[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ślij mi pocztówkę.
Caitlin usłyszała warkot silnika. Wyjrzała przez
okno i zobaczyła busa, z którego wysiadali ludzie
w kombinezonach. Poczuła rozczarowanie, że to nie
Raymond, ale zaraz się rozpogodziła.
 Muszę kończyć, przyjechali elektrycy. Co za
niespodzianka! Oczekiwałam ich dopiero za trzy tygo-
dnie.
 No widzisz? Może sprawy osobiste też przybiorą
pomyślny obrót.
Godzinę pózniej w domu paliło się światło, działała
lodówka i bojler. Caitlin wzięła gorącą kąpiel, napiła
się dżinu z tonikiem i z lodem i spojrzała w przyszłość
z nadzieją. Zadzwonił telefon, rozpoznała głos Ray-
monda.
 Jak ci leci?  zagadnął przyjaznie.
 Coraz lepiej. Skąd znasz mój numer?
Spisałem go, kiedy zostawiłaś telefon w jadalni.
Masz już prąd?
 Chyba jesteś jasnowidzem!  wykrzyknęła.
 Elektrycy dopiero co wyszli.
 Cieszę się  powiedział wesoło.  Naprawdę ci
dobrze życzę. Mnie też dopisuje szczęście. Wczoraj
otrzymałem zlecenie od Rogera Delaware. Kazał cię
pozdrowić.
Zastanawiała się, czy ponowi zaproszenie i jak
powinna zareagować. Czekała w napięciu, ale zamiast
konkretnej propozycji, wysłuchała relacji o pogodzie,
znajomych i ważniejszych wydarzeniach w stolicy.
84 KATHRYN ROSS
Raymond gawędził w nieskończoność, a ona szalała
z niepokoju. Nagle poprosił, żeby wzięła długopis
i podyktował jakieś cyfry.
 Co to takiego?  spytała zdumiona.
 Twój numer lotu do Paryża. Podasz go w biurze
Air France na lotnisku w Nicei w piątek o wpół do
szóstej rano. Tylko nie zapomnij paszportu, musisz
okazać dowód tożsamości, żeby otrzymać bilet.
 Zarezerwowałeś mi miejsce, nie pytając o zda-
nie!  wykrzyknęła. Nie wiedziała, czy się cieszyć, czy
obrazić.
 Nieprawda. Pytałem, ale nie otrzymałem odpo-
wiedzi. W końcu straciłem cierpliwość i podjąłem
decyzję za ciebie. Bardzo chciałem, żebyś przyjechała.
Odbiorę cię z lotniska. Wrzuć do torby parę ciepłych
rzeczy. W Paryżu jest o kilka stopni chłodniej niż na
południu. Muszę już kończyć, dzwoni drugi telefon.
Caitlin odłożyła słuchawkę i zamyśliła się. Co
powinna zrobić? Wykazał tyle pychy, stawiając ją
przed faktem dokonanym, że miała ochotę dać mu
nauczkę i zostać w domu, żeby nie myślał, że poleci
za nim na każde skinienie. Z drugiej strony, nie
nakładał na nią żadnego przykrego obowiązku tylko
fundował wycieczkę. Prawdę mówiąc, jak do tej pory
wykazywał umiar i nie był natrętny. Ona też nie
straciła kontroli nad sobą i nie pozwoliła mu posunąć
się zbyt daleko. Upiła potężny łyk wina z tonikiem
i postanowiła jednak pojechać. Co będzie, to będzie,
przeżyłam prawdziwy koszmar, należy mi się trochę
rozrywki  myślała. Murdo także by się ucieszył.
NOCE W PARY%7łU 85
Serce zaczęło jej szybciej bić, spakowała się w stanie
radosnej euforii.
Lot do Paryża trwał krótko. Odnosiła wrażenie, że
samolot wylądował na lotnisku de Gaulle a zaraz po
starcie. Czuła ucisk w żołądku, raczej nie z powodu
różnicy wysokości, lecz perspektywy pobytu w Paryżu
w towarzystwie Raymonda.
Zauważył ją natychmiast. Trochę ryzykował, kupu-
jąc bilet. Nie był pewien, czy się nie pogniewa za
samowolną decyzję. Caitlin rozglądała się dookoła.
Nie od razu go dostrzegła. Nie podszedł do niej,
skorzystał z okazji, żeby bez skrępowania podziwiać
jej wspaniałą urodę. Włożyła szary kostium, żakiet ze
spódnicą, do tego czerwoną bluzkę i buty na wysokich
obcasach. Miała około metra sześćdziesiąt wzrostu,
ale w dopasowanym stroju wyglądała na wyższą
i szczuplejszą. W rozpuszczonych włosach błyszczały
złociste pasemka, rozjaśnione przez słońce. Chyba
wyczuła jego spojrzenie, bo uśmiechnęła się i podąży-
ła w jego kierunku.
 Wahałam się do ostatniej chwili  powiedziała na
przywitanie.
 Najważniejsze, że jesteś. Już myślałem, że ze-
chcesz mnie ukarać za samowolę i zostaniesz w domu.
Ona również cieszyła się ze spotkania, ale nie miała
odwagi tego powiedzieć.
 Dziękuję za bilet, oczywiście zwrócę ci pieniądze.
 Nie życzę sobie słuchać takich głupstw  upo-
mniał ją surowo. Potem uśmiechnął się i ucałował ją
w policzek.  Witaj w Paryżu.
86 KATHRYN ROSS
Poczuła ciepło jego ciała. Serce waliło jej jak
młotem. Raymond delikatnie pocałował ją w usta.
Robił to z umiarem i w granicach przyzwoitości,
znajdowali się przecież w miejscu publicznym. Mimo
to rozpalił w niej ogień pożądania. Podejrzewała, żeon
nie reaguje tak gwałtownie, zapewne traktował przelo-
tne czułości jak miłą rozrywkę. Mógł bez wysiłku
zdobyć każdą kobietę. Puścił ją, podniósł jej walizkę
i spytał, czy jest głodna. Skinęła głową, chociaż z emo-
cji całkiem straciła apetyt.
 Znam przytulne bistro na drugim brzegu Sek-
wany. Zabiorę cię tam, chyba że wolisz najpierw
pojechać do mnie i trochę odpocząć po podróży.
Wybrała obiad. Perspektywa wizyty w jego miesz-
kaniu napawała ją niepokojem, wolała odłożyć ją na
pózniej. Ruszyli w stronę parkingu. Wszystkie napot-
kane po drodze kobiety patrzyły na Raymonda z za-
chwytem. Nic dziwnego, w ciemnym garniturze wy-
glądał bardzo szykownie. Wsiedli do jego mercedesa.
Raymond włożył jej torbę do bagażnika, a ona usado-
wiła się w wygodnym skórzanym fotelu. Podróżowali
w milczeniu. Caitlin wpatrywała się w silne, zręczne
dłonie na kierownicy i wyobrażała sobie ich dotyk na
własnej nagiej skórze. Skręcił w boczną drogę.
 Wygląda na to, że doskonale znasz miasto  za-
gadnęła.
 Tutaj się wychowałem. Moja mama pracowała
jako modelka dla kilku renomowanych domów mody,
a ojciec był bankierem.
 %7łyją jeszcze?
NOCE W PARY%7łU 87
 Nie, tato zmarł, gdy miałem szesnaście lat, mama
dziesięć lat pózniej. Wyszła drugi raz za mąż, bardzo
nieszczęśliwie. Rozwód zszarpał jej nerwy, podupadła
na zdrowiu i nigdy nie wyzdrowiała.
 Och, to okropne!
 Początkowo obwiniałem ojczyma za jej chorobę.
Po latach zrozumiałem, że po śmierci ojca za bardzo
chciała ułożyć sobie życie na nowo. Związała się
pochopnie z pierwszym człowiekiem, który się nią
zainteresował. Niestety, zle trafiła.  Zamyślił się.
 Tak to już wżyciu bywa.
Zatrzymał samochód i wysiedli. Noc była chłodna,
chodniki mokre po deszczu. Caitlin próbowała wyciąg-
nąć wnioski z opowieści Raymonda. Domyślała się, że
unikał emocjonalnego zaangażowania, ponieważ złe
doświadczenia matki nauczyły go ostrożności. Albo
doszedł do wniosku, że przelotne romanse dostarczają
więcej przyjemności niż stały związek i nie wymagają
odpowiedzialności za drugiego człowieka.
 Uważaj, można się pośliznąć  ostrzegł, kiedy
dotarli do przejścia dla pieszych, i wziął ją za rękę.
Lubiła dotyk jego chłodnej dłoni. Poszli nad Sek-
wanę. Odbite w jej toni światła miasta błyszczały
niczym sznur bursztynów.
 Zaprowadzę cię w miejsce, skąd widać panoramę
całego Paryża. Można tam również dobrze zjeść.
 Zabierasz tam wszystkie nowe zdobycze?  wy-
paliła bez zastanowienia.
 O ile mnie pamięć nie myli, jeszcze cię nie
zdobyłem  roześmiał się.
88 KATHRYN ROSS
 Przepraszam, chyba ze zmęczenia plotę głupstwa
 wyjąkała, zawstydzona.
 Nieważne, dla mnie liczy się tylko to, że tu jesteś.
 Obdarzył ją ciepłym uśmiechem.
Dotarli do restauracji. Raymond przytrzymał drzwi,
żeby weszła pierwsza. W środku było ciepło, na sto-
łach płonęły świece, siedziało przy nich mnóstwo
ludzi. Caitlin nie miała nadziei, że znajdą wolne miej-
sce. W drugim pomieszczeniu, za kamienną arkadą,
stały dwa potężne piece chlebowe. Ciekawy wystrój
wnętrza i szmer rozmów stwarzały kameralną, przytul-
ną atmosferę. Podeszli do baru. Raymond przywitał się
serdecznie z jakimś mężczyzną. Tamten objął go po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •