoc same Ogary
Piekieł, ale do sali wpadły po chwili jedynie trzy rosłe wilczury, wszystkie z wy-
wieszonymi czerwonymi jęzorami i okazałymi kłami zwiastującymi nieludzkich
zgoła i prymitywnych przodków. Jeden był biały, drugi popiołkowy a trzeci zło- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •