[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rhinann zgłosił się na ochotnika, żeby sprawdzić, jak Zeltronka się czuje...
Elomin zastanowił się chwilę nad odpowiedzią.
 No cóż, o ile się orientuję, Dejah uświadomiła sobie pewien smutny fakt  odparł. 
Doszła do wniosku, że jej zamordowany partner coś przed nią ukrywał... w emocjonalnym
sensie, jeżeli o to chodzi.
 Ukrywał się za swoimi dziełami  domyślił się rycerz Jedi.
 Właśnie  przyznał Rhinann.  Moim zdaniem Dejah uświadomiła sobie, że jej uczucie
do Vesa Volette a było... nie całkiem odwzajemnione. Czuła się... odrzucona.
 Niechętnie to przyznaję, ale może dzięki temu Dejah chętniej wyrazi zgodę, żebyśmy
razem z I-Pięć pomajstrowali przy mechanizmach pozostałych rzezb świetlnych  stwierdził
Pavan.
 Chyba że się obawia, że dla odmiany teraz ty będziesz się za nimi ukrywał.
Jax uśmiechnął się kwaśno.
 Ukrywam się za Mocą  powiedział.  I myślę, że ona dobrze o tym wie. Liczę na to, że
dla dobra ogółu udostępni nam te rzezby.
Rhinann znów wzruszył ramionami.
Jax odwrócił się i ruszył do swojego pokoju. Był już blisko, kiedy nagle zjeżyły mu się
włosy na całym ciele. Coś działo się w jego pokoju... coś niezwykłego. Usłyszał coś jak
odgłos przeładowywanego blastera... intensywność dzwięku powoli narastała, przechodząc z
niskiego pomruku, od którego cierpły zęby, do przeszywającego bębenki skowytu,
rozsadzającego czaszkę. Jax odczuwał ten dzwięk wszędzie  w mózgu, w kościach i we
krwi.
Wreszcie zrozumiał. Nie chodziło o narastające natężenie dzwięku, ale o potęgę Mocy.
Rzucił się do drzwi i wpadł do pokoju. Kajin Savaros leżał na środku podłogi w pozycji
płodowej. Ukrył głowę w dłoniach i z całej siły zacisnął powieki. Kołysał się w tył i w przód,
a Moc rosła w nim niczym poziom wody za zamkniętą zaporą.
wicząc wiele lat pod okiem mistrza Piella, a pózniej samodzielnie, Jax nigdy się jeszcze
nie spotkał z niczym podobnym. Nie miał pojęcia, czego może się spodziewać ani co
powinien zrobić. Zauważył, że różne przedmioty na regale po drugiej stronie pokoju dygoczą
i podskakują. Szczotka do włosów, chronometr i tom caamasjańskich poezji zsunęły się ze
skraju półki.
Zanim dotarły do podłogi, rycerz Jedi skoczył, wysyłając Moc przed sobą. Nie
interesowały go jednak spadające przedmioty, ale wijący się na podłodze chłopiec. Owinął
Kaja w delikatne fałdy Mocy i zaczął przekazywać mu kojący, aksamitny spokój. Chwycił go
za ramiona  delikatnie, ale stanowczo. Niemal od razu poczuł pchnięcie, odrzut
repulsorowego pola. Naparł z całej siły.
Usłyszał trzask pękającej buteleczki z kremem depilacyjnym. Uniósł głowę i zauważył,
że ze środka wycieka lepka zawartość.
 Kaju!  krzyknął i powtórzył tym razem głośniej:  Kaju! Co się dzieje?
Chłopak jęknął rozdzierająco; jego głos poruszył coś w duszy rycerza Jedi.
 Sam... sam!  wymamrotał.
 Nie jesteś sam, Kaju  perswadował łagodnie Jax.  Masz mnie. Masz także Dejah i
pozostałych. Najważniejsze jednak, że masz Moc.
 To właśnie... Moc... mi to... robi!  Słowa wydobywały się z ust chłopca jakby z bólem,
z przerwami między jednym a drugim. Przesycająca je udręka atakowała umysł rycerza Jedi
jak pędzona wiatrem sztormowa fala.  A Dejah... Dejah... odeszła. Ona mnie nie lubi!
Czyżby właśnie o to chodziło? O Dejah? Czy dzięki feromonom Zeltronka tak opanowała
emocje chłopca, że w ten sposób reagował na jej nieobecność?
 Dejah bardzo cię lubi, Kaju  zapewnił Jax.  I niedługo wróci.
Poczuł, że dręczące chłopca napięcie minimalnie opadło. Chłopiec jednak pokręcił głową
i szarpnął się za włosy.
 Nie dość szybko. Nie... dość... szybko  powiedział. Otworzył oczy, wyciągnął ręce i
złapał Jaksa za kołnierz bluzy.  Niech to się wreszcie skończy. Proszę, niech to się wreszcie
skończy! To mnie... pali!
 Co cię pali?
 Gniew.
 Na kogo jesteś zły?  zapytał zrozpaczony Jax.  Co się stało, że wpadłeś w taką
wściekłość?
 Odesłali mnie... Wysłali mnie tu.  Kaj pokręcił głową.  Nie chciałem tu przylatywać.
Gdybym został, może by mi się to nie przydarzyło.
 Jesteś wściekły na rodziców za to, że cię odesłali?  domyślił się Pavan.
 Nie... nie na nich  odparł Kaj.  Na niego.
 Na kogo? Powiedz mi.
 Na Imperatora. To on wszystko nam zabrał. Farmę, moje życie, moich rodziców, moją
planetę. Wszystko. Wszystko!
Dopiero wtedy Jax to wyczuł... ogromną stratę i samotność, które leżały u podstaw tego
gniewu. On też stracił rodziców, ale nie w taki sposób. Dorastał w towarzystwie padawanów i
rycerzy Jedi, a Kajin został po prostu zostawiony sobie. Czuł się obezwładniony przez potęgę,
której nie rozumiał.
Rycerz Jedi objął chłopca i przytulił. Zaczęli się razem kołysać, jakby siedzieli w wątłej
łódce na wzburzonym oceanie.
 Nie jesteś sam  powtarzał Jax.  Nie jesteś sam. A jeżeli naprawdę chcesz popsuć
humor Imperatorowi, nigdy więcej nie poddawaj się złości. Nie pozwól mu wygrać.
 Ale ja nie potrafię powstrzymać gniewu!
 Spróbuj, Kaju  doradził Jax.  Nie poddawaj mu się. Zrób tak, żeby to on poddał się
tobie.
Chłopiec zazgrzytał i zaczął stukać piętami o podłogę.
 Nie wiem, jak to zrobić!  jęknął rozpaczliwie.
 Owszem, wiesz. Mówię ci, że wiesz. Powiedz to, Kaju: nie ma emocji, jest spokój.
 Spokój  szepnął Kaj.
 Nie ma ignorancji, jest wiedza.  Jax zauważył, jak wargi chłopca poruszają się, kiedy
powtarza za nim po cichu.  Nie ma pasji...
 ...jest pogoda ducha  dokończył szeptem Kaj i zaraz powtórzył głośniej:  Jest pogoda
ducha.
 Nie ma śmierci; jest Moc.
Kiedy skończyli razem recytować wyznanie wiary Jedi, Jax w końcu poczuł, że napięte
do granic możliwości mięśnie Kaja zaczynają się odprężać, a rozżarzony do czerwoności
gniew powoli stygnie. Z oczu chłopca popłynęły łzy i spadły na matę do medytacji. Wreszcie
Kaj rozpłakał się głośno, a krępujące go wici gniewu się rozluzniły.
Jax poczuł, że po plecach ścieka mu strumyczek lodowatego potu. Usłyszał jakiś hałas i
spojrzał w górę. W progu stał Rhinann, trzymając w jednej dłoni zmiażdżony owoc domrai, a
drugą pocierając wilgotną plamę na przodzie kamizelki.
 Często będzie to robił?  zapytał z przekąsem Elomin.  Jeżeli tak, to proponuję, żeby
trzymać owoce w zamkniętym miejscu.
Jax się uśmiechnął, chociaż wcale nie było mu do śmiechu. Gdyby Kaj miał robić to
często, zgniecione owoce byłyby najmniejszym z ich zmartwień. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •